niedziela, 26 czerwca 2016

Brexit

Niedawno Brytyjczycy zadecydowali w referendum, że nie chcą dłużej należeć do Unii Europejskiej. Z tej przyczyny od razu pojawiło się w sieci mnóstwo głosów oznajmiających, jakie to straszne i złe, jakie to konsekwencje nas czekają, ile z powodu samego ogłoszenia tego już strat ponieśliśmy(*) itp.

(*) - Kiedy słyszę o takich wyliczeniach to aż mnie skręca. Jakie straty? Ktoś komuś zabrał pieniądze? Banki zbankrutowały i ludzie nie mogą odzyskać swoich oszczędności? W rzeczywistości chodzi zapewne o wartości akcji na giełdach – wirtualne kwoty, które ludzie gotowi są zapłacić za akcje spółek. Z resztą pewnie się nie znam i totalnie się mylę...

Konsekwencje i tak by jakieś były. Nawet gdyby Wielka Brytania nie wyszła/chciała wyjść z Unii. Nawet gdyby to referendum w ogóle się nie odbyło. A to dlatego, że Unia od dłuższego już czasu zdaje się nie radzić sobie ze swoimi problemami. Ale może mi się tylko wydaje.

Osobiście całkowicie rozumiem tych, którzy głosowali przeciwko. Gdyby obecnie w Polsce odbywało się podobne referendum, prawdopodobnie (ale nie na 100%) zagłosowałbym tak samo. Dlaczego?

Zawsze drażniła mnie fałszywa dychotomia przedstawiana przez zwolenników Unii Europejskiej. Albo Unia, albo nic.

Wspólnota europejska jest nam bardzo potrzebna. Ludzie, którzy twierdzą inaczej najwyraźniej nie przemyśleli poważnie całej sprawy. Ale nie znaczy to, że musi ona być zrealizowana w taki sposób, jak obecnie.

To co istnieje teraz – Unia Europejska, jest wielką, bezwładną biurokratyczną maszyną, olbrzymem na glinianych nogach, niezdolną do efektywnych działań organizacją opartą tak naprawdę o ideologię(*), co teoretycznie i praktycznie zrównuje ją z innymi porównywalnymi z nią tworami, jak przykładowo z ZSRR (porównanie wcale nie takie złe, wg mnie – oczywiście Unia to nie ZSRR i jestem tego w pełni świadom).

(*) - Nie jest to może ideologia tak jasno określona jak w powyższym przykładzie Związku Radzieckiego. Jest ona bardziej mglista i rozmyta i istnieje raczej w postaci kilku, nie związanych ze sobą głębiej idei, które przyświecają jej zwolennikom. Same w sobie nie są one złe, ale połączone są i wprowadzane w życie w sposób bezmyślny sugerujący właśnie ideologiczne zaślepienie.

Mówię o idei wspólnoty, która została doprowadzona do skrajności ujednolicania. Mówię o poszanowaniu dla godności ludzkiej, co zostało doprowadzone do skrajności politycznej poprawności. Mówię także o dbaniu o gospodarkę, które upodobnione zostało do centralnie sterowanej gospodarki komunistycznej, tylko z większymi absurdami.

Osobiście jestem za wspólnotą. Chciałbym Europy solidarnej, otwartej, szanującej ludzkie prawa i stojącej nawet w ich obronie, oraz wspierającej te działania, które prowadzą do ogólnego dobrobytu. I dlatego właśnie jestem przeciwnikiem Unii – ponieważ ona najwyraźniej nie dała rady tego zrealizować. Dużo też popsuła.

A Brexit? Będzie co ma być, bywało już gorzej, a może teraz będzie lepiej – może Europa się obudzi i może Unia się zmieni na lepsze. Wtedy zacznę być jej zwolennikiem.

Oczywiście – ktoś może podważyć wszystko, co napisałem powyżej. Ostatecznie nie jestem żadnym ekspertem i nie znam się na tych sprawach. Piszę tylko z punktu widzenia zwykłego obywatela, który musi żyć w kraju, który należy do Unii Europejskiej. Ale te kwestie dotykają (czasem bardzo bezpośrednio) właśne nas – zwykłych ludzi, którzy widzą to, co widzą dookoła siebie, czego sami doświadczają na co dzień, ale także i to, co pokazują im media. I mogę się mylić, ale zawsze myślałem, że we wszelkiego rodzaju wspólnotach to właśnie zwykli ludzie powinni być najważniejsi, a nie jakieś odgórne idee czy dobro jakiejś organizacji.