poniedziałek, 7 czerwca 2021

Dlaczego nie lubię pojęć prawica i lewica

Jakiś czas temu pisałem, dlaczego nie uważam swoich poglądów jako „lewicowych”, mimo że zdecydowanie bliżej im do tzw. „lewicy” niż „prawicy” (tak jak rozumieją te słowa zwykli ludzie).

Wspomniałem przy tym, że nie lubię tych słów: prawica i lewica. Dzisiaj chciałbym może trochę rozwinąć ten temat.

Może najpierw pokrótce, co to jest lewica i prawica.

Prawica to w skrócie partie/politycy o poglądach konserwatywnych, nacjonalistycznych, często religijnych, akceptujących nierówności społeczne.

Lewica dla odmiany odrzuca tradycjonalizm, nacjonalizm i religijność i dąży do równości społecznej.

Na jednym z blogów, które czytam, autor wytłumaczył to także odniesieniem do czasów rzymskich już, gdzie prawica to była bogata elita, która zasiadała właśnie na zaszczytnej, prawej stronie, lewica zaś trzymała ze zwykłym ludem. Po szczegóły odsyłam do jego artykułu.

Taki opis wystarczy dla zilustrowania problemu, jaki mam z tymi terminami w dzisiejszej, polskiej (ale nie tylko) rzeczywistości.

Dawno, dawno temu, kiedy u rządów była jeszcze PO, zwolennicy PiS wyzywali tą partię od lewicowców. Na poparcie swoich określeń mieli tylko fakt, że PO była trochę bardziej na lewo od nich - i nic więcej. PO była tak samo konserwatywna jak PiS, tak samo mocno trzymała z Kościołem, chociaż może nie obnosiła się z tym aż tak. Może nie była jakoś specjalnie nacjonalistyczna, ale to nie jest warunek koniecznie niezbędny do bycia „prawicowym”. Powiedzmy, że była umiarkowanie prawicowa, i to wystarczało aby jej polityczni przeciwnicy z trochę bardziej prawej strony nazywali ją „lewicową”.

Dzisiaj coś podobnego powtarza się na osi PiS - Konfederacja. Zwolennicy tej ostatniej wprost nazywają PiS komunistami. Na poparcie swoich słów mają tylko to, że PiS stosuje rozdawnictwo pretendujące do miana programów socjalnych oraz kombinuje z centralnym sterowaniem gospodarką. To więcej, niż zwolennicy PiS mogli powiedzieć o PO, ale ciągle za mało, biorąc pod uwagę konserwatyzm, nacjonalizm i fundamentalizm religijny tej partii.

Niestety ta narracja już tak daleko zakorzeniła się w umysłach polaków, że nawet osoby nie popierające Konfederacji wyrażają tego typu poglądy. Niedawno rozmawiałem z kimś na tematy polityczne i na moją uwagę (właśnie odnośnie tego rozdawnictwa), że „najśmieszniejsze jest to, że PiS jest partią prawicową” (bo prawica często bywa kojarzona z kapitalistycznym, korporacyjnym podejściem do gospodarki) zareagowała autentycznym zdumieniem: „ale jak to prawicową!?”.

Dodajmy do tego mały fakt, że przy takich czy innych sondażach okazuje się, że Polacy przejawiają w dużej mierze „lewicowe” właśnie poglądy na sprawy społeczne (poparcie dla aborcji, praw kobiet czy mniejszości seksualnych a w ostatnich czasach także spadek zaufania dla Kościoła) a mimo to słowo „lewica” wywołuje u nich wręcz reakcję alergiczną.

Dlatego właśnie nie lubię tych pojęć - zdefiniowane są w miarę ściśle i same w sobie mogą stanowić całkiem dobre określenie ogółu poglądów takiej czy innej partii. Niestety ludzie przestali je rozumieć a nawet zaczęto je stosować jako obelgi, bezmyślnie i nieadekwatnie do rzeczywistego stanu rzeczy.

Polityczny kompas.
Autor: Uwe Backes, Public Domain.

Myślę, że ten problem częściowo mógłby zostać rozwiązany, gdyby całkowicie zarzucono stosowania osi prawica - lewica i zamiast tego zastosowano tzw. kompas polityczny (podział dwuosiowy). Nie rozwiązałby on wszystkich problemów związanych z próbą zaszufladkowania czyichś poglądów politycznych (wystarczy poczytać artykuł na Wikipedii o scenie politycznej, żeby zobaczyć jak wielka może być różnorodność takich przekonań), ale sam wysiłek umysłowy związany z koniecznością zidentyfikowania aż dwóch cech, zamiast jednej może sprawiłby, że byłoby mniej pustosłowia w rozmowach o polityce (tak, to był sarkazm ).

Ja sam najchętniej odszedłbym wogóle od tego rodzaju polityki. Nauczyłem się mieć przekonania jak najbardziej przystające do rzeczywistości - tj. jeśli okazuje się, że w czymś się myliłem, po prostu porzucam takie przekonanie. Jeśli chodzi o politykę, wolę być zwolennikiem tego, co po prostu działa lub co uważam za słuszne z punktu widzenia „człowieczeństwa”. Cieszyłoby mnie, gdyby system partyjnych rządów został porzucony właśnie na rzecz takiego racjonalistycznego, merytorycznego podejścia do zarządzania państwem, aczkolwiek zdaję sobie sprawę z tego, że to utopia.

Tymczasem odnoszę wrażenie, że ogromna większość ludzi woli mieć pewne poglądy razem z całym dokooptowanym bagażem poglądów im towarzyszącym - więc w Polsce, na przykładzie Konfederacji: oprócz sensowych poglądów na gospodarkę dostajemy w zestawie jakieś bełkotliwe „wolnościowe” gadanie przy jednoczesnych zapowiedziach wprowadzania katolickiego zamordyzmu gorszego jeszcze, niż ten PiSowski (fakt, że ogromna większość Polaków jednak jej nie popiera niczego nie zmienia - użyłem jej tylko jako ilustracji).

Ogromna większość ludzi woli jednak używać tych pojęć i myśleć w tych kategoriach, nawet ci którzy są całkiem inteligentni i mają pełną wiedzę na temat znaczenia tych terminów. Wg. mnie - niestety.