Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Prawa człowieka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Prawa człowieka. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 8 listopada 2021

Prof. Hartman o aborcji

Dawno, dawno temu napisałem coś niecoś o moich poglądach na kwestię aborcji. Było to napisane niezgrabnie, w artykule poruszyłem tak naprawdę kilka tematów, więc wyszło jak wyszło

Wczoraj przeczytałem artykuł profesora Hartmana o aborcji. Nieczęsto się z nim zgadzam - zdaję sobie sprawę, że jest człowiekiem ode mnie mądrzejszym, ale czasami wnioski, które płyną z jego rozumowania są chyba po prostu nieprzemyślane, albo opinie przezeń wygłaszane są arbitralne a akurat wtedy uważam coś innego. Często pewnie to nie ja mam rację, tylko on.

Wspominam o tym dlatego, że z artykułem, który ostatnio przeczytałem zgadzam się całkowicie w 100%. Do tego stopnia, że z chęcią zamieściłbym tutaj kopię tego artykułu (podpisaną oczywiście nazwiskiem profesora) i pewnie tak kiedyś zrobię, jeśli artykuł zniknie z sieci (bo czasem się tak zdarza).

Artykuł jest napisany niezwykle zwięźle (chociaż nie jest krótki), prosto i przejrzyście. Powinien wg. mnie stanowić pewien manifest każdego, kto jest przeciwnikiem działań „obrońców życia” - na pewno ja go będę za taki uważał.

Link do artykułu:

piątek, 17 września 2021

Rozdawanie broni

Jakiś czas temu na Wirtualnej Polsce można było przeczytać news o następującej treści:

Mężczyzna zwrócił grupce młodzieży uwagę, by nie śmiecili. W odpowiedzi jeden z nastolatków wyciągnął wiatrówkę i postrzelił 30-latka.

Argumentów za posiadaniem broni przez zwykłych obywateli jest wiele. Póki co żadne mnie nie przekonały - a niektóre wręcz przeciwnie, utwierdzają mnie w przekonaniu, że (nie tylko) Polacy nie powinni mieć powszechnego dostępu do broni.

Główna myśl przewodnia takich argumentów jest taka, żeby zwykły obywatel mógł się sam obronić. Przed kim?

Przed przestępcami na przykład, bo oni mają już broń a zwykli ludzie nie. Tylko że gdy broń mogą posiadać nieliczni, jeśli posiadasz broń, to od razu jesteś na celowniku policji - i jeśli jesteś przestępcą, to masz wtedy mały problem. Przy powszechnym posiadaniu broni to zwykły obywatel ma problem, bo policja musi zakładać, że może tą broń mieć przy sobie i może chcieć ją użyć - i odpowiednio do tego reagować. Nie mówiąc już o tym, że przestępca z bronią i tak będzie miał przewagę w starciu ze zwykłym obywatelem z bronią.

A może przed rządem? I podobnie - w przypadku napaści przez obce mocarstwo: naprawdę ktoś wierzy, że jakakolwiek grupa zwykłych obywateli, nawet jeśli dobrze przeszkolonych (a to jest raczej sytuacja wątpliwa) będzie w stanie przeciwstawić się dysponującym o wiele lepszym sprzętem, umiejętnościami i liczebnością oddziałom rządowym/obcym wojskom?

No to przed kim? Czasem można usłyszeć taki argument, opowiadany w formie anegdoty, że ktoś posiadający broń ochroni innych ludzi przed szaleńcem z bronią. Ten ktoś to z reguły osoba znająca się na broni, posiadająca odpowiednie przeszkolenie i tp.

Raz, że w takim przypadku jest to właśnie argument przeciwko powszechnemu dostępowi dla każdego: specjalista powstrzymał zwykłą osobę z bronią. Dwa, że to wpada w kategorię przeciwdziałaniu problemom, które się najpierw utworzyło.

Słyszałem też o statystykach, które rzekomo miały pokazywać, jakoby w krajach z powszechnym dostępem do broni mniej ludzi ginie od broni (sic!). Przyznaję się jednak do winy: nie sprawdzałem nawet tego - z jakiegoś powodu nie za bardzo chce mi się wierzyć, że w Polsce ginie od broni w przeliczeniu więcej ludzi niż w USA, na przykład.

Oczywiście, że są sytuacje, kiedy takie posiadanie broni przez zwykłego obywatela jest uzasadnione, a nawet wskazane. Ale to są wyjątki, pojedyncze przypadki, a ja mówię tutaj o powszechnym dostępie dla każdego. Mam nadzieję że to jasne.


Wracając jednak do przedstawionego na początku wydarzenia: o podobnych sytuacjach (bez użycia broni) słyszy się co jakiś czas. Po przeczytaniu o tym postrzeleniu w parudniowych odstępach usłyszałem m.in. o uczniu, który zaatakował nauczycielckę czy nawet o uczennicy, która postrzeliła nauczyciela z kuszy!

Tymczasem jak można się było dowiedzieć z mediów, PiS razem z Konfederacją szykują wspólny projekt, wg. którego każdy obywatel będzie taki dostęp mógł uzyskać, a zezwolenia będą wydawane jak prawo jazdy - przez starostę, zamiast przez policję. Domyślam się, że stosowane będą odpowiednie testy/egzaminy a osoby z zezwoleniem będą figurować w jakichś rejestrach, tak jak osoby z prawem jazdy (taką mam przynajmniej nadzieję).

Niestety każdy, kto musi poruszać się po drogach widzi, że sam fakt, iż ktoś zdał egzamin na prawko nie oznacza automatycznie, że potrafi jeździć. Z resztą, co tu dużo mówić - istnieje w Polsce pewna grupa społeczna, która ma dostęp do broni i odpowiednie zezwolenia, jest z nią bardzo dobrze obeznana (nie są to ludzie „z ulicy”), a jednak co jakiś czas można usłyszeć newsa z udziałem któregoś jej przedstawiciela, gdzie taki delikwent postrzeliwuje przypadkową osobę. Mowa oczywiście o myśliwych, którym wszystko myli się z dzikami, tudzież z jeleniami.

Jeśli ten projekt wejdzie w życie, myślę, że tego typu sytuacje staną się codzienną zmorą Polaków: będziemy mieli eskalację brutalności policji, sąsiedzi strzelający do sąsiadów pod byle pretekstem (chcecie się założyć, że nie?), strzelaniny w szkołach itp. Jednym słowem drugie juesej.

A niestety całkiem możliwe, że to prawo wejdzie w życie - i jak to pokazuje doświadczenie, będzie to bubel prawny bardziej dziurawy niż ser szwajcarski po egzekucji przez rozstrzelanie.

środa, 21 kwietnia 2021

Derek Chauvin uznany za winnego śmierci George'a Floyda

Dzisiaj przeczytałem, jak w tytule, że „Derek Chauvin został uznany za winnego śmierci George'a Floyda”. Myślę, że mógłbym z tej okazji coś niecoś napisać.

Przez rok od śmierci Georga Floyda widziałem w necie wiele różnych obrzydliwych komentarzy, głupich argumentów itp.

Zwracano uwagę, że George Floyd był przestępcą, aktorem porno, mówiono o zamieszkach, jakie wtedy wybuchły oraz zwracano uwagę że z okazji jego śmierci protestowano w całych Stanach Zjednoczonych, a w innych, podobnych sytuacjach nie (a dlaczego nie? dlaczego ci ludzie, którzy tak się żalili na tą sytuację nie wyszli na ulicę, gdy wyszła na jaw sprawa Tomasza Komendy?). Wyśmiewano się z jego rodziny, że dostała bardzo wysokie odszkodowanie i ogólnie wylewano wiadro pomyj na wszystko, co było z tym wszystkim związane.

Nie chcę się tu do tego wszystkiego odnosić, bo jak wspomniałem takich przypadków było więcej i nikt wtedy jakoś nie protestował, było w tym wszystkim dużo niesprawiedliwości po obu stronach, do tego w całą sprawę zamieszana była ideologia/polityka. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na jedną rzecz, która chyba wszystkim krytykantom umknęła (albo może celowo starają się o niej zapomnieć).


25 Maja 2020 roku pewien policjant dokonał publicznej, samowolnej egzekucji człowieka. W biały dzień, przy świadkach, pomimo ich protestu i przy wsparciu kolegów. To nie była obrona własna, próba zatrzymania czy nawet wypadek. To było celowe działanie. Zrobił to bo mógł i chciał.


Takich spraw, jak wspomniałem, było więcej. W każdej takiej sprawie reakcja powinna być dokładnie taka sama: to było morderstwo. I koniec tematu, naprawdę - tu nie ma żadnej głębokiej filozofii.

Dlaczego w tej sprawie było inaczej niż w innych? Tego nie wiem. Może to była po prostu kropla, która przelała czarę goryczy? Wielu wskazuje, że sprawa mogła dziać się na tle rasowym (stąd te zamieszki i protesty). Inni temu zaprzeczają. Jednak sednem całej tej sprawy jest to, co napisałem powyżej: policjant zabił w biały dzień zatrzymanego człowieka. Ot tak sobie.

Jest to dla nas, polaków, sprawa ważna o tyle, że dzisiaj, za rządów *** widzimy duży wzrost agresji wśród naszych policjantów. To nie jest dobrze. Policja jest bardzo potrzebna (niestety, biorąc pod uwagę ludzką naturę). Powinna więc jak najlepiej spełniać swoje zadanie - chronienia zwykłych obywateli. Jednak za każdym razem, gdy do władzy dojdą ludzie nienawidzący naszego narodu, daje się ona wykorzystywać do gnębienia zwykłych obywateli. I nie wiem, czy to się kiedykolwiek zmieni.

sobota, 31 października 2020

Krótka notka o Apostazji

Przeczytałem dzisiaj, że w związku z obecnymi protestami i roli Kościoła w tej sprawie wielu ludzi postanawia dokonać aktu apostazji - tj. formalnego „wystąpienia” z Kościoła.

Zapewne niewiele osób o tym wie, ale:

DOKONUJĄC APOSTAZJI NIE WYSTĘPUJEMY TAK NAPRAWDĘ Z KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO! Zostajemy tylko apostatami. Apostazja na warunkach episkopatu polskiego to de facto swego rodzaju sakrament kościelny - na apostatę zostaje nałożona ekskomunika (która może później zostać cofnięta), jakieś ewentualne kary kanoniczne, a sama osoba nadal pozostaje wiernym Kościoła Katolickiego (zgodnie z dekretem papieskim).

Problem w tym, że niestety tylko formalna apostazja ma jakiekolwiek prawne konsekwencje (a i tak chodzi głównie o prawo kanoniczne). W Polsce NIEMOŻLIWE jest jakiekolwiek FAKTYCZNE wystąpienie Kościoła Katolickiego - zagwarantowali nam to nasi politycy wraz z KRK.

A żeby było mało tego upodlenia, sam proces apostazji jest niepotrzebnie skomplikowany, a ze strony księży spotykają przyszłych apostatów liczne utrudnienia (wynikające zarówno z procedur towarzyszącym temu procesowi jak i ze złej woli samych księży).

To tyle, jeśli chodzi o konstytucyjne prawo do wolności sumienia i religii...

Zgniłą wisienką na torcie jest to, że Kościół dalej może sobie przechowywać i przetwarzać dane osobowe apostaty - gdyż GIODO uznał, że wewnętrzne sprawy Kościoła są tylko i wyłącznie jego sprawą i właścicielowi owych danych nie przysługują do nich żadne prawa w tym przypadku.

Dlatego sam nigdy tego nie zrobiłem i szczerze odradzam to każdemu, kto się nad tym zastanawia - nie tańczmy pod dyktando KRK! Nie wiem kiedy, ale mam nadzieję, że prędzej niż później przyjdzie taki klimat polityczny, który umożliwi rozliczenie Kościoła ze wszystkich jego podłości. Być może wtedy politycy zagwarantują nam faktyczną możliwość formalnego opuszczenia szeregów tej obmierzłej instytucji bez żadnych zbędnych trudności ani tym bardziej upokarzania.

Bo nieformalnie oczywiście już dawno do Kościoła nie należę.

niedziela, 3 kwietnia 2016

Zbrodnia aborcji

Dawno temu pisałem trochę o aborcji oraz o moich poglądach na ten temat. Chciałbym oświadczyć, że nic w tej materii się nie zmieniło – nadal nie jestem zwolennikiem aborcji. O wiele bardziej jednak szanuję życie już istniejących w naszym społeczeństwie, dorosłych (a czasem też niedorosłych!), czujących i świadomych kobiet niż życie rozwijającego się płodu. Sprawa oczywiście prosta nie jest, więc odsyłam do mojego poprzedniego artykułu, gdyż nie chcę się tutaj rozpisywać na temat, który już mniej więcej omówiłem gdzieś indziej.

W chwili obecnej rządzi w Polsce skrajna prawica i co za tym idzie skrajny katolicyzm. Tylko ślepiec może nie zauważać, że prawo zmieniane jest w taki sposób, aby wprowadzić do Polski totalitaryzm oraz zrobić z niej państwo wyznaniowe (takie jak Arabia Saudyjska czy Iran). Czyli dokładnie to, o co walczyli nasi dziadowie (na których tak chętnie powołuje się nowa władza) - prawda?

Jednym z tego przejawów jest zamiar wprowadzenia odpowiedzialności karnej za popełnienie aborcji (nielegalnie, rzecz jasna, gdyż jakakolwiek legalna aborcja zostanie zakazana). Efekt będzie taki, że do więzienia na wiele lat będą szły kobiety, którym nie to nawet, że się udowodni popełnienie aborcji – już samo podejrzenie o to („jakieś podejrzane to poronienie”) sprawi, że kobieta taka dostanie jakiś wyrok.

Dla tych, którzy uważają, że przesadzam przypominam, że coś podobnego już się stało – tylko że w kwestii obrazy uczuć religijnych.

Napisałem, że nie jestem zwolennikiem aborcji. Gdyby nasi politycy, biskupi oraz wszyscy ci, którzy nazywają się „obrońcami życia” również byli jej przeciwnikami, zrobiliby wszystko, co tylko możliwe, aby zmniejszyć ich ilość. Tego jednak nie zrobią, gdyż kłóciłoby się to z ich ideologią(*). Co tylko pokazuje, że walczą oni nie o jakąkolwiek obronę życia, ale o narzucenie innym swoich własnych przekonań.

(*) - Edukacja seksualna na wysokim poziomie, łatwy dostęp do środków antykoncepcyjnych – każdy kto JEST zainteresowany tym tematem wie, że to właśnie najlepszy i najłatwiejszy sposób na zmniejszenie ilości niechcianych ciąż i – co za tym idzie – aborcji.

Swoimi działaniami sprawią oni tylko, że kwitnąć będzie aborcyjne podziemie co zagrozi też życiu i zdrowiu (także psychicznemu) kobiet, które będą z tego rodzaju usług korzystać. A z drugiej strony te kobiety, które z powodów finansowych nie będą mogły się poddać takim zabiegom i będą musiały donosić ciążę pochodzącą z gwałtu, czy urodzić dzieci z poważnymi wadami rozwojowymi(*) też będą skazane na psychiczne cierpienia. I to wszystko w imię ideologii, która de facto zamienić chce połowę społeczeństwa w jakieś inkubatory czy, mówiąc wulgarnie, rozpłodowe bydło – ot, i taka to „obrona życia” (i szacunek wobec jego godności, jak to próbuje przedstawić abp Gądecki).

(*) - Przypominam sprawę doktora Chazana, który za czasów PRL-u robił karierę m.in. dokonując rutynowo aborcji, a któremu ostatnimi czasy coś się odwidziało i zmusił pewną kobietę do urodzenia skrajnie zdeformowanego dziecka, które wkrótce po porodzie i tak umarło.

I to właściwie wszystko, co chciałem na ten temat powiedzieć. Zachęcam do przeczytania artykułu prof. Hartmana, który mnie zainspirował do napisania własnego artykułu i który o wiele lepiej to wszystko wyraził.

* * *

Małe uzupełnienie

Pewien niesamowicie trafny i jak dla mnie przynajmniej całkiem nowy argument w dyskusji o aborcji:

Jeden argument

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Wychowywanie dzieci przez homoseksualistów

Niedawno pisałem o małżeństwach homoseksualnych i wspomniałem, że nie ma żadnych argumentów przeciwko zalegalizowaniu takich związków. Podtrzymuję swoje zdanie na ten temat – nie widziałem jeszcze żadnego sensownego argumentu „przeciw”.

Mogę się rzecz jasna mylić – jeśli tak jest, jeśli ktoś zna takie argumenty, z chęcią ich wysłucham. Uprzedzam jednak, że jakiekolwiek odwoływanie się do tradycji (w szczególności tej religijnej) czy wręcz do definicji słownikowych uważam za głupie. Mam nadzieję, że nie muszę tłumaczyć, dlaczego.

Dzisiaj jednak chciałbym napisać o czymś innym. Temat jest pokrewny: chodzi o adoptowanie dzieci przez homoseksualistów i o wychowywanie przez pary homoseksualne takich dzieci.

W przeciwieństwie do małżeństw/związków jednopłciowych tutaj jak najbardziej istnieją sensowne argumenty „przeciw”. Wszystkie one odwołują się do dobra dzieci (te sensowne, bo istnieją także argumenty, które są bezsensowne).

środa, 8 lipca 2015

Tolerancja inaczej

Niedawno w trakcie referendum w Irlandii ludzie zdecydowali, że nie mają nic przeciwko małżeństwom jednopłciowym. Kardynał Pietro Parolin, watykański sekretarz stanu i najbliższy ponoć współpracownik papieża Franciszka uznał to za „porażkę ludzkości”.

Nie zastanowiło go widocznie dlaczego Irlandia, kraj do niedawna ultrakatolicki, postąpił wbrew marzeniom Kościoła. Ilość skandali, nie tylko tych seksualnych, w których Kościół brał czynny udział była tak zatrważająca, że ludzie masowo zaczęli się od niego odwracać. Obecnie kardynał, który najwidoczniej ma zarówno krótką pamięć jak i wybiórczą ślepotę w kwestii moralności organizacji którą reprezentuje, ośmiela się nazywać wybór tych ludzi porażką.

Kardynał ów nie poinformował mediów, czy uznałby za sukces stosowanie w kwestii małżeństwa biblijnych standardów (no wiecie – poligamia, gwałcenie swoich niewolnic, kamienowanie nie-dziewic i inne tego typu rzeczy). Nie wyjaśnił też, dlaczego on sam oraz jemu podobni żyją wbrew nakazom Ojców Kościoła.

Kilka dni temu Sąd Najwyższy USA orzekł, że małżeństwa jednopłciowe są legalne na terenie całych Stanów Zjednoczonych. Wielu ludzi uznało to za sukces człowieczeństwa i cywilizacji. Nie ma bowiem żadnych przeciwwskazań, które by kazały nam odmawiać homoseksualistom prawa do zawierania legalnego związku – a w każdym bądź razie nikt takich argumentów „przeciw” jak do tej pory nie przedstawił. Zabranianie natomiast takich związków jest zwykłym łamaniem praw człowieka.

I nie – argumenty w stylu: legalizacja związków homoseksualnych doprowadzi do legalizacji zoofilii, pedofilii czy innych tego typu rzeczy się nie liczą. To zwykłe oszczerstwa, brednie niepoparte żadnymi faktami. Notabene – dokładnie takich samych argumentów używali jeszcze wcale nie tak dawno temu przeciwnicy małżeństw... międzyrasowych! Tak jest – argumenty homofobów są niemalże identyczne z tymi, które używali (i ciągle używają) rasiści.

Przy okazji tych dwóch wydarzeń, szczególnie tego drugiego, przetoczyła się przez internet zwyczajowa fala nienawiści. Właściwie nawet by mnie to nie ruszyło, gdyż jestem już w miarę przyzwyczajony do ilości jadu, jaki potrafi tkwić w ludziach. Ale ten hejt pojawiał się też na portalach o charakterze rozrywkowym (które akurat często przeglądam dla rozrywki właśnie ).

Nie jestem naiwny i wiem, że nie służą one tylko rozbawieniu lub zaintrygowaniu odwiedzającego ich gościa. Ale tym bardziej myślę, że należało to jakoś skomentować i potępić. Co też, generalnie rzecz biorąc, zrobiłem.

Ale chciałbym tu poruszyć troszkę inną kwestię – cała powyższa krytyka przejawów homofobii była po temu jedynie pretekstem.

Chodzi mianowicie o pewnego rodzaju rozdzielanie jakiejś grupy społecznej na tych „dobrych” i tych „złych”. I chodzi tu nie tylko o homoseksualistów. Ale na ich przykładzie:

czwartek, 8 stycznia 2015

Obrażanie religii

Świat obiegła wstrząsająca wiadomość o ataku islamskich fanatyków na redakcję francuskiego tygodnika satyrycznego Charlie Hebdo. W każdym bądź razie tę cywilizowaną, myśląca i wrażliwą część, bo co poniektórzy nie okazali się zbytnio wstrząśnięci.

Po prawej zamieściłem obrazek. Nie ma na nim proroka Mahometa, gdyż samo jego namalowanie stanowi śmiertelną (jak się nie raz już okazało) obrazę uczuć muzułmanów. Musimy jednak to szanować, gdyż Islam jest religią.

Jednak nie tylko muzułmanie zabraniają obrażania swojej religii. W Polsce za tzw. „obrazę uczuć religijnych” (Art. 196 KK) może grozić nawet do dwóch lat więzienia (dwa razy więcej niż za znieważenie symboli naszej ojczyzny) oraz wysoka grzywna (są to kwoty idące nawet w dziesiątki tysięcy, jeśli się nie mylę). Nawet kara za gwałt czy zabójstwo może być mniejsza.

Jak widać obraza czyichś uczuć to straszliwa zbrodnia. Tak straszliwa, że sam fakt MOŻLIWOŚCI jej popełnienia równoznaczny jest jej popełnieniu (sic)! Mówię o kuriozalnym wyroku sądu w sprawie Nergala, który to sąd uznał, że sama świadomość tego, że coś może kogoś obrazić oznacza, że jest się winnym tego czynu .

Dodatkowo owe uczucia nie są nigdzie zdefiniowane, więc każdy może sobie pozwać kogoś, jeśli to co mówi czy robi mu się najzwyczajniej w świecie nie spodoba, a sąd może sobie sam zinterpretować, czy ten ktoś obraził, czy nie obraził czyichś uczuć.

Nie zrozumcie mnie źle - nie zamierzam jęczeć, jak to w Polsce prześladowani są antyklerykałowie. Nie morduje się nas w okrutny sposób jak w państwach muzułmańskich, czy jak kiedyś, gdy Kościół miał większą władzę. A chociaż wspomniane prawo nie jest martwe, to rzadko słyszy się o jego stosowaniu. Generalnie rzecz biorąc mamy dosyć sporą swobodę krytycznego wypowiadania się na temat Kościoła i religii(*)

(*) - Bynajmniej nie dzięki łaskawości Kościoła czy władzy. Po prostu większość wiernych rozumie bzdurność tego przepisu, nie mówiąc już o tym, że oni także widzą wady instytucji, do której należą a nawet absurdalność niektórych „prawd wiary”, które zobowiązani są wyznawać.

Chcę tylko zwrócić uwagę, że ta sama zasada, która każe islamskim fanatykom mordować niewinnych ludzi za coś tak trywialnego, jak narysowanie obrazka stoi u podstaw ograniczania swobody wypowiedzi w krajach (nie tylko) chrześcijańskich - mam tu na myśli całkowity zakaz krytyki wobec dominującej władzy.

Jest to cecha charakterystyczna każdej tyranii, systemu totalitarnego czy autorytarnego (i diabli niech wezmą różnicę między nimi). I tak jak żadnemu takiemu systemowi cenzura nie pomogła w utrzymaniu swojej władzy, tak samo nie pomoże ona żadnej religii.

* * *

Na całym świecie rysownicy oddają cześć zamordowanym satyrykom. Ja rysownikiem nie jestem, ale też chciałbym im oddać jakąś cześć (mimo, że w ogóle ich nie znałem). Napisałem ten artykuł, bo chciałbym, aby stał się on chociaż drobniutkim przyczynkiem do uwolnienia się od szaleństwa religii, która była przyczyną ich śmierci

wtorek, 28 października 2014

Hartman a kazirodztwo

Miałem pisać o czymś innym. Nie szło mi jednak, więc pod wpływem pewnego artykułu napisałem to . Niby nic, co by wymagało tych wyjaśnień, ale dla mnie jednak to trochę niezwykłe. Niedługo zamierzam napisać, dlaczego .

Jakiś czas temu na blogu profesora Hartmana ukazał się wpis dotyczący kazirodztwa. Wpis szybko zniknął. Do końca nie znam tego przyczyn, ale wygląda na to, że usunęli go sami redaktorzy Polityki z powodu tego, że Hartman odważył poruszyć się temat, który był zbyt mocno tabu . A szkoda (i bez sensu).

Zaraz jednak po publikacji tego artykułu rozpętało się w polskim zaścianku internetowym prawdziwe piekło(*). Piekło to jednak, jak można się domyślać, polegało głównie na ujadaniu różnych osób pomawiających Hartmana o nawoływanie, abyśmy się wszyscy w rodzinie „pukali” nawzajem.

(*) - Blog prof. Hartmana czytuję regularnie, jestem też zaznajomiony z niezbyt kulturalną sekcją komentarzy pod jego artykułami. Tym bardziej zaskoczyło mnie więc, że dyskusja, która się pod tym artykułem odbyła, była względnie spokojna i rzeczowa.

Należę chyba do grona względnie nielicznych osób, który oryginalny tekst przeczytały. Jak można podejrzewać, nie było tam ani słowa o żadnym nawoływaniu do uprawiania seksu z matkami, ojcami czy rodzeństwem.

Hartman opisał to, co dzieje się w tej chwili na zachodzie - o dyskusji nad złagodzeniem karalności za związki kazirodcze. Zasugerował też, że w Polce również mogłaby się na ten temat rozwinąć dyskusja. I to wszystko.

Jednak zaślepieni ideologiczną nienawiścią ludzie (Hartman należał do partii Palikota - a to jak wiadomo jest podejrzane ) nie przeczytali najwyraźniej uważnie wspomnianego artykułu(*) i pomyliła im się już nawet nie depenalizacja z legalizacją, ale wręcz z nawoływaniem do aktywnej aktywności .

(*) - Albo przeczytali, ale uznali że jakaś taka zwykła, ludzka prawdomówność nie ma znaczenia w obliczu uświęconego celu zmiecenia z powierzchni Polski całego tego pedalskiego lewactwa.

Ale o co w sumie chodzi z tą depenalizacją i dlaczego tak lub nie?

wtorek, 4 lutego 2014

Stop rodzinofobii

Z takim hasłem wyszli w tę niedzielę ludzie, aby protestować przeciwko możliwości adoptowania dzieci przez pary homoseksualne.

Homofobia to nienawiść wobec homoseksualistów. Jak w większości przypadków nienawiści, jest ona bezpodstawna i głupia. W tym przypadku świadczy o tym kilka rzeczy:

Po pierwsze - protest ten został zorganizowany jako odpowiedź na rezolucję Unii. Sęk w tym, że rezolucja ta (jak słyszałem) nic nie mówi o adopcji dzieci przez pary homoseksualne.

Po drugie - protestowano przeciwko dawaniu parom homoseksualnym „przywilejów”. Dla ludzi przepełnionych ślepą, bezrozumną nienawiścią przywilejem dawanym ich „wrogom” będzie wszystko to, co oni mają już zapewnione. To jest chore! „Normalne” pary mogą adoptować dzieci. Homoseksualiści nie. Zapewnienie im tej możliwości byłoby zrównaniem praw, a nie dawaniem im przywilejów! Patrząc na to z drugiej strony - skoro możliwość adopcji to przywilej, wychodzi na to, że to właśnie pary heteroseksualne są uprzywilejowane!

środa, 30 stycznia 2013

Polskie prawo chroni przestępców

No, nie tak do końca, rzecz jasna. Ale zdarza się.

Ale zacznijmy od tego, co mnie tak poruszyło, że postanowiłem napisać ten artykuł.

Oglądałem sobie jakieś tam wiadomości, czy fakty - już nie pamiętam (przyszedłem, gdy rodzina była już w trakcie oglądania) i usłyszałem co następuje:

Kierowca taksówki wyjechał z drogi podporządkowanej pomimo, że nadjeżdżały samochody. Był już na swoim pasie, gdy uderzył w niego samochód biorący udział w nielegalnych wyścigach, który znacznie przekroczył dozwoloną prędkość. W wyniku kraksy zginęła jedna osoba (19 letnia dziewczyna stojąca w tłumie widzów).

Kto powinien odpowiadać za śmierć tej dziewczyny?

Każdy normalny odpowiedziałby chyba, że osoba biorąca udział w owych wyścigach (obydwie osoby)(*). Ale wg. polskiej prokuratury (podkreślam - pomimo odmiennej opinii biegłych) - winnym śmierci tej osoby jest kierowca taksówki. Kierowca, który przekroczył szybkość będzie świadkiem na procesie taksówkarza (będzie odpowiadał za przekroczenie prędkości).

Normalnie nie wiem, co powiedzieć.

(*) - Kierowca taksówki nie jest tu oczywiście bez winy. Ale robienie z niego jakiegoś kozła ofiarnego - wbrew zdrowemu rozsądkowi i opinii biegłych, jest wg. mnie chore. Trudno było mi sprawdzić szczegóły wypadku - w internecie znajdywałem tylko ogólniki, dlatego opieram się na tym co zobaczyłem i usłyszałem w programie telewizyjnym. A z tego co zobaczyłem wynikało, że taksówkarz był tutaj najmniej winny - znajdował się już na swoim pasie, gdy nadjechały ścigające się samochody. Wg. wypowiedzi ludzi w internecie, kierowca ów nie pierwszy raz łamie prawo - ale to nie czyni go automatycznie winnym śmierci dziewczyny.

To nie jedyny taki przypadek.

Pamiętam sprawę z bardzo dawna już, ale takich spraw było i będzie pewnie więcej, gdy osoba która została napadnięta, odpowiadała przed sądem za pobicie swoich napastników. Wg. kodeksu karnego nazywa się to „przekroczeniem granic obrony koniecznej” (Art. 25 kodeksu karnego, jeśli dobrze odczytuję te prawnicze hieroglify).

Niedawno w Teleekspressie pokazywano człowieka, który obronił się przed włamywaczem szczując na niego psa - nie wiem, czy miał odpowiadać za coś, ale prokuratura w tej sprawie również sprawdzała, czy nie doszło do popełnienia przez ofiarę przestępstwa!

Do innych przykładów można zaliczyć szefów mafii wypuszczanych na wolność za kaucją (zwykłego obywatela nie stać z reguły na kaucję), brak lub opóźniona i neefektywna reakcja ze strony policji na zawiadomienia o przestępcach grożących zwykłym ludziom itp. Przestępcy mogą wygrać proces o zniesławienie lub naruszenie dóbr osobistych w przypadku, gdy się źle z nimi obchodzić - zwykłego obywatela czeka w takim wypadku z reguły rachunek za koszty procesu. Należy też wspomnieć, że w Polsce na przestępcę w zakładzie karnym przeznacza się więcej pieniędzy, niż na dziecko w sierocińcu.

Ogólnie można odnieść wrażenie (chciałbym wierzyć, że to tylko wrażenie), że z prawem łatwiej jest wygrać przestępcy niż zwykłemu obywatelowi. Po pierwsze taki przestępca jest często lepiej sytuowany niż przeciętny obywatel - a mając więcej pieniędzy w sądzie można więcej, bo stać na lepszego adwokata. Zwykły człowiek będzie się starał współdziałać z sądem i prokuraturą - z obawy przed karą, ale także ze zwykłej praworządności. Przestępca będzie miał w d*** jakiekolwiek przepisy czy prawo, będzie kręcił, opóźniał itp. Poza tym prawo jest tak skonstruowane, że nawet skazany przestępca może z niego wyciągnąć tyle korzyści, ile się da - włączając w to nawet jakiegoś rodzaju odwet na ofierze.

Rozumiem, że prawo (nie tylko polskie) nie jest w stanie przewidzieć wszystkich możliwych przypadków, dlatego skonstruowane jest tak, aby starało się być „bezpieczne” - tj. aby nie krzywdziło niesłusznie oskarżonych (mówię m.in. o domniemaniu niewinności, ale nie tylko) - jest to ważne i tak właściwie powinno być, ale to powoduje, że w niektórych sytuacjach przepisy bywają absurdalne i krzywdzą poszkodowanych, zamiast ich chronić. A przecież oprócz prawa jest jeszcze coś takiego jak zdrowy rozsądek! Jednak wielu sędziów czy prokuratorów zdaje się o tym zapominać i woli się zdać na ślepe przepisy.

Prawo jest dla ludzi, a nie na odwrót!

środa, 7 listopada 2012

Tolerancja religijna Kościoła

Tak się jakoś złożyło, że ostatnio kilka razy przy różnych okazjach skrytykowałem religie. Nie żebym miał z tym jakiś problem - po prostu uważam, że są ciekawsze rzeczy, o których można pisać. Dlatego walkę z bigoterią i hipokryzją wolę zostawiać innym.

Ale niejako z kronikarskiego obowiązku napiszę jeszcze ten post i zrobię sobie dłuższą przerwę od takiej krytyki .

Chcę tu przedstawić bez komentarza dwie wypowiedzi przedstawicieli Kościoła Katolickiego.

Nie mogę znaleźć żadnego źródła potwierdzającego pierwszą wypowiedź - tylko wzmianki w licznych artykułach. Otóż chodzi o to, że bodajże Józef Glemp wypowiedział się kiedyś (chyba zrobił to nawet w czasie mszy - czyli publicznie), że "ateizm jest stanem nienormalnym człowieka".

Druga wypowiedź dotyczy Kościoła Latającego Potwora Spaghetti. Ksiądz Kazimierz Sowa, dyrektor telewizji Religia.tv, wypowiedział się o nim w następujący sposób:

- Nie traktuję tego poważnie. Albo to niesmaczny żart, albo objaw choroby, którą rozpoznać mogą tylko badania psychiatryczne. Polecam, NFZ uwzględnia takie przypadki.

No i to by było na tyle, jeśli chodzi o tolerancję wobec poglądów innych ludzi i poszanowanie prawa zabraniającego obrażać uczucia religijne innych osób.

wtorek, 6 listopada 2012

Aborcja

Podsumowanie

Niedawno było święto zmarłych, więc pozwolę sobie z tej okazji napisać coś niecoś o sprawach życia i śmierci.

Obecnie trwa w Polsce burza na temat aborcji(*). Politycy głosowali za tym, żeby zaostrzyć i tak już bardzo restrykcyjną ustawę, dzięki czemu miała by ona teraz uniemożliwiać nawet usunięcie płodu o którym wiadomo, że urodzi się kalekim dzieckiem, które będzie przez to cierpieć i przez co cierpieć będzie jego otoczenie (że o ciążach pochodzących z gwałtu nie wspomnę). Co ciekawe, politycy mieli w tych głosowaniach pełną swobodę ponieważ to była niby ich sprawa światopoglądowa. Nie mówię, że to źle, ale można by się zastanowić, czy taki światopogląd, który zrównuje połowę społeczeństwa de facto z jakimiś hodowlanymi zwierzętami nie posiadającymi władzy nad własnym życiem i służącymi do rozrodu jest warty szacunku, że o posiadaniu go nie wspomnę.

(*) - Jak dla mnie jest to odwracanie uwagi od rzeczywistych problemów, ale mniejsza o to.

Podobnie Kościół wypowiedział się w obronie owych polityków, że nie wolno ich krytykować, ponieważ w takich sprawach ludzie powinni kierować się własnym sumieniem. Ciekawe, czy biskupi mówili by to samo, gdyby politycy głosowali niezgodnie z tych biskupów poglądami? Ciekawi mnie również - skoro to jest sprawa osobistego sumienia - dlaczego Kościół nie zostawi tego sumieniu ludzi? Dlaczego zamiast tego próbuje narzucać swoją ideologię społeczeństwu - albo z ambony, głosząc swoje nauki, albo za pomocą ustawy uchwalanej przez posłów działających zgodnie z naukami i wolą Kościoła? Poza tym - no weźcie - to są przecież politycy! Generalizuję teraz, ale na podstawie tego co można zobaczyć w polskiej i nie tylko polityce, śmiem twierdzić, że politycy głosują zgodnie z własnymi sumieniami (cokolwiek by to miało znaczyć) tylko wtedy, kiedy im to pasuje.

Dla przeciwwagi i niejako dla otuchy przytoczę tu jeszcze orzeczenie sądu w Strasburgu w sprawie 14-latki, która została zgwałcona i której bezprawnie odmówiono usunięcia ciąży. Dla przypomnienia: w 2008 roku została zgwałcona i zaszła w ciążę 14-letnia dziewczyna. Wg. polskiego prawa mogła przeprowadzić aborcję, jednak szpitale odmawiały jej tego, w zamian proponując rozmowę z księdzem (sic!) . W końcu po długich męczarniach i szykanach ze strony zarówno społeczeństwa, jaki i państwa oraz lekarzy aborcję jednak przeprowadzono. Wyrok trybunału w Strasburgu brzmi: Polska naruszyła trzy przepisy europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności: zakaz nieludzkiego i poniżającego traktowania, prawo do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego, a także prawo do wolności i bezpieczeństwa osobistego (i musi w związku z tym zapłacić odszkodowanie). Oczywiście "obrońcy nienarodzonego życia"(*) nie biorą takich praw pod uwagę, ponieważ jakieś tam rozwijające się komórki, które nie posiadają nawet jeszcze (w pełni rozwiniętego) układu nerwowego są ważniejsze niż już urodzone osoby, które posiadają świadomość i potrafią cierpieć - wszystko jedno czy są to dzieci czy dorośli .

(*) - Dałem tych "obrońców" w cudzysłowach, ponieważ gdy się im dobrze przyjrzeć, okazuje się że oni nie bronią żadnego życia. Ba! - oni nie bronią nawet żadnych ideałów. Oni próbują tylko własne ideały narzucić reszcie społeczeństwa.

niedziela, 28 października 2012

Biblia a małżeństwo

Jakiś czas temu pisałem o aferze dotyczącej sieci fast-foodów "Chick-fil-A" i wspomniałem, że szef owej sieci otwarcie promuje homofobię podpierając się przy tym Biblią.

Biblia to dosyć bezbronna książka - zawiera wiele sprzeczności, dzięki czemu ten kto chce, może ją interpretować tak, jak mu to pasuje - szczególnie, że można wyrywać odpowiednie kawałki z kontekstu. Chrześcijanie często podpierają swoje prywatne (nie mogę tego inaczej nazwać) poglądy/ideologie korzystając z odpowiednich fragmentów Biblii, które je akurat popierają.

To prawda, że Biblia potępia homoseksualizm (przykładowo Kpł 18:22), ale Biblia nakazuje też zabijać homoseksualistów (Kpł 20:13 BT): "Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, sami tę śmierć na siebie ściągnęli.". Żaden normalny chrześcijanin nie żąda jednak śmierci dla gejów - tylko pozbawienia ich prawa do małżeństwa(*).

(*) - Właśnie zdałem sobie sprawę, że to zdanie może zostać źle zrozumiane. Nie wszyscy chrześcijanie są homofobami i nie wszyscy sprzeciwiają się związkom homoseksualnym. Spora ilość chrześcijan nie ma żadnego problemu z ideą zawierania małżeństw przez gejów i lesbijki. Tak po prawdzie to słyszałem nawet (ale nie mogę znaleźć żadnych statystyk, żeby to potwierdzić), że tacy chrześcijanie stanowią większość!

W tym zdaniu chodziło mi o to, że z tych chrześcijan którzy sprzeciwiają się małżeństwom homoseksualistów, nikt nie domaga się ich śmierci (nie liczę tu oczywiście żadnych skrajnych przypadków, które pod tym akurat względem stanowią wśród chrześcijan zdecydowany margines).

No właśnie. A co Biblia mówi w kwestii małżeństwa?

środa, 12 września 2012

Tolerancja

Czym jest, a przede wszystkim - czym nie jest.

Niedawno pisałem o nietolerancji wobec homoseksualistów. Co ciekawe ludzie, którzy swoimi wypowiedziami dawali jawny pokaz nietolerancji, twierdzili że sami są bardzo tolerancyjni. Oczywista bzdura, ale nie o tym chciałem pisać. Chciałbym napisać parę moich przemyśleń na temat samej tolerancji.

Nie zamierzam tu opisywać ani definiować, czym jest tolerancja. Każdy zainteresowany może sobie bez trudu wyszukać odpowiednie artykuły w internecie (chociażby na Wikipedii). Na potrzeby tego artykułu powtórzę tylko za Wikipedią, że tolerancja oznacza niedyskryminowanie innych.

Niezależnie jednak od definicji tolerancji, pojawiają się pewne problemy - czy tolerancja oznacza, że nie możemy dyskryminować nikogo? A co przykładowo z ludźmi, którzy uważają, że mają prawo zabijać innych? Ten problem jest chyba głównym powodem, dla którego tolerancja jest przez niektórych krytykowana - i wcale nie mam tu na myśli różnych ograniczonych umysłowo i moralnie osobników, którym nie pasuje, że inni mogą mieć takie same prawa, jak oni. Ten "defekt" tolerancji jest krytykowany również przez ludzi, którzy szanują prawa innych i są, że tak powiem, dobrzy. Posuwają się oni nawet do tego, że proponują inne systemy wartości niż tolerancja, mające ją zastąpić - zupełnie niepotrzebnie moim zdaniem.

sobota, 4 sierpnia 2012

Nie mam nic przeciwko Gejom, ale...

Czyli o "tolerancji" wobec homoseksualistów.

Onetu nie czytam. Ale czasem - głównie z nudów(*) - zajrzę tam, chociażby po to, żeby zobaczyć co tam u nich słychać .

(*) - Po sprawdzeniu pogody, którą na Onecie bardzo sobie cenię, gdyż sprawdza się u mnie bardzo często.

Od jakiegoś już czasu jestem świadomy małej afery z siecią fast-foodów "Chick-fil-A", której szef otwarcie promuje homofobię podpierając się przy tym Biblią(*). Dlatego gdy zobaczyłem odpowiedni tytuł na Onecie, od razu otworzyłem sobie artykuł, żeby zobaczyć, co polscy dziennikarze mają na ten temat do powiedzenia. Artykuł był bardzo stonowany i ograniczył się właściwie do zrelacjonowania sytuacji. Jak dla mnie 5 gwiazdek na 5 możliwych (a to dlatego, że według mnie "czyste" dziennikarstwo powinno właśnie na tym polegać, czemu przeciwstawiam programy "opiniotwórcze" takie jak Fakty, Wydarzenia czy inne).

(*) - Uzupełnienie: napisałem artykuł Biblia a małżeństwo, w którym staram się wyjaśnić, co widzę złego w tego typu postępowaniu.

Ale gdy spojrzałem na komentarze, od razu sobie przypomniałem powód, dla którego nie odwiedzam Onetu - żeby nie psuć sobie krwi głupotą niektórych ludzi (bo mam taki nawyk, że czytam komentarze z ciekawości co inni myślą o danej sprawie).

Oto parę przykładów "tolerancji":