sobota, 28 grudnia 2013

Ideologia gender, uzupełnienie

W poprzednim wpisie wspomniałem o liście biskupów do wiernych, w którym przeciwstawiają się oni tzw. ideologii gender. Rzeczywiście taki list istnieje - nie mogłem go znaleźć ponieważ po prostu szukałem po niewłaściwych hasłach (tak to jest, jak się nie chodzi do kościoła ).

Jako, że poświęciłem trochę swojego czasu i zapoznałem się z jego treścią, chciałbym podzielić się paroma komentarzami na jego temat.

środa, 25 grudnia 2013

Ideologia gender

Choć mamy święta, postanowiłem napisać trochę tak mało świątecznie o tzw. ideologii gender. Chociaż niezupełnie - podobno biskupi napisali list, w którym z okazji świąt częstują swoich wiernych kolejną porcją bzdur na ten temat. Listu jeszcze nie czytałem (nie ma go chyba jeszcze w necie i nie wiem, czy w ogóle będzie). Usłyszałem o tym w radiu, gdzie jakiś gościu nawoływał proboszczów do nieczytania tego listu, słusznie zapewne argumentując, że wierni mają już dosyć ujadania biskupów na tematy polityczne.

Jeśli to jednak nieprawda i taki list nie został napisany, i dowiem się o tym, nie omieszkam o tym wspomnieć, chociaż dla moich wywodów nie ma to większego znaczenia.

Uzupełnienie - list ów znalazłem.

W czym rzecz?

Świąteczne życzenia

Z okazji świąt Bożego Narodzenia życzę każdemu wszystkiego najlepszego .

Jako bonus animowane życzenia (obiecuję, że „przyzwoite” ).

sobota, 2 listopada 2013

Mojżesz i jego Bóg, przykazania

Czytając księgę wyjścia nie mogłem się nadziwić, jak bardzo szczegółowe są boskie nakazy odnośnie wyglądu świątyni, szat kapłanów, składania ofiar, przy jednoczesnym ogólnikowym potraktowaniu rzeczy tak ważnych, jak traktowanie innych ludzi, zadośćuczynienie ofiarom, karanie przestępców itp.

Oczywiście sam fakt, że takie moralne nakazy istnieją nie oznacza, że są one jakieś super (jak ktoś chce, to niech sprawdzi przykładowo, co można zrobić z niewolnikiem (sic!) lub kimś, kto złorzeczył rodzicom). Postanowiłem jednak zignorować ów niski standard moralnych nakazów danych Izraelitom przez najwyższe źródło moralności jakim podobno jest Judeo-Chrześcijański Bóg i zamiast tego zliczyć wersy odnoszące się do każdej z tych dwóch kategorii boskich nakazów.

Chciałem rzecz jasna w przybliżeniu ocenić, co dla owego Boga jest ważniejsze. Rezultaty nie zaskoczyły mnie zbytnio. Ze wszystkich wersów, które można by zaliczyć jako nakazy dane Mojżeszowi przez Boga na górze Synaj tylko ok. 1/4 dotyczy moralności, sprawiedliwości itp. Reszta to nakazy dotyczące kultu (no wiecie - jakie ofiary, wygląd szat kapłańskich, tego typu niezmiernie ważne rzeczy).

Dla ilustracji owego odkrycia zamieszczam prosty graf:

Proporcja wersów zawierających różne nakazy dane Mojżeszowi na górze Synaj przez Boga.
Wykonane przeze mnie za pomocą GIMPa.

czwartek, 24 października 2013

Wiek Jezusowy

Mam 33 lata, w związku z tym od czasu do czasu słyszę taką wypowiedź: „wiek Jezusowy”. Bierze się to stąd, że Jezus żył 33 lata(*). Co prawda Jezus jako człowiek, gdy żył(**), miał też 1 rok, 12 lat itd, więc każdy wiek do 33 lat można nazwać wiekiem Jezusowym .

(*) - Różnie to tam bywa. Słyszałem też że Jezus żył 34 lata, a jeśli weźmie się pod uwagę, że data jego narodzin została źle obliczona, wiek ten może nawet wzrosnąć do 40 lat bodajże.

(**) - Nie wgłębiałem się zbytnio w ten temat, dlatego ciężko mi się nań wypowiadać, ale z tego co zdążyłem przeczytać wynika, że Jezus taki, jakim go znamy z Ewangelii (nawet po odjęciu wszystkich cudów) nie istniał wcale. Całkiem jednak możliwe iż istniał ktoś - niekoniecznie o imieniu Jezus - i że wokół tej osoby (lub nawet kilku osób) narosła legenda wzbogacana mocno mitologiami różnych religii oraz ozdabiana cudownymi wydarzeniami i umiejętnościami (co często obserwujemy dzisiaj w przypadku różnych guru).

Określenie to jest rzecz jasna używane w sposób wyrażający coś w rodzaju pochwały, aprobaty czy sympatii - jest pozytywnym określeniem czyjegoś wieku. Ale jakby się tak zastanowić... Przecież Jezus w tym wieku umarł! .

Oczywiście nie posądzam swoich rozmówców o jakieś przepowiadanie mi rychłej śmierci czy o takowej życzenie, ale po bardziej wnikliwym zastanowieniu implikacje takiego stwierdzenia mogą okazać się niezbyt miłe.

Dlatego lepiej nie zastanawiać się zbytnio nad potocznymi powiedzonkami .

niedziela, 20 października 2013

Mojżesz i jego Bóg, uzupełnienie

Poprzednio wspomniałem o różnych „kwiatkach”, które znalazłem przy okazji lektury początkowej części Księgi Wyjścia. Oto one - bez jakiegoś konkretnego porządku:

Moralność

Bóg, który dał Mojżeszowi 10 przykazań(*), a wśród nich „Nie kradnij”, sankcjonuje masową grabież Egipcjan przez Izraelitów:

(*) - Tak naprawdę dał ich więcej - po prostu Chrześcijaństwo wybrało sobie akurat te 10 (zmieniając je czasem, a resztę ignorując). Ale to temat na osobny artykuł.

Ex 3:21-22
Sprawię też, że Egipcjanie okażą życzliwość ludowi temu, tak iż nie pójdziecie z niczym, gdy będziecie wychodzić. Każda bowiem kobieta pożyczy od swojej sąsiadki i od pani domu swego srebrnych i złotych naczyń oraz szat. Nałożycie to na synów i córki wasze i złupicie Egipcjan.

Ex 11:35-36
Synowie Izraela uczynili według tego, jak im nakazał Mojżesz, i wypożyczali od Egipcjan przedmioty srebrne i złote oraz szaty. Pan wzbudził życzliwość Egipcjan dla Izraelitów, i pożyczyli im. I w ten sposób Izraelici złupili Egipcjan.

Ciekawe jest użycie słowa pożyczać jako - eee - eufemizmu dla słowa kraść (łupić). Heh.

Podobny zabieg można zobaczyć w innych miejscach w Biblii: znać zamiast uprawiać sex (gwałcić), nakładać klątwę zamiast wycinać w pień.

Ex 12:44
Jednak niewolnik, nabyty za pieniądze, któregoś poddał obrzezaniu, może ją spożywać.

Ów sprawiedliwy Bóg miłości sankcjonuje niewolnictwo. Na górze Synaj daje Mojżeszowi konkretne instrukcje dotyczące m.in. tego, skąd brać niewolników, za ile kupować/sprzedawać, w jaki sposób oznaczać swoich niewolników, co można z nimi robić itd.

A propos - interesująca jest również obsesja Jahwe (czy raczej ludzi, którzy Biblię pisali, ale dla niewierzących to rozróżnienie jest raczej oczywiste) na punkcie napletków:

Ex 4:24-26
W czasie podróży w miejscu noclegu spotkał Pan Mojżesza i chciał go zabić (niby dlaczego?). Sefora wzięła ostry kamień i odcięła napletek syna swego i dotknęła nim nóg Mojżesza, mówiąc: Oblubieńcem krwi jesteś ty dla mnie. I odstąpił od niego Pan. Wtedy rzekła: Oblubieńcem krwi jesteś przez obrzezanie.

To rzecz jasna przykład tylko z tego fragmentu historii o Mojżeszu.

Również sam Mojżesz nie był taki wspaniały, za jakiego się go powszechnie uważa.

Ex 2:11-12
W tym czasie Mojżesz dorósł, poszedł odwiedzić swych rodaków i zobaczył jak ciężko pracują. Ujrzał też Egipcjanina bijącego pewnego Hebrajczyka, jego rodaka. Rozejrzał się więc na wszystkie strony, a widząc, że nie ma nikogo, zabił Egipcjanina i ukrył go w piasku.

Później jeszcze rozbija tablice z przykazaniami (w tym „Nie zabijaj”) aby wyciąć w pień swoich nieprawowiernych ziomków.

sobota, 19 października 2013

Mojżesz i jego Bóg

Jestem już od dłuższego czasu w trakcie czytania „The Bible Unearthed” Israela Finkelsteina, która to książka wyjaśnia kto i dlaczego najprawdopodobniej stworzył Biblię(*) oraz ukazuje prawdziwą historię „narodu wybranego”. Czytam ją tak wolno, ponieważ brak mi czasu, a chcę ją przeczytać dokładnie, aby później w miarę wiernie zrelacjonować jej treść. Póki co jednak chciałbym zahaczyć o temat dziejów Izraela od strony moralnej.

(*) - Jak się okazuje, Biblia to w dużej mierze polityczna propaganda.

Niedawno miałem okazję zobaczyć w TV zapowiedź serialu o Mojżeszu (po sprawdzeniu w programie serial nazywa się „Biblia”). Historię o Mojżeszu rzecz jasna znam doskonale, jednak gdy byłem jeszcze wierzący, jakoś nigdy nie wczytywałem się w nią zbyt dokładnie - lub może raczej nie dopuszczałem do swojej świadomości pewnych wniosków, jakie można wyciągnąć z jej czytania (podobnie z resztą jak w przypadku reszty Biblii).

Jakież więc było moje zdumienie i szok (naprawdę), gdy przeczytałem tę historię ponownie już po utracie wiary!

wtorek, 1 października 2013

No true Scotsman

No true Scotsman to błąd logiczny polegający na próbie wyłączenia z danej kategorii pewnych jej przykładów na podstawie zmienionych ad hoc reguł przynależności do tej kategorii.

Może brzmieć trochę zawile, ale jest to bardzo prosty do zauważenia błąd, który jest w dodatku bardzo często popełniany (najczęściej przez ludzi nieuczciwych i dwulicowych, ale prawda jest taka, że każdemu może się on przytrafić).

Swojskim przykładem takiego błędu może być wysuwane przez niektórych Polaków twierdzenie, jakoby ich przeciwnicy polityczni, czy ideologiczni nie byli Prawdziwymi Polakami TM.

sobota, 28 września 2013

Strach przed homoseksualizmem

Chciałem najpierw zatytułować ten artykuł „Homofobia”, termin ten jednak oznacza przypadłość umysłu każącą swoim nosicielom nienawidzić homoseksualistów za to, że są homoseksualistami. Ja natomiast chcę napisać o strachu przed posądzeniem (kogoś) o bycie homoseksualistą - a strachowi takiemu, jak mi się wydaje, nie musi wcale towarzyszyć nienawiść.

Parę dni temu miałem okazję przeczytać pewien tekst (autorstwa którego litościwie nie zdradzę, aczkolwiek obeznani z tematem pewnie i tak się domyślą, o jaki tekst chodzi), który wykazywał, że Kajko i Kokosz nie byli gejami. Podejrzenie owo wzięło się stąd, że obaj woje spali swego czasu w jednym łożu (no i nie mieli też żadnych dziewczyn) - jakby ów fakt o czymś definitywnie przesądzał. Mi samemu i pewnie niejednemu z was zdarzało się przy różnych okazjach spać w jednym łóżku z osobą tej samej płci, że o jednej sypialni nie wspomnę, a jakoś nikt nigdy nie robił z tego żadnej afery, nikomu do głowy nawet nie przyszło, że to mogłaby być jakaś oznaka homoseksualizmu - no i w sumie czemu miało by tak być?

Przyznam uczciwie - całość była pisana więcej, niż z przymrużeniem oka, więc ten dowód również zapewne nie był pisany serio, niestety z takimi skojarzeniami i obronami - jak najbardziej poważnymi - swoich bohaterów można się co jakiś czas spotkać.

niedziela, 4 sierpnia 2013

Jean-Baptiste Lamarck

Jean-Baptiste Lamarck (1744 -1829).
Autor: Charles Thévenin (public domain).
Źródło: Wikipedia.

1 Sierpnia 1744 narodził się Jean-Baptiste Pierre Antoine de Monet, Chevalier de Lamarck (take that, Albus Percival Wulfryk Brian Dumbledore ), znany bardziej jako po prostu Lamarck.

Dzisiaj prawie nikt o nim nie pamięta - a jeśli już, to jako twórcę zdyskredytowanej teorii ewolucji, nazwanej od jego nazwiska Lamarkizmem. A to niedobrze, gdyż był on wielkim człowiekiem i wybitnym naukowcem.

Lamarck zaczynał jako żołnierz (dostał nawet awans na oficera za wykazanie się odwagą na polu bitwy), później przez krótki czas pracował jako bankier, a następnie zaczął interesować się medycyną, chemią, botaniką a nawet meteorologią.

Został znamienitą postacią ówczesnej nauki. Napisał liczne dzieła naukowe (m.in. wielotomowe Florę Francji czy podręcznik zoologii bezkręgowców). Opiekował się królewskim ogrodem botanicznym, a następnie - po przekształceniu go w Muzeum Historii Naturalnej, w czym udział miał również sam Lamarck - katedrą „zwierząt niższych”.

Stworzył lub przyczynił się do współczesnego rozumienia takich pojęć jak biologia czy bezkręgowce.

sobota, 13 lipca 2013

Własne funkcje w Open Office Calc

W arkuszu kalkulacyjnym OpenOffice Calc używa się często funkcji typu SUMA().

Okazuje się, że można w prosty sposób napisać sobie własne funkcje, jeśli uważamy, że wykonanie pewnych obliczeń za pomocą standardowych funkcji będzie zbyt skomplikowane.

wtorek, 9 lipca 2013

Otwarty umysł a sceptycyzm

Wiele ludzi chciałoby być postrzeganych jako osoby o otwartym umyśle. Przyjęło się bowiem - i słusznie - że ta cecha jest pozytywna. Jest ona niemalże synonimem mądrości.

Niestety mało kto zdaje sobie sprawę z tego, co ten termin tak naprawdę oznacza. Wielu (większość?) ludzi myśli zapewne, że posiadać otwarty umysł oznacza być gotowym do zaakceptowania każdej nowej idei. Z tego powodu osoby religijne czy „uduchowione”, wierzące w skuteczność tzw. „medycyny” alternatywnej, w ufo, różnego rodzaju teorie spiskowe, kryptozoologię i inne tego typu rzeczy często oskarżają sceptyków takich jak np. ja o posiadanie ograniczonych umysłów, ciasnotę umysłową, wąskie horyzonty myślowe itd.

Sęk w tym, że przekonania tych ludzi nie świadczą wcale o ich otwartości umysłu - raczej o ich naiwności. Otwartość umysłu oznacza, że trzeba być również otwartym na krytykę różnych idei - nie tylko na same idee. Z resztą ci sami ludzie, tak otwarci na idee, które im się podobają, wykazują zadziwiającą, sprzeczną z własną, głoszoną wszem i wobec, otwartością umysłu oporność wobec idei, które im się nie podobają .

Jednakże, jako że nie można żywić jednocześnie dwóch wykluczających się poglądów(*), trzeba umieć wybrać pomiędzy nimi. Aby to zrobić, należy w miarę obiektywnie rozpatrzyć argumenty przemawiające za i przeciw każdemu poglądowi.

(*) - Tak naprawdę to można, ale posiadacz takich poglądów musi się nieźle natrudzić, aby je ze sobą pogodzić. Dlatego zresztą np. wierzenia ludzi inteligentnych są często jeszcze bardziej absurdalne niż tych przeciętnych - ponieważ człowiek inteligentny potrafi wymyślać naprawdę skomplikowane usprawiedliwienia mające pogodzić jego wierzenia z tym, co widzi w otaczającym go świecie.

I to jest właśnie istota sceptycyzmu - być otwartym na każdą ideę ORAZ na jej krytykę. Jeśli dana idea obroni się przed jej krytyką - można ją, przynajmniej tymczasowo, zaakceptować.

Sceptycyzm to nie niedowiarstwo. Łatwowierność nie oznacza posiadania otwartego umysłu. Tylko prawdziwy sceptyk może mieć naprawdę otwarty umysł, a osoba o naprawdę otwartym umyśle musi być jednocześnie sceptykiem.

Czego sobie i wam życzę

środa, 3 lipca 2013

Problemy z Pawłem z Tarsu

Niedawno miałem okazję wziąć udział w krótkiej dyskusji odnośnie Pawła z Tarsu (zwanego też świętym, a także apostołem). Dyskusja była krótka - głównie dlatego, że sam nigdy nie byłem w tym dobry, ale też autorka bloga i inni czytelnicy nie rwali się do jakiejś konkretnej wymiany zdań. Zniechęcony postanowiłem więc sprawę zakończyć względnie dyplomatycznie i wycofać się.

Nie powiedziałem jednak wszystkiego, co powinno zostać powiedziane, a niektórych rzeczy nie wyraziłem w zadowalający (mnie głównie) sposób. Więc pozwolę sobie opisać ten temat w tym poście.

niedziela, 23 czerwca 2013

Grawitacja walca

Ostatnio trochę mi się nudziło, a nowe artykuły jakoś nie chciały mi się napisać, więc zastanawiałem się troszkę nad grawitacją nieskończonego walca. Dlaczego nieskończonego? W zasadzie sam nie wiem, ale pewnego rodzaju wyidealizowanie problemu może czasem znacząco go uprościć. Jednak jak sądzę rozwiązanie, które otrzymałem, można zastosować również do zwykłych walców.

czwartek, 30 maja 2013

Boże Ciało

Dzisiaj obchodzimy święto Bożego Ciała, święto katolickie, a to oznacza, że w Polsce jest ono jednocześnie świętem „państwowym” wolnym od pracy (nie, żebym narzekał ), czego trudno uświadczyć w innych krajach.

Z tej okazji chciałbym zwrócić uwagę na pewien mało znany fakt(*). Fakt ten jest na tyle drażliwy, że mówienie o nim wprost może obrazić uczucia religijne jakiegoś wrażliwego wiernego (**), więc nie zamierzam mówić wprost o wniosku, jaki można wysnuć na podstawie pewnych religijnych „prawd” (bo nie chcę pójść do więzienia albo zapłacić wysokiej grzywny tylko dlatego, że ktoś się na mnie obraził ).

(*) - Już o tym wspominałem i będę cały czas wspominał - tak działa indoktrynacja (nie tylko ta religijna, każda). Blokuje samodzielne myślenie zamieniając umysł człowieka w gramofon umiejący powtarzać tylko czyjeś myśli.

(**) - Niestety tak już jest - nawet mówienie o religijnych faktach może obrazić uczucia religijne wiernych . Dlatego wierni nie czytają Biblii (co notabene swego czasu zostało nawet zakazane przez Kościół).

Najpierw należałoby wspomnieć o tym, że Jezus oprócz tego, że był wg. Chrześcijan Bogiem, był również człowiekiem.

Druga rzecz, na którą chciałbym zwrócić uwagę, to dogmat związany z dzisiejszym świętem. Chodzi o pewną prawdę religijną (uchwaloną, jak to w Kościele Katolickim bywa, konkretnie to w 1215 roku), która mówi, że w czasie Eucharystii chleb i wino zamieniają się w rzeczywiste Ciało i Krew Jezusa Chrystusa (tzw. transsubstancjacja). Tj. komunia święta to nie symbol, tylko rzeczywiste ciało i krew Jezusa.

„Znamy” nawet kilka cudów, gdy owo rzeczywiste ciało i krew zamieniły się w prawdziwe rzeczywiste ciało i krew. Teologia w pełnej krasie, czyli takie słów cięcie-gięcie, aż stracą jakiekolwiek sensowne znaczenie - wtedy można udowodnić wszystko. A jeśli ktoś ma skojarzenia z nowomową, to nieprzypadkowo. Oczywiście fakt, że trudno zbadać owe cuda (Kościół niechętnie patrzy na naukowców rozwiązujących zagadki wiary) oznacza, że nie można z czystym sumieniem przypisać im jakichś naturalnych przyczyn (czy nawet zwykłego oszustwa).

Oczywiście dla ludzi innych wyznań, czy niewierzących, hostia to zwykły kawałek chleba. Jeśli jednak ktoś jest chrześcijaninem, musi wierzyć (bo inaczej co z niego za chrześcijanin), że to rzeczywiste ciało Jezusa, który był również człowiekiem (to samo dotyczy wina).

Powiedziawszy to wszystko, pozostawiam czytelnikowi odpowiedzenie sobie na pytanie, czym to czyni (wg. wierzeń chrześcijan) sakrament komunii świętej.

sobota, 25 maja 2013

Stany skupienia materii

Wszyscy wiemy ze szkoły, że istnieją trzy stany materii: ciała stałe, ciecze i gazy. Podział ten jest prosty i - jak to często bywa z prostymi podziałami - nie mający wiele wspólnego z rzeczywistością. No - nie tak do końca, rzecz jasna. Istnieją ciała stałe, ciecze i gazy. Sęk w tym, że istnieje też wiele substancji, które trudno byłoby zaliczyć do jednej z tych trzech kategorii.

Plazma

Pierwszy przykład to plazma. Jest to mówiąc najprościej zjonizowany gaz. Uzyskuje się ją albo wystawiając gaz na działanie silnego pola elektrycznego, albo podgrzewając go do wysokiej temperatury. Na pozór podobna do gazów, w odróżnieniu od nich przewodzi dobrze prąd i co za tym idzie, posiada właściwości magnetyczne, czy ogólnie silnie reaguje na siły elektromagnetyczne. Z tego powodu tych właściwości, które odróżniają ją od zwykłego gazu, uznaje się ją za czwarty stan skupienia.

Plazmę można spotkać wszędzie. Tu na Ziemi w wyświetlaczach plazmowych, w neonówkach, w obecności łuków i wyładowań elektrycznych (np. łuków spawalniczych, piorunów). Ba! - nawet płomień zwykłej świeczki zawiera plazmę.

Lampa plazmowa.
Autor: Luc Viatour (Creative Commons). Źródło: Wikipedia.

W kosmosie plazmą jest właściwie wszystko: gwiazdy, które w całości składają się z plazmy i ogromna większość materii międzyplanetarnej / międzygwiezdnej / międzygalaktycznej. W stanie plazmy znajduje się ogromna większość zwykłej materii. Szacuje się, że nawet ponad 99,999% widzialnego wszechświata to plazma!

Wszechobecność plazmy i jej właściwości elektromagnetyczne dały podstawę do wysunięcia różnych teorii (czy raczej hipotez) tzw. elektrycznego wszechświata, wg. których elektromagnetyzm jest dominującą siłą we wszechświecie (w przeciwieństwie do klasycznej kosmologii, gdzie dominującą siłą jest grawitacja). Chociaż wpływ plazmy na wiele zjawisk astrofizycznych jest niezaprzeczalny, hipotezy te jednak nie zyskały szerszego poparcia.

niedziela, 12 maja 2013

Czy Jezus był miłosierny?

Wiele ludzi, nawet ci wierzący, lubi przeciwstawiać dobroć Jezusa pazerności, zakłamaniu, nienawiści a często i brutalności przepełniającej organizacje religijne (szczególnie Kościoła Katolickiego) i różnej maści fundamentalistów religijnych.

Jezus w powszechnym mniemaniu jest ucieleśnieniem pokoju, miłości i miłosierdzia. Ja sam, pomimo że wiarę straciłem, przez długi czas również tak go postrzegałem - jako kogoś, kto nawet jeśli nie istniał naprawdę, może być stawiany jako moralny przykład dla wszystkich.

Jezus Chrystus mówił wiele o wybaczaniu i miłości bliźniego (najważniejsze przykazanie wg. niego to przykazanie miłości). Jednak jeśli przyjrzeć się bliżej czynom i naukom Jezusa to okazuje się, że Jezus wcale nie był taki dobrotliwy, za jakiego się go uważa.

Pierwszy przykład, który przychodzi na myśl, to scena w świątyni, gdy Jezus wypędza w gniewie kupców. Ten czyn stoi w tak rażącej sprzeczności z pozostałymi czynami i słowami Jezusa, że nawet Chrześcijanie to zauważają. Rzecz jasna nie mogą z tego powodu zakwestionować prawdziwości nauk religijnych, które zostały im zaszczepione w głowach (tak działa indoktrynacja), więc wynajdują różnego rodzaju usprawiedliwienia - że był to „słuszny gniew”, że on ich tylko przepędził i nic im się ostatecznie nie stało. Mówię z własnego doświadczenia.

Jezus był również okrutny wobec zwierząt (gdy wypędził demony w świnie). Mógłbym też podać przykład drzewa figowego, ale tu by mnie chyba każdy wyśmiał (co nie zmienia faktu, że Jezus zniszczył owo drzewo, bo taki miał kaprys).

Pięknym przykładem pokojowego nastawienia Jezusa jest jego nakaz, aby Piotr schował miecz, którym odciął ucho jednego z ludzi, którzy przyszli go pojmać, a następnie uzdrowienie owego człowieka. Jednak mało kto zwraca uwagę na to, że chwilę wcześniej Jezus sam kazał swoim uczniom sprzedać to, co mają aby zakupić miecze! Nakaz, jak się okazuje zbędny, gdyż uczniowie tego pokojowo nastawionego nauczyciela byli już w posiadaniu mieczy. Albo jego uczniowie niezbyt słuchali swojego mistrza, albo ewangelie pasujące do oficjalnej doktryny uznane przez ojców Kościoła za prawdziwe zostały mocno wybielone.

Nie są to jednak wg. mnie jego największe „przewinienia”. Ostatecznie nie zrobił nikomu krzywdy, a nawet naprawił zło wyrządzone przez jego ucznia, prawda?

Jezus oprócz miłości nauczał również, jak należy postępować. Robił to m.in. za pomocą przypowieści, które pokazywały także, jak wygląda królestwo niebieskie oraz charakter samego Boga - czyli również Jezusa.

Pierwsze, na co musimy zwrócić uwagę, to jego znane z pewnością wielu ludziom słowa: „Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie”. Nie ma tu znaczenia, że ktoś mógł nawet nie słyszeć o Jezusie (co tym bardziej dziwi, że niewiernemu Tomaszowi pozwolono na to, aby uwierzył dopiero gdy zobaczy). Nie ma też znaczenia, że ktoś chciałby po prostu być dobrym człowiekiem, a wyznawanie kogokolwiek niezbyt go obchodzi. Najważniejsze jest, żeby wierzyć w Jezusa, ponieważ ci, co nie uwierzą, będą potępieni. Ba - nawet, gdy ktoś kocha (przykazanie miłości...) swoich bliskich bardziej, niż kogoś (tzn. Jezusa), o kim słyszał tylko z ust innych ludzi (jak się okazało, ludzi często obłudnych i złych do szpiku kości), to też jest przeciwko Jezusowi.

Z nauk i przypowieści przeziera widmo kary dla tych, którzy nie zechcą się bezwarunkowo podporządkować tak dobremu i miłosiernemu Bogu, jakim jest Jezus i jego Ojciec.

Miasta, które odrzucą Jezusa, spotka los gorszy niż Sodomę i Gomorę. Ludzie, którzy nie będą chcieli go wyznawać będą przeciwko niemu, będą „ścięci na jego oczach”, "otrzymają chłostę", zostaną "wrzuceni do ognia jak suche latorośle" czy też "wyrzuceni w ciemność / do rozpalonego pieca, gdzie będzie płacz i zgrzytanie zębów". To tylko kilka takich przykładów, z przypowieści znanych chyba każdemu, które znalazłem na szybkiego. Głębsza lektura zapewne ujawniłaby ich o wiele więcej.

Jak się więc okazuje, chociaż nauki Jezusa przepełnione były słowami o wybaczaniu i miłości, sam Jezus jakoś nie za bardzo wydaje się ucieleśnieniem miłosierdzia. Najsmutniejsze jest to, że owe nauki to nie jakieś „zapomniane przez Boga” fragmenty Starego Testamentu, ale słowa samego Jezusa czytane co niedzielę rzeszom wiernych. I żaden z nich nie zwraca uwagi na mściwość, która przeziera z tych słów, uznając je - zgodnie z przyswojonymi wcześniej „naukami” - za przejawy miłości .

czwartek, 2 maja 2013

Patriotyzm

Obchodzimy dzisiaj dzień flagi państwowej, a jutro również inne patriotyczne święto (chyba nie muszę mówić, jakie? ). Dlatego chciałbym napisać trochę o patriotyzmie. Patriotyzm to w skrócie miłość do ojczyzny. Miłość ta oznacza szacunek i oddanie. Miłość jednak nie oznacza zaślepienia ani nienawiści do wszystkiego, co obce (no chyba że ktoś ma skrzywione pojęcie miłości - zdarza się ).

Niektórzy ludzie uważają jednak, że wszystko co obce, czy w ogóle inne, godne jest nienawiści. Ci sami ludzie będą również nienawidzić każdego, kto jest krytyczny wobec naszej ojczyzny (tj. każdego, kto nie jest zaślepiony fanatyzmem) i będą pomawiać go o brak patriotyzmu, ponieważ najwyraźniej „prawdziwym” patriotą może być tylko ten, kto zgadza się z nimi bezwarunkowo .

Jak na ironię, ci sami ludzie większym szacunkiem i oddaniem darzą często obce państwo - mianowicie państwo watykańskie. Jakąkolwiek krytykę czy próby wyswobodzenia się spod jego wpływu traktują jak atak na Polskę (a raczej na siebie samych). Przykładowo - pamiętam, jak jakiś czas temu Jarosław Kaczyński krytykując Tuska(*) krzyczał o niepodległości (względem Unii Europejskiej), aby za parę dni tak samo donośnie krzyczeć, że Polsce nie wolno zrywać żadnych umów z Watykanem bez zgody tegoż. Mentalność ta jest niestety powszechna wśród Polaków. Większość z nas uważa zapewne, że Polak równa się w domyśle Katolikowi. Ma to swoje odzwierciedlenie w polskim prawie. Za znieważanie symboli narodowych grozi mniejsza kara (1 rok, Art. 137 kk) niż za obrażanie uczuć religijnych(**) (2 lata, Art. 196 kk). Coś podobnego widać również w czymś tak niewinnym, jak pieśni patriotyczne - wiele z nich ma właśnie zabarwienie religijne.

(*) - Nie. Nie jestem zwolennikiem Tuska i nie zamierzam na pewno na niego głosować. Nie jestem też zwolennikiem żadnego innego polityka, chociaż tego lub tamtego mogę w pewnych inicjatywach popierać. Ale jeśli chodzi o Kaczyńskiego, jestem jego zdecydowanym przeciwnikiem.

(**) - Próżno szukać gdziekolwiek definicji owych uczuć. Oznacza to w praktyce, że wyrok zależy tylko i wyłącznie od widzimisię danego sędziego, który najwyraźniej wie najlepiej, co kogo obraża i jakie kto ma uczucia. No i nie rozumiem, dlaczego nasze państwo traktuje swoich obywateli jak małe dzieci, próbując chronić ich delikatne zapewne uczucia.

Ludzie ci często organizują się na wzór nazistów, zrównując się w ten sposób z tymi, których również (podobno) nienawidzą, a którzy chcieli zniszczyć nie tylko nasze państwo, ale cały nasz naród.

Owi „prawdziwi patrioci” posuwają się nawet do tego, że tym, których nienawidzą, odmawiają prawa do bycia (prawdziwym) Polakiem(*). Człowiek żyje od urodzenia w Polsce, mówi po polsku, wychowuje się w polskiej kulturze, pracuje dla dobra polskiego społeczeństwa, a tu nagle przychodzi jakiś palant i mówi mu, że nie jest i nie może być Polakiem, bo on tak powiedział i basta .

(*) - Porównaj z No true Scotsman.

Polskim patriotą jest każdy, kto kocha naszą ojczyznę i gotowy jest dla niej do poświęceń(*). Nieważne, czy jest Katolikiem, Świadkiem Jehowy, Protestantem, Muzułmaninem, Żydem czy Ateistą. Nieważne, czy ma poglądy prawicowe, lewicowe, liberalne czy jeszcze jakieś inne. Nieważne, czy jest hetero, czy homo, cis czy trans. Nieważna płeć, wiek, grupa etniczna/rasa, wykształcenie czy majątek. Nie ma znaczenia, czy krytykuje Polskę i Polaków, ponieważ chce, żeby było lepiej, czy woli siedzieć cicho, bo tak wygodniej. Najważniejsza jest tylko i wyłącznie miłość do ojczyzny. To takie proste, a jednak wielu tego nie rozumie.

(*) - Niekoniecznie musi oznaczać to śmierć w walce czy jakieś inne heroiczne wyrzeczenia.

Polska flaga z godłem. Nasze symbole, z których jesteśmy dumni (a co, może nie ;) ) Autorzy: Aotearoa, Wanted (public domain(*)). Źródło: Wikipedia.

(*) - Ciekawostka (z Wikipedii):
Zgodnie z art. 4 pkt 1 i 2 ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz.U. z 2006 r. Nr 90 poz. 631) nie stanowią przedmiotu prawa autorskiego akty normatywne, ich projekty, urzędowe dokumenty, materiały, znaki i symbole (takie, jak ta flaga).

Na koniec polecam każdemu żądnemu wiedzy filmik do obejrzenia o historii naszego godła... znaczy herbu :

* * *

Już tak całkiem na koniec chciałbym zadać pytanie - czy koniecznie trzeba być patriotą? Odpowiedź brzmi - mam nadzieję, że oczywiście - nie. Ludzie, którzy patriotami nie są, jak najbardziej mogą być dobrymi ludźmi. Pomimo braku odczuć patriotycznych mogą również - co ważne - przyczyniać się, świadomie bądź nieświadomie, do dobrobytu naszego państwa i narodu.

Napisałem wcześniej, że patriotyzm oznacza, mówiąc w skrócie, miłość do ojczyzny i gotowość do poświęceń dla niej. Ja sam, chociaż niby spełniam te warunki, nie czuję się patriotą. Kocham Polskę i chcę, aby żyło się w niej lepiej. Jestem nawet gotowy na pewne poświęcenia z tego powodu. Ale zdaję sobie sprawę, że fakt iż jestem Polakiem, jest poniekąd kwestią „przypadku”. Gdybym urodził się i wychowywał w innym kraju - to tamten kraj darzyłbym miłością. Nie jestem również aż tak oddany naszej ojczyźnie, aby poświęcać dla niej wszystko(*). Poza tym uważam, że o wiele ważniejsze od lokalnych sentymentów jest poczucie przynależności do całej ludzkości (czy też ogólnie - trochę na wyrost na razie - do wszystkich myślących istot).

(*) - A tak na poważnie - ilu z ludzi, którzy mienią się patriotami, byłaby na to gotowa?

Najważniejsze, żeby być „w porządku” wobec innych. Wtedy zyska na tym całe społeczeństwo i co za tym idzie, cały naród (i świat). Patriotyzm jest dodatkiem - bardzo fajnym dodatkiem, z którego można być dumnym, ale tak naprawdę nie jest bezwzględnie do niczego konieczny.

No i warto też pamiętać, że fanatyzm i ksenofobia to nie patriotyzm.

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Value Noise

Value Noise(*) to najprostszy rodzaj szumu(**), który można wykorzystać jako podstawę do generowania różnego rodzaju zjawisk/obiektów (krajobrazy, tekstury, chmury, maski obrazów itp).

(*) - Nie znalazłem polskiego terminu, a nie wiem, jak to przetłumaczyć, żeby jakoś porządnie brzmiało (szum wartości? - nie za bardzo).

(**) - Chodzi o szum gładki - tj. taki, w którym wartości pomiędzy kolejnymi punktami zmieniają się w sposób ciągły.

Najprościej mówiąc - generowanie Value Noise polega na przypisaniu pewnym punktom w przestrzeni losowych wartości, a następnie na interpolacji tych wartości dla punktów znajdujących się pomiędzy nimi.


Ilustracja generowania Value Noise. Punkty rozmieszczone w regularnych odstępach x o losowych wartościach y. Wartości punktów pomiędzy nimi są obliczane za pomocą interpolacji.

środa, 24 kwietnia 2013

Pierwsza rocznica

No więc minął rok, odkąd zacząłem pisać blog. Muszę powiedzieć, że jestem nawet trochę tym faktem zaskoczony. Gdy zaczynałem pisać, nie miałem zielonego pojęcia, jak długo wytrwam, ani co z tego będzie. A później miałem nawet poważne wątpliwości, jeśli chodzi o tworzenie tego bloga. Ale artykuły pojawiały się względnie regularnie (choć rzadko), więc jakoś to tam szło do przodu.

Blog ten zacząłem pisać, aby polepszyć ogólnie swój styl pisania. Nie za bardzo mi to wyszło. Artykuły pisze mi się trudno, a to, co z tego wychodzi, też nie jest najwyższej jakości - i mimo starań nie jestem w stanie nic na to poradzić . Myślałem nawet, aby totalnie zmienić styl pisanych przeze mnie artykułów na coś w rodzaju notatek/wypunktowań, ale, jak już powiedziałem, jakoś to tam idzie do przodu, więc nie będę pod tym względem niczego zmieniał.

Jeśli chodzi o treść artykułów, to również eksperymentowałem trochę z ich wyglądem i ciągle pewnie będę to robił, bo jeszcze nie zdecydowałem się na jakiś jednolity styl, którego chciałbym się trzymać.

Chciałem z okazji rocznicy odświeżyć odrobinę wygląd mojego bloga, pouzupełniać parę rzeczy i przeredagować niektóre strony, ale ostatnio mam tak mało czasu dla siebie, że te zmiany będę wprowadzał stopniowo (i bardzo powoli zapewne).

No cóż, wyszło jak wyszło, ale sam fakt, że wytrzymałem rok (i że zapewne wytrzymam dłużej) jest dla mnie wielkim powodem do zadowolenia .

niedziela, 7 kwietnia 2013

Prawo Little'a

Prawo Little'a to bardzo proste, a zarazem niezwykle przydatne prawo. W swoim podstawowym sformułowaniu ma zastosowanie w kolejkach, ale przy odrobinie wyobraźni można je wykorzystać w wielu innych sytuacjach.

Prawo to mówi, że (uśredniając) liczba L osób w kolejce jest równa iloczynowi szybkości przybywania osób λ oraz czasu W, jaki każda osoba spędza w kolejce:

L = λ W

Nic skomplikowanego i bardzo intuicyjne. Można by wręcz powiedzieć - oczywiste .

Prawo to można wykorzystać do obliczenia przykładowo, ile osób w ciągu sekundy umiera na całym świecie(*). L = 7 miliardów, W = 67,2 lat (średnia ludzka długość życia, źródło: Wikipedia), czyli około 2,12 miliarda sekund. Stąd otrzymujemy λ = 3,3 człowieka na sekundę (jest to ilość śmierci, równa w przybliżeniu ilości urodzeń na sekundę). Odwracając, otrzymujemy, że co 1/3 sekundy rodzi się / umiera człowiek. Trochę smutne.

Dla takiej średniej polskiej wsi (powiedzmy 500 ludzi), przy średniej długości żywocie polaka równym około 75 lat (emeryturka do 70 i 5 lat wolnego przed śmiercią ) otrzymujemy śmierć / narodziny jednego człowieka raz na 55 dni (średnio i w przybliżeniu).

Prawo to można oczywiście zastosować nie tylko do ludzi. Przydaje się ono wszędzie tam, gdzie jest jakiś rodzaj kolejki, jakiś przepływ, niekoniecznie dyskretnych elementów - wody w rzekach, produktów na linii montażowej, procesów itp.

Prawo to ma rzecz jasna swoje ograniczenia. W szczególności prawo to zawodzi, jeśli tempo wejściowe jest różne od tempa wyjściowego. Ale nawet wtedy można je stosować, aby oszacować przynajmniej rzędy wielkości związane z danym procesem. Z tego powodu (oraz dlatego, że jest ono bardzo proste i łatwe do zrozumienia) nadaje się doskonale do tzw. „obliczeń na odwrocie koperty” i do zdroworozsądkowego sprawdzania różnych faktów.

(*) - Wspomniałem o tym w swoim artykule o Prawie naprawdę wielkich liczb.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Kometa PANSTARRS

W drugiej połowie marca tego roku mieliśmy okazje podziwiać kometę C/2011 L4 zwaną potocznie PANSTARRS. A w każdym bądź razie tak to wyglądało w internecie. Ludzie chwalili się swoimi obserwacjami, namawiali do oglądania, pokazywali swoje zdjęcia, bardzo ładne skądinąd.

Jednak, gdy już w końcu zrobiło się jako tako bezchmurnie, i sam wyszedłem obserwować zachodnie niebo, nie zobaczyłem nic, ale to zupełnie nic .

Ostatniego zdatnego do obserwacji dnia udało mi się w końcu, zupełnie przypadkiem, uchwycić kometę w obiektywie aparatu. Efekt był rozczarowujący. Z resztą zobaczcie sami:

Kometa C/2011 L4 (PANSTARRS).
Wykonane przeze mnie 17 marca o 20:45.

Komety nie widziałem gołym okiem, chociaż stałem czasem nawet całą godzinę jak głupi. Nie zaważyłem jej też na żadnym ze zdjęć wykonanych „na ślepo”. Dopiero gdy zacząłem przeglądać bardzo powoli niebo na maksymalnym zoomie (x12), udało mi się ją zauważyć. Jednak łatwo ją było przeoczyć, o czym przekonałem się, gdy ruszyłem aparatem i musiałem odszukać ją jeszcze raz .

Oprócz komety udało mi się uchwycić księżyce Jowisza i to właściwie uważam za większe osiągnięcie (ponieważ wcześniej mi się to nie udawało):

Jowisz oraz jego ksężyce (od lewej: Kallisto, Io+Europa, Ganimedes).
Wykonane przeze mnie 17 marca.

Ogólnie uważam to wydarzenie (przelot komety PANSTARRS) za totalny niewypał. I w ogóle nie rozumiem, dlaczego nie mogłem jej zobaczyć. Może następna kometa (ISON) będzie lepsza.

sobota, 30 marca 2013

Wielkanocne refleksje

Mamy święta Wielkiej Nocy(1) i z tej okazji w mediach obecna jest większa nawet, niż w czasie Bożego Narodzenia, ilość różnego rodzaju treści związanych z wiarą katolicką. Generalnie nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby w naszym społeczeństwie każdy „nie-zbrodniczy”(2) pogląd byłby traktowany na równi, w sposób najzwyczajniej mówiąc uczciwy. Z jakiegoś jednak powodu w katolickiej Polsce pierwszeństwo zawsze ma wiara katolicka, a o innych światopoglądach, jeśli już się wspomina, to często w kontekście minimalizującym ich powagę czy znaczenie, czy wręcz negatywnie(3).

Jako że wiarę straciłem niedawno, ciągle jeszcze przemawiają do mnie, odruchowo niejako, emocje oraz mistyka związana z cierpieniem Jezusa (w końcu te trzy dekady indoktrynacji robi swoje ).

Mniejsza o to, że Jezus cierpiał z powodu „metaforycznej alegorii”, która to historia sama w sobie jest absurdalna(4). Mniejsza o to, że Jezus cierpiał dlatego, że - jako wszechmogący i miłosierny Bóg - musiał widocznie złożyć sam siebie w ofierze samemu sobie na przebłaganie samego siebie (jakby nie mógł po prostu przebaczyć, czy coś).

Jezus, jeden z nas. Nasz brat. Kocha nas. Patrzcie jak bardzo cierpiał. Czyż nie macie serca? Jak możecie go odrzucać? A więc jeśli macie serce, to słuchajcie nas we wszystkim, co mówimy - nawet, gdy mówimy coś innego niż Chrystus(5). Bo jeśli nie, to pewnie jesteście potworami!

Taki moralny szantaż Kościół stosuje już od dwóch tysięcy lat. Nie jest to z pewnością główna jego metoda rozpowszechniania tej religii, ale bez wątpienia jest ona ważna - szczególnie w czasie Wielkanocy.

sobota, 23 marca 2013

Prawo naprawdę wielkich liczb

Prawo naprawdę wielkich liczb mówi, że jeśli ilość jakichś prób jest bardzo duża, w zasadzie należy się spodziewać dowolnie nieprawdopodobnego zdarzenia.

Jako przykład można podać tzw. prorocze sny.

Prorocze sny

Na świecie żyją miliardy ludzi. Każdej nocy wielu z nich śni, często o swoich bliskich. Jak wiadomo, ludzie umierają, czasem na skutek tragicznych wypadków. Prawdopodobieństwo tego, że ktoś wyśni śmierć kogoś bliskiego można w przybliżeniu obliczyć ze wzoru:

P=N*S*B*D

gdzie:
P - „prawdopodobieństwo” wyśnienia śmierci bliskiej osoby
N - wielkość populacji
S - część śniących osób
B - ile z tych snów jest na temat kogoś bliskiego
D - prawdopodobieństwo śmierci kogoś bliskiego

Podstawmy przykładowe dane:

N=7 miliardów, S=1/3 (bo spędzamy na spaniu 1/3 czasu), B=1/10 (z głowy, można wstawić dowolną inną liczbę).

D - można obliczyć z tzw. prawa Little'a. Zakładając, że ilość bliskich osób wynosi około 30, oraz przeciętną długość życia 65 lat, można obliczyć, że prawdopodobieństwo tego, że ktoś bliski umrze w ciągu danego dnia wynosi około 1/800.

Podstawiając, otrzymujemy P=290 tysięcy. Tyle ludzi na całym świecie może codziennie śnić „prorocze sny”. I to przy założeniu, że owe zdarzenia są od siebie niezależne - tj. że nie ma czegoś takiego, jak dar przewidywania przyszłości.

Ujmując to słowami Stanisława Lema:

Jeśli dziesięć milionów mieszkańców wielkiego miasta co nocy śni, to jest właśnie zupełnie prawdopodobne, czyli normalne, że niewielki ułamek tych milionów, np. 24 000 wyśni śmierć jakiejś bliskiej osoby. Z kolei jest też prawdopodobne, że w ciągu najbliższych tygodni komuś z tych 24 000 ludzi zemrze bliska osoba.

(dla tych danych: N*S*B=24 000, D dla okresu 2 tygodni i danych jak wcześniej wyniesie 1/14. P będzie wtedy równe ok. 1700)

Prawdziwe liczby są z pewnością niższe (choćby dlatego, że nie zawsze pamiętamy swoje sny), ale pokazują, że zdarzenia dziwne czy noszące znamiona niesamowitości, czy paranormalności, zdarzają się codziennie bardzo często - tylko dlatego, że przypadki po prostu się zdarzają.

piątek, 15 marca 2013

Mini-ogródek

Każdy na pewno słyszał o bonsai - sztuce hodowania miniaturowych drzewek. Mało kto słyszał też, że można zminiaturyzować nie tylko drzewka, ale całe krajobrazy. Sztuka taka nosi nazwę saikei i oprócz drzewek bonsai używa się w niej prawdziwych skał, gleby i innych naturalnych elementów krajobrazu.

Zawsze fascynowały mnie takie miniaturki, ale nigdy nie posiadałem ani umiejętności, ani cierpliwości, żeby zrobić coś takiego.

Kilka lat temu spróbowałem jednak skomponować taki mini-ogródek z przydomowych roślin. Wyszło jak wyszło, nawet mile dla oka - z resztą, oceńcie sami:

Jak już powiedziałem, użyłem przydomowych roślinek - czyli chwastów. Zaczęły mi się one jednak rozrastać w sposób niekontrolowany (i trudny do opanowania), więc ogródki musiałem po jakimś czasie wyrzucić.

Niedawno natknąłem się w sieci na zdjęcia takich małych ogródków zrobionych w... żarówce. Żarówkę trzeba najpierw opróżnić, a potem można w niej umieścić co tylko się chce (albo zrobić z niej cokolwiek - np. solniczkę i pieprzniczkę ).

Możliwości ograniczone są tylko naszą wyobraźnią. Jest tego tak wiele, że wspomnę tylko pokrótce o niektórych z nich: różnego rodzaju ogródki, akwaria, terraria, doniczki itp; solniczki, pieprzniczki czy nawet pojemnik do gotowania wody na świeczce; różnego rodzaju oświetlenie - lampy naftowe, LED czy inne; statki w butelce żarówce, zamki, krajobrazy; ozdoby (np. choinkowe), klepsydry i wiele, wiele innych. Każdego zainteresowanego odsyłam do internetu, ew. można spojrzeć chociażby tutaj.

Opróżniłem więc starą, przepaloną żarówkę i umieściłem w niej trochę mchu, porostów na gałązkach i kamyków dla urozmaicenia. Nie jest to nic oryginalnego, poza tym jest to pierwsze takie moje dzieło i nie wyszło mi dokładnie tak, jakbym chciał - ale nic straconego, następne pewnie wyjdą lepiej .

Komentarze do zdjęć

Algida - nie bawiłem się w żadne zamazywanie nazwy, bo nie bawię się w takie rzeczy jak kryptoreklamy (czy raczej paniczny przed nimi strach). Jak ktoś chce, to niech je lody z Algidy, a jak nie, to niech nie je. Mi tam smakowały, ale dokładnie tak samo smakowały mi lody innych firm . Pudełka użyłem, bo akurat mi pasowało (z resztą takich pudełek używam po dziś dzień, np. do przechowywania bigosu w zamrażalniku ).

Żarówka - ciężko sfotografować takie ustrojstwo. Odbija zewsząd wszystko, co jest chociaż trochę jaśniejsze od otoczenia i ciężko to wyeliminować nawet filtrem polaryzacyjnym . Najlepszy efekt dało sfotografowanie żarówki z pokazanego na zdjęciu kąta.

Praktyczne uwagi odnośnie opróżniania żarówek

Na tej stronie znajduje się krótki tutorial z obrazkami na temat opróżniania żarówek. Chciałbym dodać od siebie parę uwag na jego temat.

Step 3 - Wyłamywanie ciemnej masy izolacyjnej (nie wiem dokładnie, co to takiego). Masa ta jest twarda, ale krucha - jeśli uda się ją pokruszyć (jakimiś obcążkami najlepiej), to można ją wbić do środka, aby następnie wysypać, lub wyciągnąć pincetą. Wyłamywanie tej masy na zewnątrz może spowodować powyginanie gwintu.

Step 4-7 - Po wyłamaniu masy izolacyjnej wsuwamy śrubokręt, aby wyłamać wystającą rurkę. Powstaje wąska wnęka (to, na czym trzymają się włókna żarówki - słupek). Zakończona jest ona na końcu małym otworem powstałym po wyłamaniu wspomnianej rurki - wkładamy w ten otworek śrubokręt gwiazdkowy i kręcimy, aż słupek pęknie. Następnie jakimś śrubokrętem musimy delikatnie (żeby nie stłuc ścianek żarówki) wyłamać pozostałe części słupka, aż otrzymamy w miarę okrągły otwór na dnie żarówki). Wszystkie resztki możemy wysypać, albo wyciągnąć pincetą.

Step 8-9 - Powinno wystarczyć przepłukanie wodą z płynem do mycia naczyń.

Tutaj znajduje się kolejny tutorial, który wspomina o tym, o czym piszę wyżej - ale wolałem to napisać po polsku i konkretnie - dla siebie i każdego, kto chciałby z tego skorzystać.

czwartek, 14 marca 2013

Pi

Dzisiaj jest 14 marca. Jeśli zapisać tę datę w odpowiedni sposób, dostaniemy 3.14 - czyli przybliżenie liczby pi. Dlatego niektórzy ludzie obchodzą dziś święto tej bardzo ważnej skądinąd oraz ciekawej liczby. Jako że symbol π wymawia się po angielsku paj (pie - ciasto), na święto liczby pi piecze się okrągłe ciasta .

Pi, nazywana również na cześć Ludolpha van Ceulena ludolfiną, jest zdefiniowana jako długość obwodu koła do długości jego średnicy (w geometrii euklidesowej). Oznacza się ją grecką literą π od słowa περίμετρον – perimetron, czyli obwód.

Liczba ta ma niesamowitą ilość zastosowań, dlatego nawet nie będę ich tu wyliczał. Występuje w matematyce i fizyce dosłownie wszędzie, czasem w najmniej spodziewanych miejscach (np. przy rzucaniu zapałkami, czy nawet w równaniu opisującym zasadę nieoznaczoności Heisenberga: Δ x Δ px = h 4π )

Liczba π jest liczbą rzeczywistą. Nie jest wymierna i w dodatku jest liczbą przestępną (dlatego nie można zrobić kwadratury koła). Oznacza to, że nie można jej ani łatwo zapisać, ani obliczyć.

Można ją jednak przybliżać na różne sposoby liczbami wymiernymi - w dosyć prosty sposób i z dosyć dużą dokładnością. Starożytni babilończycy przybliżali ją jako 31/8(*). O wiele lepsze przybliżenie daje 31/7 (błąd jest mniejszy od 1/20 procenta). Jeszcze lepsze przybliżenie daje łatwa do zapamiętania liczba 113355(**) - trzeba ją tylko podzielić na dwie części (jako napis) i większą część zapisać w liczniku, a mniejszą w mianowniku:

113355 -> 113 | 355 -> 355/113

Błąd jest tak mały (10-7), że nie liczy się go nawet w procentach - i to przybliżenie całkowicie wystarcza do jakichkolwiek praktycznych obliczeń (tak po prawdzie wystarcza nawet 31/7).

piątek, 8 marca 2013

Obsługa plików w Javie

Obsługa plików w Javie jest wg. mnie rozwiązana trochę dziwnie. Ale ja programowałem głównie w C++ (w innych językach również, ale bez grzebania się w plikach), więc może się czepiam.

Tak czy siak, muszę się tego nauczyć i zanim wejdzie mi to w krew, postanowiłem sobie to zapisać.

Po pierwsze, z jakiegoś jeszcze dla mnie niejasnego powodu, operacje na plikach muszą zawierać się w bloku try-catch:

try {
    //operacje na plikach
}
//można użyć bardziej specyficznego kodu
//w szczególności przechwytywać konkretne wyjątki
//to jest tylko tak orientacyjnie
catch(Exception e) {
    e.printStackTrace();
}

Następnie musimy otworzyć jakiś plik. Ogólna rada jest taka:

FileReader / FileWriter - dla plików tekstowych

FileInputStream / FileOutputStream - dla innych (binarnych, z niestandardowym kodowaniem...)

wtorek, 5 marca 2013

Męty ciała szklistego

Męty ciała szklistego.
Autor: Acdx (public domain).
Źródło: Wikipedia.

Czy zdarzyło się komuś z was widzieć przed oczami jakieś takie robaczki, czy coś w tym stylu? Zawsze myślałem, że to jakieś brudy na powierzchni oka.

Kiedyś przez krótki czas myślałem nawet, że w skutek dyfrakcji czy interferencji widzę zarysy bakterii pływających na powierzchni mojego oka .

Okazuje się jednak, że są to zanieczyszczenia gromadzące się wewnątrz oka ! A konkretnie w tzw. ciele szklistym oka.

Robaczki owe noszą swojską nazwę mętów ciała szklistego (ang. floaters, łac. Muscae volitantes - latające muszki).

Są one widoczne dlatego, że rzucają cień na siatkówkę oka (są przezroczyste, ale różnią się gęstością od ciała szklistego, więc załamują światło).

Przyczyny ich powstawania są różne i generalnie nie stanowią one żadnego złego objawu ani nie zagrażają naszemu zdrowiu ani pracy oka. Dlatego nie ma sensu się nimi przejmować - szczególnie, że nie ma skutecznych metod ich usuwania. Jest to po prostu coś, co się nabywa wraz z wiekiem - jak zmarszczki czy żółte zabarwienie białka oczu (twardówki).

Czasem oczywiście, jeśli takich mętów nagromadzi się naprawdę dużo, może to być objawem jakiejś choroby - ale są one widoczne dla okulisty w trakcie zwykłego badania, więc też nie trzeba raczej z tego powodu panikować i biegać po niewiadomo jakich specjalistach.

Jeśli ktoś jest w stanie zobaczyć owe robaczki (zjawisko to ma nawet swoją własną nazwę - myodesopsia), to może nawet - jeśli naprawdę mu się nudzi - pobawić się w próbę uchwycenia takiego robaczka w centrum pola widzenia .

poniedziałek, 25 lutego 2013

Panspermia

Wiemy, że niektóre prokarionty, a nawet organizmy wielokomórkowe, potrafią przetrwać w skrajnych warunkach panujących w przestrzeni kosmicznej. Niektórzy naukowcy wysnuli więc hipotezę tzw. panspermii, wg. której życie na Ziemi przywędrowało z kosmosu.

Hipoteza ta nie wyjaśnia rzecz jasna pochodzenia życia jako takiego, a jedynie skąd życie wzięło się na planecie Ziemia. Problem z tą hipotezą jest jednak taki, że tak po prawdzie ona niczego nie wyjaśnia. Nie wiemy co prawda, jak powstało życie na Ziemi, ale nie znamy również żadnych dowodów ani argumentów przemawiających za panspermią, dlatego wyrzucanie tego pytania w kosmos niczego nie zmienia, a jedynie komplikuje niepotrzebnie całą zagadkę. Poza tym posiadamy już całkiem niezłe pojęcie, w jaki życie mogło powstać (podpowiedź: nie potrzeba żadnych cudów-niewidów), co czyni tę hipotezę zupełnie zbędną i jeszcze mniej prawdopodobną (szczególnie, że w naszym układzie Ziemia jest jedynym znanym obiektem, na którym istnieje życie).

Okazuje się jednak, że odwrotna hipoteza panspermii - mówiąca o tym, że życie które powstało na Ziemi mogło zawędrować na inne planety układu słonecznego, jest całkiem prawdopodobna.

Niedawno natrafiłem na ciekawy artykuł, w którym autor szczegółowo opisuje wyliczenia naukowców dotyczące prawdopodobieństwa trafienia kawałków Ziemi (powstałych wskutek uderzenia olbrzymiej asteroidy) na różne obiekty układu słonecznego. Okazuje się, że szanse na to, że coś zawierającego ziemskie żyjątka trafi na Marsa, czy nawet do Unii Europejskiej na Europę są naprawdę duże.

Oczywiście inna sprawa, czy na tych ciałach życie, jeśli już tam jakoś dotrze, będzie się mogło rozwijać. Każdego zainteresowanego odsyłam z resztą do wspomnianego artykułu, w którym można przeczytać więcej ciekawych rzeczy.


Do poczytania

sobota, 23 lutego 2013

Generator liczb losowych: losowanie z przetasowaniem

Niezależnie od tego, jak dobrego generatora liczb pseudolosowych używamy, zawsze chcielibyśmy, aby te liczby były jeszcze bardziej losowe.

Czytając kiedyś książkę o sieciach neuronowych natknąłem się na modyfikację standardowego generatora, która używała dodatkowej tablicy, w której przechowywane były kolejne wyniki ze standardowego generatora i z której pobierane były „losowo” wyniki owego ulepszonego generatora.

W tekście nie wyjaśniono dlaczego tak, a nie inaczej, ale dano wskazówkę, gdzie szukać. W „The Art of Computer Programming” Donalda Knutha (cz. 2) można znaleźć algorytm, który w teorii powinien polepszać losowość praktycznie rzecz biorąc dowolnego generatora liczb pseudolosowych (nawet takiego niezbyt dobrego).

Polega on na tym, że otrzymane z generatora liczby wrzuca się do tablicy o dowolnej wielkości (*), po czym się te liczby tasuje - z tym że oczywiście można to tasowanie przeprowadzać na bieżąco (por. losowanie z koszyka).

(*) - Na ogół dla wygody przyjmuje się wielkość około 100, we wspomnianej książce o sieciach neuronowych autor przyjął wielkość 97.

Opis algorytmu wygląda tak:

  1. Wypełnij tablicę V[] o rozmiarze k kolejnymi liczbami pseudolosowymi.
  2. Przypisz do zmiennej Y kolejną wylosowaną liczbę.
  3. Wylosuj indeks j w tablicy V[]: j=k*Y/m; gdzie m - moduł w generatorze liczb pseudolosowych (maksymalna możliwa do wylosowania liczba + 1).
  4. Wyciągnij z tablicy V[] element na pozycji j i przypisz do zmiennej Y: Y=V[j];
  5. Wstaw na miejsce wyciągniętego elementu V[j] nową liczbę losową.
  6. Zwróć liczbę losową ze zmiennej Y.

wtorek, 19 lutego 2013

Mikołaj Kopernik

Mikołaj Kopernik (1473 - 1543)
Autor: nieznany (public domain).
Źródło: Wikipedia.

19 lutego 1473r. w Toruniu urodził się jeden z najsławniejszych naukowców i ogólnie ludzi, Mikołaj Kopernik. Dzisiaj obchodzimy 540-tą rocznicę tego wydarzenia.

Nie zamierzam się dużo o nim rozpisywać - w internecie można znaleźć dosyć wyczerpujących materiałów. Chciałbym tylko wspomnieć z okazji jego urodzin o jego najbardziej znanych osiągnięciach i o tym, co mi się z nim najbardziej kojarzy.

Przede wszystkim Kopernik jest znany ze swojego dzieła pod tytułem „De revolutionibus orbium coelestium” czyli o obrotach sfer niebieskich. W książce tej zawarł wykład na temat heliocentryzmu.

Jak na tamte czasy był to wielki przewrót światopoglądowy i książka ta z miejsca uznana została za herezję . Najpierw próbowano zmieniać jej wymowę(*) i pomniejszać jej znaczenie, aby wpisać ją później (1616r.) do Indeksu ksiąg zakazanych. „O obrotach...” zostało usunięte z Indeksu dopiero w 1835r.

(*) - Że to „tylko teoria” służąca do wygodnego opisu matematycznego ruchu planet (oprócz Ziemi). Gdzieś już coś takiego słyszałem...

sobota, 16 lutego 2013

Generator liczb losowych: losowanie z koszyka

Zwykła funkcja losująca (random()) zwraca liczby, które są (w teorii) niezależne od tego, co wylosowało się wcześniej. Oznacza to, że czasem możemy otrzymać długie serie tych samych liczb, co często jest niepożądane. Stosuje się różne techniki, aby temu zapobiegać.

Jedną z najprostszych jest losowanie „z koszyka” - losujemy liczbę z pewnego zestawu, wyciągamy ją z tego zestawu i odkładamy na bok. Gdy zestaw zrobi się pusty, wkładamy z powrotem wszystkie liczby do zestawu i powtarzamy całą procedurę od nowa. Przypomina to trochę wyciąganie kul / kartek z numerami z koszyka / urny itp.

W praktyce nie musimy oczywiście implementować tego dokładnie w taki sposób. Przestawiona niżej funkcja losuje liczbę z tablicy z zadanymi wartościami, zmniejszając za każdym razem zakres losowania i wyrzucając wylosowaną liczbę poza ten zakres.

//Jakiś zestaw liczb, może być wpisany na sztywno
//albo generowany w programie.
int zestawLiczb[iloscLiczb];

//Zakres bieżącego losowania.
//Początkowo losujemy z całego zestawu.
int zakresLosowania=iloscLiczb;

int losujLiczbe(void)
{
  int i, x;

  //losujemy liczbę z zakresu losowania, zmniejszając zakres
  i=random(zakresLosowania);
  zakresLosowania--;
  x=zestawLiczb[i];

  //wyrzucamy wylosowaną liczbę poza nowy zakres losowania
  //zamieniając ją z (pierwszą) liczbą spoza tamtego zakresu
  zestawLiczb[i]=zestawLiczb[zakresLosowania];
  zestawLiczb[zakresLosowania]=x;
  if(zakresLosowania==0) zakresLosowania=iloscLiczb;

  //zwacamy wylosowaną liczbę
  return x;
}

Tego typu losowanie przydaje się na przykład w grach. Szczerze mówiąc na algorytm ten natrafiłem, gdy szukałem informacji na temat Tetrisa, który w taki właśnie sposób generuje nowe klocki.

W serii TGM zastosowano metodę generowania „przyjaznych” sekwencji klocków polegającą na tym, że przechowuje się w historii 4 ostatnio wylosowane klocki. Program następnie losuje klocek tak długo, aż trafi na jakiś spoza historii (losuje z trzech pozostałych).

czwartek, 14 lutego 2013

Mit płaskiej ziemi

Niedawno obejrzałem sobie film pt. „Ancient Aliens Debunked”(*), z którego dowiedziałem się, tak jakby mimochodem, bardzo ciekawej rzeczy.

(*) - Film ów krytykuje pewien dokument wyemitowany na History Channel (!) w którym zwolennicy tzw. paleoastronautyki za pomocą przekłamań, totalnych kłamstw oraz argumentów z ignorancji starali się przekonać widzów, że starożytne cywilizacje miały kontakty z kosmitami. Film przydługawy (3 godziny), ale podzielony wygodnie na krótkie części (w postaci linków w opisie). Gorąco polecam każdemu (pod sam koniec autor traci jakby swoje racjonalne podejście do omawianego tematu, ale absolutnie nie psuje to całości).

Flammarion, rycina z 1888 roku
przedstawiająca podróżnika wystawiającego głowę
poza sklepienie niebieskie.
Autor: anonimowy (public domain).
Źródło: Wikipedia.

Powszechnie sądzimy, że ludzie w średniowieczu uważali, iż Ziemia jest płaska. Otóż nic bardziej mylnego! Oczywiście - wśród zwykłych ludzi taki pogląd mógł być nawet bardzo rozpowszechniony, ale wśród ludzi wyedukowanych dominował pogląd, że Ziemia ma kształt kuli. Wiedza ta pochodziła, jak można się domyślać, z badań greckich uczonych (np. Eratostenesa, który jako pierwszy obliczył obwód Ziemi). Co ciekawe, zdawano sobie w pełni sprawę z konsekwencji kulistości naszej planety (np. z istnienia różnych stref czasowych).

wtorek, 12 lutego 2013

Karol Darwin

Karol Darwin w wieku 45 lat.
Autorzy: Henry Maull, John Fox
(public domain). Źródło: Wikipedia.

204 lata temu urodził się Karol Darwin (1809 - 1882) - jeden z najsławniejszych i uznawany za jednego z największych naukowców na świecie. Jako pierwszy(*), razem z Alfredem Russelem Wallace'em, wyjaśnił zjawisko ewolucji proponując jako główny jej mechanizm dobór naturalny.

(*) - Teoria Darwina nie była pierwszą próbą wyjaśnienia mechanizmów ewolucji. Przed Darwinem wielu jeszcze uczonych próbowało rozwiązać tę zagadkę. Na szczególną uwagę zasługuje teoria Lamarcka, która była pierwszą pełną i naukową teorią ewolucji. Teoria Darwina była jednak pierwsza, która w miarę poprawnie wyjaśniała fenomen ewolucji biologicznej.

Znany jest nie tylko z tego, że zaproponował swoją teorię ewolucji. Każdy, kto choć trochę o nim słyszał, wie z pewnością o podróży statkiem Beagle, w czasie której dokonał wielu odkryć oraz zgromadził materiały dowodowe mające poprzeć jego teorię. Był obeznajmiony nie tylko z biologią, ale również z geologią (i wieloma innymi dziedzinami wiedzy), co z pewnością pomagało mu w karierze naukowej.

Najbardziej chyba znana
karykatura Karola Darwina.
Autor: nieznany (public domain).
Źródło: Wikipedia.

Wiekopomnym dziełem Darwina była książka: „O powstawaniu gatunków”, ale nie był to jego jedyny wkład w rozwój nauki. Oprócz napisania innych książek dotyczących ewolucji Darwin prowadził również liczne badania z dziedziny zoologi, botaniki czy ekologii.

Zaproponowana przez Darwina teoria była tak radykalna, że niektórzy ludzie z powodów ideologicznych odrzucają ją do dziś. Jak można się spodziewać, ludzie tacy zamiast odpierać argumenty na rzecz wspomnianej teorii wolą uciekać się do oszczerstw. I tak - Darwin był oskarżany o bycie rasistą, o to, że jego teoria była źródłem nazistowskich zbrodni itp. Co ciekawe, ci sami ludzie często powtarzają plotkę, jakoby Karol Darwin nawrócił się na łożu śmierci (*) - nie mogąc się najwyraźniej zdecydować, czy wolą przeciągnąć wielkiego naukowca „na swoją stronę”, czy zdemonizować go jako „swojego wroga”.

(*) - Miałoby to w jakiś dziwny sposób być dowodem na to, że teoria ewolucji jest fałszywa.

sobota, 2 lutego 2013

Grawitacja Ziemi

W poprzednim artykule liczyłem grawitację jednolitej kuli i sfery. A co jeśli dany obiekt nie jest jednolity? Jeśli składa się z różnych materiałów o różnej gęstości?

Przykładem takiego obiektu jest Ziemia, która składa się z warstw o różnym składzie chemicznym i o różnej gęstości - co więcej, gęstość każdej warstwy zmienia się w zależności od głębokości.

Warstwagrubość (km)promień
zewnętrzny
gęstość (g/cm3)
dolnagórna
Skorupa3063702,92,2
Płaszcz górny69063404,43,4
Płaszcz dolny217056505,64,4
Jądro zewnętrzne2260348012,29,9
Jądro wewnętrzne1220122013,112,8
Struktura Ziemi. Źródło: The interior of the Earth by Eugene C. Robertson.
Zmniejszyłem grubość płaszcza górnego, ponieważ suma przekraczała średnicę Ziemi, poza tym grubość płaszcza górnego znacząco odbiegała od wartości znalezionych na Wikipedii. Pozwoliłem też sobie zaokrąglić nieco podane wartości. Nie powinno mieć to jednak większego znaczenia dla potrzeb tego artykułu.

Zanim odpowiem na to pytanie, przytoczę parę wniosków z poprzedniego artykułu:

  1. Grawitację na zewnątrz kuli / sfery możemy liczyć tak jakbyśmy liczyli grawitację punktu materialnego.
  2. Grawitacja wewnątrz kuli w odległości od środka równej r może być liczona jako grawitacja na powierzchni wewnętrznej części kuli o promieniu r - gdyż warstwy nad tym punktem tworzą sferę, w związku z czym nie wnoszą nic do wynikowej grawitacji.

Czyli aby obliczyć grawitację wewnątrz Ziemi w punkcie r, musimy wiedzieć ile wynosi masa wyciętej z Ziemi kuli o promieniu r.

piątek, 1 lutego 2013

Grawitacja kuli i sfery

Jak obliczyć grawitację punktu materialnego wie chyba każdy - nawet jeśli nie pamięta szczegółów, to wie że jest jakiś tam prosty wzór:

Fg = G M m r2

Trochę gorzej już z grawitacją kuli. Nie wiem, jak jest teraz, ale gdy ja chodziłem do szkoły nie uczono nas o tym, że grawitacja wewnątrz jednolitej kuli spada liniowo do zera(*) w środku kuli (to że w samym środku powinno być zero, można było się domyślić samemu).

ag m r

Na zewnątrz kuli grawitacja spada zgodnie z klasycznym wzorem Newtona.

(*) - Przeczytałem o tym kiedyś w jakimś zestawie ćwiczeń - nie pierwszy taki przypadek, kiedy dowiedziałem się czegoś interesującego i względnie ważnego nie z podręczników, które są chyba z roku na rok coraz bardziej okrajane, tylko skądś indziej. Postanowiłem więc napisać program symulujący grawitację kuli. Wyniki które otrzymałem potwierdzały to, co przeczytałem.

Liniowy spadek grawitacji wewnątrz kuli wynika z ogólnych praw grawitacji i udowodnienie tego wykracza poza moje umiejętności. Dlatego po prostu zakładam, że skoro inni to udowodnili, tak jest faktycznie i bazując na tym fakcie chcę tylko wyprowadzić o własnych siłach wzór na grawitację wewnątrz sfery. Można by też pójść w drugą stronę, ale nie ma to dla potrzeb tego artykułu żadnego znaczenia.

Dokładny wzór (na stałą) można wyprowadzić sobie samemu zauważając, że wartość siły musi zmieniać się płynnie (nie może być przeskoków) - więc wartość siły z jednego wzoru i drugiego w punkcie r=R (promienia kuli) musi być identyczna:

a = G m R2 = C m R

gdzie C - niewiadoma stała. To daje nam

C = G R3

czyli grawitacja wewnątrz kuli jest równa

a = G m r R3

gdzie R - promień danej kuli.

środa, 30 stycznia 2013

Polskie prawo chroni przestępców

No, nie tak do końca, rzecz jasna. Ale zdarza się.

Ale zacznijmy od tego, co mnie tak poruszyło, że postanowiłem napisać ten artykuł.

Oglądałem sobie jakieś tam wiadomości, czy fakty - już nie pamiętam (przyszedłem, gdy rodzina była już w trakcie oglądania) i usłyszałem co następuje:

Kierowca taksówki wyjechał z drogi podporządkowanej pomimo, że nadjeżdżały samochody. Był już na swoim pasie, gdy uderzył w niego samochód biorący udział w nielegalnych wyścigach, który znacznie przekroczył dozwoloną prędkość. W wyniku kraksy zginęła jedna osoba (19 letnia dziewczyna stojąca w tłumie widzów).

Kto powinien odpowiadać za śmierć tej dziewczyny?

Każdy normalny odpowiedziałby chyba, że osoba biorąca udział w owych wyścigach (obydwie osoby)(*). Ale wg. polskiej prokuratury (podkreślam - pomimo odmiennej opinii biegłych) - winnym śmierci tej osoby jest kierowca taksówki. Kierowca, który przekroczył szybkość będzie świadkiem na procesie taksówkarza (będzie odpowiadał za przekroczenie prędkości).

Normalnie nie wiem, co powiedzieć.

(*) - Kierowca taksówki nie jest tu oczywiście bez winy. Ale robienie z niego jakiegoś kozła ofiarnego - wbrew zdrowemu rozsądkowi i opinii biegłych, jest wg. mnie chore. Trudno było mi sprawdzić szczegóły wypadku - w internecie znajdywałem tylko ogólniki, dlatego opieram się na tym co zobaczyłem i usłyszałem w programie telewizyjnym. A z tego co zobaczyłem wynikało, że taksówkarz był tutaj najmniej winny - znajdował się już na swoim pasie, gdy nadjechały ścigające się samochody. Wg. wypowiedzi ludzi w internecie, kierowca ów nie pierwszy raz łamie prawo - ale to nie czyni go automatycznie winnym śmierci dziewczyny.

To nie jedyny taki przypadek.

Pamiętam sprawę z bardzo dawna już, ale takich spraw było i będzie pewnie więcej, gdy osoba która została napadnięta, odpowiadała przed sądem za pobicie swoich napastników. Wg. kodeksu karnego nazywa się to „przekroczeniem granic obrony koniecznej” (Art. 25 kodeksu karnego, jeśli dobrze odczytuję te prawnicze hieroglify).

Niedawno w Teleekspressie pokazywano człowieka, który obronił się przed włamywaczem szczując na niego psa - nie wiem, czy miał odpowiadać za coś, ale prokuratura w tej sprawie również sprawdzała, czy nie doszło do popełnienia przez ofiarę przestępstwa!

Do innych przykładów można zaliczyć szefów mafii wypuszczanych na wolność za kaucją (zwykłego obywatela nie stać z reguły na kaucję), brak lub opóźniona i neefektywna reakcja ze strony policji na zawiadomienia o przestępcach grożących zwykłym ludziom itp. Przestępcy mogą wygrać proces o zniesławienie lub naruszenie dóbr osobistych w przypadku, gdy się źle z nimi obchodzić - zwykłego obywatela czeka w takim wypadku z reguły rachunek za koszty procesu. Należy też wspomnieć, że w Polsce na przestępcę w zakładzie karnym przeznacza się więcej pieniędzy, niż na dziecko w sierocińcu.

Ogólnie można odnieść wrażenie (chciałbym wierzyć, że to tylko wrażenie), że z prawem łatwiej jest wygrać przestępcy niż zwykłemu obywatelowi. Po pierwsze taki przestępca jest często lepiej sytuowany niż przeciętny obywatel - a mając więcej pieniędzy w sądzie można więcej, bo stać na lepszego adwokata. Zwykły człowiek będzie się starał współdziałać z sądem i prokuraturą - z obawy przed karą, ale także ze zwykłej praworządności. Przestępca będzie miał w d*** jakiekolwiek przepisy czy prawo, będzie kręcił, opóźniał itp. Poza tym prawo jest tak skonstruowane, że nawet skazany przestępca może z niego wyciągnąć tyle korzyści, ile się da - włączając w to nawet jakiegoś rodzaju odwet na ofierze.

Rozumiem, że prawo (nie tylko polskie) nie jest w stanie przewidzieć wszystkich możliwych przypadków, dlatego skonstruowane jest tak, aby starało się być „bezpieczne” - tj. aby nie krzywdziło niesłusznie oskarżonych (mówię m.in. o domniemaniu niewinności, ale nie tylko) - jest to ważne i tak właściwie powinno być, ale to powoduje, że w niektórych sytuacjach przepisy bywają absurdalne i krzywdzą poszkodowanych, zamiast ich chronić. A przecież oprócz prawa jest jeszcze coś takiego jak zdrowy rozsądek! Jednak wielu sędziów czy prokuratorów zdaje się o tym zapominać i woli się zdać na ślepe przepisy.

Prawo jest dla ludzi, a nie na odwrót!

niedziela, 27 stycznia 2013

Generator liczb losowych: rozkład dyskretny

Jeśli ktoś grał przykładowo w Diablo (lub inne gry), to być może spotkał się z tabelkami opisującymi z jakim prawdopodobieństwem wypadnie dany przedmiot. Ja sam bawiłem się kiedyś pisaniem gierek (nawet napisałem taką jedną gierkę RPG (totalnie biedna) - ale to inna historia) i spotkałem się z tym właśnie problemem - w jaki sposób skutecznie losować jakąś liczbę(*) z zadanym prawdopodobieństwem?

(*) - Wszystko w informatyce można sprowadzić do liczb. W tym przypadku - indeks w tablicy z przedmiotami.

Podejście naiwne jest takie, żeby wypisać w tabeli względne częstości każdej rzeczy, następnie wylosować jakąś liczbę (z zakresu od 0 do suma_częstości-1) i odejmować każde z tych prawdopodobieństw aż liczba zrobi się mniejsza od 0. Wtedy dana rzecz zostaje wylosowana.

Można tę metodę zaimplementować niejako w drugą stronę: tabelę z częstościami przekształcić w taki sposób, aby dla każdej rzeczy zsumować jej częstość z częstościami wszystkich poprzednich rzeczy. Następnie wylosować jakąś liczbę i porównywać po kolei z sumowanymi częstościami - jeśli liczba zrobi się większa lub równa danej sumie, losujemy poprzednią rzecz.

Podejście naiwne

[spis treści]
int n; //dana ilość rzeczy
int prob[n]; //dana tablica ze względnymi częstościami
int losuj[n]; //tworzona tablica z sumowanymi częstościami

//inicjacja tablicy losującej
void inicjuj()
{
  int i;
  
  for(i=1; i<n; ++i) losuj[i]=prob[i-1]+prob[i];
}

//funkcja losująca
int losuj_pozycje()
{
  int i, p;
  
  p=random(losuj[n-1]);
  for(i=0; losuj[i]<p; ++i);
  return i;
}

Podejście naiwne jest bardzo łatwe do zrealizowania, ale jest też wolne - ma złożoność liniową. Dla dużej ilości pozycji i dla dużej ilości losowań spowolnienie wykonywania programu może być zauważalne.

Niedawno jednak natrafiłem na algorytm, który po zbudowaniu (dosyć szybkim) tabeli losującej pozwala na losowanie danej pozycji ze złożonością O(1) - innymi słowy jest tak szybkie, jak zwykłe losowanie. Jako ciekawostkę powiem, że na ten algorytm natrafiłem w artykule dotyczącym ... genetyki. Jak widać informatyka nie znajduje zastosowania tylko w grach .

Algorytm ten nazywa się „Metoda Aliasów Vosego” i należy do rodziny metod aliasów pozwalających szybko losować wg. dyskretnego rozkładu prawdopodobieństwa (inaczej mówiąc - wg. zadanego dla każdego elementu prawdopodobieństwa).

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Pułapki na myszy

Jesienią, gdy zaczyna się zimna pora roku, do domów zaczynają się schodzić myszy. Niektórzy, aby pozbyć się tego niewielkiego, ale uciążliwego problemu, załatwiają sobie koty, albo kupują standardowe pułapki na myszy. Jednak ani obecność kota w domu, ani zastawione pułapki nie dają większych efektów.

Teraz mamy co prawda środek zimy, problem jest jednak aktualny. Dlatego postanowiłem napisać o różnych rodzajach pułapek, które przetestowałem.

Pomysły na te pułapki znalazłem w sieci, gdzie znaleźć można różnego rodzaju pomysły na pozbywanie się z domu gryzoni. Z zadowoleniem muszę stwierdzić, że pułapki te, chociaż proste w działaniu i wykonaniu, są skuteczne i na stan obecny nie jestem świadomy obecności ani jednej myszy w moim domu.

czwartek, 10 stycznia 2013

Pomarszczone palce po kąpieli

Pomarszczony palec.
Autor: Fir0002/Flagstaffotos. Źródło: Wikipedia.

Każdy, kto zbyt długo siedział w kąpieli z pewnością zauważył, że pomarszczyła mu się skóra na palcach (dłoni i stóp).

Zawsze myślałem, że to dlatego, że woda zmywa ochronną warstwę łoju ze skóry, która nasiąka potem wodą. To samo wytłumaczenie słyszałem od innych i czytałem o nim tu i ówdzie.

Okazuje się, że to nie jest prawda.

W 1935 roku odkryto, że osobom z uszkodzonym nerwem pośrodkowym skóra zanurzona w wodzie nie marszczy się - co sugerowało, że układ nerwowy odgrywa kluczową rolę w tworzeniu się zmarszczek na palcach. Niedawne badania (Einar P.V. Wilder-Smith, Adeline Chow (2003); Einar P. V. Wilder-Smith (2004)) wykazały, że efekt jest spowodowany tzw. wazokonstrykcją - tj. obkurczaniem się naczyń krwionośnych. Woda najprawdopodobniej zapoczątkowuje całą reakcję, ponieważ zaburza równowagę elektrolityczną w skórze (czyli nasiąkanie skóry wodą ma z tym jednak coś wspólnego ).

Właśnie skończyłem też czytać artykuł (dzięki któremu zresztą się o tym dowiedziałem), który mówił o pewnym badaniu dotyczącym zalet ewolucyjnych takiego obkurczania się palców.

Jako pluralista(*) uważam, że nie wszystko musi dawać przewagę w „walce o byt”. Niektóre rzeczy upowszechniają się w populacjach „na doczepkę”, a inne po prostu się zdarzają. Jednak we wspomnianym badaniu sprawdzano, czy pomarszczone palce dają jakąś przewagę przy manipulowaniu przedmiotami. Okazuje się, że tak - ale tylko w przypadku, jeśli przedmiot jest wilgotny. Być może więc owo marszczenie się rzeczywiście dawało jakąś przewagę naszym przodkom w - przykładowo - zdobywaniu pożywienia w zbiornikach wodnych(**).

(*) - Pluralista w biologii ewolucyjnej to ktoś, kto jest świadomy istnienia i działania wielu różnych mechanizmów ewolucyjnych (selekcja, dryf, mutacje). Przeciwieństwem pluralizmu jest adaptacjonizm, wg. którego jedynym liczącym się mechanizmem jest dobór naturalny. Ja sam co prawda biologiem nie jestem, ale ewolucją interesuję się amatorsko.

(**) - W komentarzu pod artykułem ktoś napisał, że to popiera hipotezę wodnej małpy. Wg. mnie ta cecha jest neutralna względem tej hipotezy, ponieważ przystosowanie to - jeśli rzeczywiście jest to przystosowanie (patrz poprzedni przypis) - mogło powstać w jakimkolwiek środowisku. Jedyne wymaganie jest takie, że nasi praprzodkowie musieli poświęcać sporo czasu na zdobywanie pożywienia w wodzie - ale nie koniecznie w głębinach, pływając. Wystarczyłby zwykły brzeg strumyka.

* * *

Uzupełnienie

Nie czytałem oryginalnej pracy (nie interesowało mnie to aż tak bardzo), i chociaż podejrzewałem, ze hipoteza o marszczących się palcach jako adaptacji wygląda na mocno naciąganą, to nie jestem aż takim ekspertem, abym mógł to wykazać. Dlatego starałem się napisać w miarę wyważony artykuł, który nie odrzuca ad hoc hipotezy przystosowawczej.

Jednak moje podejrzenia okazały się słuszne. T. Ryan Gregory na swoim blogu Genomicron opisał z punktu widzenia biologa ewolucyjnego, co dokładnie jest nie tak z tą hipotezą i z pracą naukową, która stara się ją poprzeć.

Oto parę z problemów:

  • Dlaczego marszczenie się trwa tak długo (no tak - mogłem sam na to wpaść)?
  • Dlaczego efekt jest najsilniejszy w ciepłej wodzie (w naturze nie ma zbyt wiele ciepłej wody)?
  • Skoro to jest adaptacja służąca do odprowadzania wody i polepszenia chwytu, dlaczego silnie zależy od zasolenia i pH wody?

No i najważniejsze - jeśli to ma być adaptacja, to ta konkretna cecha musi być dziedziczna i podlegać zmienności - a tego w tym przypadku nie wiadomo.

Niektórych faktów nie znałem, ale w sumie mogłem sam dojść do podobnych wniosków (pytań). No cóż, nic straconego - człowiek uczy się całe życie .