niedziela, 30 sierpnia 2020

Lewak

Tytułem wstępu chciałbym nadmienić, że nie lubię słów „lewica” i „prawica” oraz słów od nich pochodnych - nie oznaczają one prawie niczego, ponieważ zarówno na „lewicy” jak i „prawicy” istnieje całe spektrum różnych poglądów (podobnie dotyczy to też innych opcji politycznych). Prawda - coś niecoś je łączy, ale tak samo można zacząć się wyrażać w kontekście np. wiary: „Jesteś wierzący? Czyli wysadzasz ludzi w powietrze?” - podła karykatura, rozumiecie o co chodzi? Dodatkowo słowa takie w życiu codziennym w dużej mierze straciły swoją funkcję informacyjną przyjmując za to rolę obelg.

Jednakże w tym tekście będę tych słów używał, gdyż chcę mówić nie tyle może o samych poglądach, co raczej o zjawiskach społecznych, które im towarzyszą.


Od dłuższego już czasu często i gęsto można usłyszeć lub przeczytać różnego rodzaju wypowiedzi o „lewakach”, „lewactwie” itp - zawsze w złym kontekście oczywiście. I chociaż ja sam nie identyfikuję się jako osoba o poglądach lewicowych, zawsze mnie takie wypowiedzi irytują.


Najpierw może wyjaśnię, dlaczego nie uznaję swoich poglądów jako lewicowych. Zacznijmy od kwestii etycznych (albo moralnych, jeśli ktoś woli). Kiedy byłem jeszcze wierzący, kwestia tego co dobre, a co złe była względnie jasna: dobro pochodzić miało od Boga i dowiadywać mieliśmy się o tym z jego przykazań i z nauk Kościoła. Gdy wiarę straciłem, zacząłem polegać na Rozumie - i tu kwestia tego co dobre, a co złe też okazała się względnie jasna: złe jest to, co (generalnie rzecz biorąc) przynosi krzywdę ludziom, dobre to, co przynosi szczęście lub korzyści. Nigdy nie uznawałem tej kwestii za jakieś arbitralne ustalenie, zależne od czyjegoś (w szczególności mojego) widzimisię.

Na przykładzie praw osób LGBT: dzięki badaniom naukowym (psychologicznym) wiemy, że homoseksualizm nie jest niczym nienormalnym. Odbieranie tym ludziom pewnych praw uznanych przez pozostałych za „podstawowe” jest więc po prostu czymś złym! Nie zależy to od czyichkolwiek poglądów, tak samo jak od niczyich poglądów nie zależy kształt Ziemi.

Dlatego nie uważam tego poglądu za lewicowy - jest on dla mnie po prostu normalny.

Niestety w dyskusji społecznej (w szczególności ze strony „prawicy”, związanej w Polsce nieodłącznie z Katolicyzmem) kwestia ta nagle zależna staje się od ideologii, tradycji itp.


W kwestiach gospodarczych jestem kapitalistą - co w oczywisty sposób jest nie-lewicowe. Ale jestem zdecydowanym przeciwnikiem kapitalizmu dzikiego, nieregulowanego i niekontrolowanego przez państwo. Oczywiście, państwo nie powinno zbyt głęboko ingerować w gospodarkę. Widzieliśmy już, czym to grozi za czasów komunizmu. Ale widzieliśmy też, czym grozi kapitalizm zostawiony samemu sobie: pogłębiające się nierówności społeczne, wyzysk, kryzysy na których cierpi każdy - i ci bogaci, i biedni.

Dążenie do równości społecznej jest oczywiście „lewicowe”, ale znowu: wynika to nie z jakiejś przyjętej odgórnie ideologii, tylko z tych samych założeń, dla których uznaję przykładowo prawa ludzi homoseksualnych. No i żeby nikt nie powziął jakichś błędnych wyobrażeń na temat moich poglądów w tej sprawie: nie chodzi o to, żeby zabierać bogatym i dawać biednym (co jest głupie), o żaden równy podział ani inne socjalistyczne cele. Chodzi o to, żeby ci biedni mogli zarabiać godnie, własnymi siłami. Mocno upraszczając i skracając, bo temat skomplikowany a nie o tym chcę tu pisać: zapewniam, że żaden CEO, żaden prezes nie musi zarabiać kilku milionów miesięcznie, podczas gdy jego podwładni dostają z łaski dwa-trzy tysiące. W zupełności wystarczy mu połowa z tego (a nawet i mniej), a dodatkowe parę stów dla zwykłych pracowników zrobi im wielką różnicę.

Podobnie z państwem opiekuńczym. Niektórzy w życiu po prostu nie mają szczęścia, nie mają dobrego startu albo mogą stracić z takich czy innych powodów swoje oszczędności, dom, zdolność do pracy. Jako społeczeństwo powinniśmy o takich ludzi zadbać - ale z głową, żeby im naprawdę pomóc, a nie żeby hodować sobie społecznych pasożytów. A w Polsce niestety panuje hodowla patologii - ale to jest akurat wina prawicy.


Co w miarę płynne prowadzi mnie do sedna tego artykułu.


Można od pewnego już czasu (co związane jest panowaniem obecnej władzy) zobaczyć w internecie różne wypowiedzi, które malują lewicę w bardzo niewybredny sposób (w domyśle całą, bo nigdy nie mówi się o jakiejś skrajnej lewicy - i proszę nie przekonywać mnie, że słowo „lewak” takiej właśnie lewicy dotyczy bo raz, jak już powiedziałem, nigdy się tego nie mówi, a dwa: może to i technicznie prawda, ale w praktyce używa się tego słowa jako obelgi na całą lewicę właśnie).

Przypisuje się te mitologicznej lewicy(*) różne dziwne cele, poglądy i działania, najczęściej mające dyskryminować (czy wręcz dosłownie zniewolić) białych, heteroseksualnych mężczyzn(**), wyrządzać krzywdę dzieciom lub doprowadzić do jakiejś zapaści kulturowej, czy jeszcze coś innego (zależy co komu przyjdzie akurat do głowy).

(*) - Prawica lubi sobie wymyślać różnych mitologicznych wrogów: a to potwór gender, a to jacyś komuniści, lewaki itp.

(**) - To nie jest mój wymysł - osoby ośmieszające poglądy „lewicowe” bardzo często zaczynają w ten sposób swoją wypowiedź: „może i jestem białym, heteroseksualnym mężczyzną, ale...”

Tego typu wypowiedzi, czy to w formie komentarzy, graficznej, artykułów czy filmików bardzo mnie irytują i podnoszą ciśnienie. Raz, że wielu tych poglądów nie uważam za lewicowych w takim sensie, że są one ideologicznie narzucone bez żadnego przemyślenia. Są one normalne i jedyne co mnie dziwi że „prawica” je odrzuca wybierając ewidentnie ludzką krzywdę.

Dwa - jestem świadomy, że na lewicy (w szczególności tzw. skrajnej lewicy) można znaleźć różnych świrów, którzy rzeczywiście będą posiadali jakieś skrajne, absurdalne wręcz poglądy, wynikające właśnie z ideologicznego zaślepienia. Czy dotyczy to większości lewicy (bo o całej na pewno nie ma mowy)? Wątpię. Podobnie jest na prawicy, więc w teorii nie powinno to dyskredytować tej akurat strony sceny politycznej. Ale niektórzy ludzie chyba uważają, że hipokryzja to jakaś egzotyczna choroba, która ich nie dotyczy.

Wiele (większość?) z tych wypowiedzi zaczynających się od „może i jestem białym, heteroseksualnym mężczyzną, ale uważam że...” może po odjęciu głupkowatego wstępu z całym powodzeniem powiedzieć każdy - bez względu na poglądy polityczne, wyznanie, płeć, orientację czy pochodzenie. Deklarowanie posiadania tych całkowicie normalnych poglądów i stawianie się w opozycji do jakiegoś „lewactwa” jest zwykłą karykaturą. Równie dobrze można od razu zacząć mówić, że „lewaki” to pedofile - co z resztą też się mówi, mniej lub bardziej dosłownie i w różnych wariantach o lewicy, osobach LGBT czy ogólnie o każdym, kto sprzeciwia się prawicowej żądzy władzy totalitarnej.


W Polsce to nie lewica jest problemem(*). To nie żadne lewaki jeżdżą z kłamliwymi i oszczerczymi hasłami po polskich miastach, to nie LGBT gwałci dzieci, to nie żadni komuniści niszczą gospodarkę, to nie żadna czerwona hołota wszczyna burdy i bije do krwi swoich przeciwników. Wszystkie takie i inne zagrożenia w chwili obecnej płyną z prawej strony politycznej sceny.

Odmalowywanie „lewicy” jako wroga zagrażającemu Polsce, polskości i przeciętnemu polakowi jest celowym i cynicznym zagraniem, powtarzanym bezmyślnie przez różnych ludzi, które ma za zadanie podzielenie polaków i skierowanie walki w inną stronę tak, aby obecna władza mogła umocnić się na swoich stołkach i coraz bardziej niszczyć Polskę dla swojej własnej, prywatnej korzyści i przyjemności.

To, że 40% Polakom nie tylko to nie przeszkadza, ale wręcz są z takiego stanu rzeczy zadowoleni jest bardzo smutne i zatrważające.


(*) - W Polsce lewica jest problemem o tyle, że jest nieudolna. Ale to akurat można powiedzieć o niemalże wszystkich politykach i ugrupowaniach, więc w sumie szkoda gadać.