sobota, 14 października 2017

Przesunięcie (OpenOffice)

Poprzednio pisałem o funkcji ADR.POŚR(), która umożliwiała mi parametryzację zakresów. Jak już wspomniałem ostatnim razem, to samo umożliwia funkcja PRZESUNIĘCIE(), jednak robi to w o wiele prostszy sposób. Składnia dla tej funkcji wygląda następująco:

PRZESUNIĘCIE( Odwołanie; Wiersze; Kolumny; Wysokość; Szerokość )

Funkcja zwraca zakres (może być to obszar dwuwymiarowy lub jednowymiarowy, albo po prostu pojedyncza komórka).

  • Odwołanie - to adres komórki, względem której będziemy podawać zakres. Jeśli jako odwołanie podamy zakres, wtedy:
    a) jeśli nie podamy Wysokości ani Szerokości, funkcja zwraca zakres o tym samym rozmiarze ale którego początek będzie przesunięty o zadaną ilość Wierszy i Kolumn;
    b) jeśli podamy Szerokość i Wysokość, funkcja zwróci zakres o zadanym rozmiarze obliczony względem lewego-górnego rogu zadanego zakresu
  • Wiersze; Kolumny - to względny adres lewego-górnego rogu zakresu;
  • Wysokość; Szerokość – to rozmiar zwracanego zakresu (Opcjonalny. Jeśli nie podamy żadnej wartości, rozmiar zakresu się nie zmieni - tj. dla pojedynczej komórki wyniesie on 1).
Ilustracja działania funkcji PRZESUNIĘCIE().
Wykonane przeze mnie za pomocą programów OpenOffice oraz GIMP.

Jak łatwo można się domyśleć, obliczony zakres musi zawierać się w arkuszu kalkulacyjnym (tj. lewy-górny róg nie może mieć współrzędnych mniejszych niż 1).

czwartek, 12 października 2017

Adres pośredni (OpenOffice)

Czasem, gdy bawię się różnymi statystykami, chciałbym zmienić przykładowo zakres danych, z których obliczana jest średnia. Nie jest to jakiś wielki problem, ale gdy odpowiednich formuł jest więcej sprawa staje się trochę pracochłonna. Przydałaby się wtedy możliwość jakiejś parametryzacji przekazywanych do funkcji adresów.

Niestety z tego co mi wiadomo, OpenOffice nie przewiduje takiej możliwości – nie bezpośrednio w każdym bądź razie. Na szczęście posiada on bardzo przydatną funkcję:

ADR.POŚR( Odwołanie )

Funkcja ta posiada jeszcze jeden parametr, jest on jednak opcjonalny i jest całkowicie nieistotny.

Funkcja jest bardzo prosta w użyciu: jako odwołanie podajemy jej po prostu ciąg tekstowy który jest adresem komórki. Zwracany jest adres komórki. Przykład:

ADR.POŚR(”A1”)

Funkcja zwróci adres A1. Jeśli wpiszemy ją bezpośrednio w komórkę, to tak jakbyśmy wpisali '=A1' czyli w tym przypadku rezultat będzie zawartością komórki A1 (np. jakąś liczbą).

środa, 11 października 2017

White pride, black pride

Jeśli ktoś ogląda w sieci memy, to być może natknął się na obrazek w następującym stylu:

Black pride = ok
Asian pride = ok
Gay pride = ok
White pride = racist

Lub coś podobnego – wariacji na ten temat jest wiele.

Mem taki ma w mniemaniu jego twórców „udowodnić”, że w obecnym świecie panują uprzedzenia wobec białych, a nie jak to mówi „oficjalna propaganda”, na odwrót.

Owszem – rasizm wobec białych jest możliwy i jest to jak najbardziej realne zjawisko. Istnieje nawet pojęcie odwrotnego rasizmu. Problem jednak w tym, że tego rodzaju przypadki przez samą swą naturę stanowią zjawisko względnie rzadkie.

Każdy, kto interesuje się takimi problemami jak równość, tolerancja czy sprawiedliwość wie, że tego rodzaju sytuacje nie są symetryczne. W społeczeństwie, gdzie istnieje pewna większość, która w dodatku w przeszłości (ale także obecnie - co prawda w mniejszym stopniu, ale jednak) prześladowała pewną mniejszość, ruchy walczące o prawa owej większości nie będą analogiczne wobec odpowiednich ruchów walczących o prawa (ciągle jeszcze) prześladowanych mniejszości.

A w społeczeństwie zachodnim historia prześladowań mniejszości etnicznych ciągle odbija się nam niezbyt przyjemną czkawką.

Do tych rozważań „teoretycznych” należy też dodać tzw. reality check – czyli sprawdzenie jak w rzeczywistości wyglądają wspomniane ruchy.

„White pride” to termin związany bezpośrednio z białymi rasistami, faszystami/neonazistami i innymi tego typu poglądami/ruchami. Jakakolwiek próba zmiany konotacji tego terminu na pozytywny jest podejrzana, gdyż takiej inicjatywie towarzyszy z reguły intencja pokazania ideologii takich jak faszyzm jako „normalnych”, akceptowalnych społecznie przekonań.

„Black pride” przykładowo jest natomiast bardziej związana z walką o prawa czarnych i o ich równe traktowanie (ale nie tylko, świadomość czego trzeba mieć).

Na koniec chciałbym dodać swoje własne przemyślenie na ten temat. Wydaje mi się, że w całej tej dyskusji nikt nie zwraca uwagi na to, że używa się słowa „duma” w kontekście do którego to słowo tak naprawdę w ogóle nie należy!

Jak można być dumnym z tego, w jakiej kulturze ktoś się urodził? Fakt, że urodziłem się w takim a nie innym społeczeństwie to – pomijając pewne kwestie natury filozoficznej – czysty przypadek na który ja osobiście nie miałem żadnego wpływu, przypadek w dodatku o astronomicznie małym prawdopodobieństwie ziszczenia! To tak jakby być dumnym z wygranej w lotto!

Można oczywiście być zadowolonym z tego, że się jest facetem, kobietą, biały, czarnym itp. Z takich czy innych względów.

Jednakże dumnym można być jedynie z tego, co się samemu osiągnęło – własnym, świadomym wysiłkiem. Nie można być dumnym z bycia białym, ale można być dumnym jeśli udało mi się dostać i ukończyć szkołę wyższą. Nie można być dumnym z bycia Polakiem, ale można być dumnym jeśli swoimi działaniami przynosi się swojej ojczyźnie chlubę i pomnaża jej bogactwo (nie tylko to materialne). Nie można być dumnym z posiadanych poglądów jeśli te poglądy zostały nam wtłoczone do głowy. Ale można być dumnym jeśli własnym wysiłkiem intelektualnym dotarło się do takich a nie innych wniosków (wyjątkiem mogą tu być poglądy moralnie odrażające, ale nie chcę tu za bardzo gmatwać mojego wywodu).

Poza tym taka „duma” zawsze niesie ze sobą dosyć wysokie ryzyko popadnięcia w ksenofobię. Dlatego lepiej w ogóle nie używać takich haseł i zawsze warto przyglądać się działaniom ludzi, którzy takie hasła używają.

niedziela, 9 lipca 2017

Stany skupienia materii, cz. 2

Cztery lata temu napisałem dosyć obfity w treść(*) artykuł o stanach skupienia materii. Chciałem w nim pokazać różnorodność form, jakie przybierać może materia. Tematu wtedy nie wyczerpałem z braku wiedzy lub braku pamięci o innych jeszcze formach jakie przybierać może materia. Nie jestem z resztą pewny, czy wyczerpanie tego tematu jest możliwe .

(*) - Czytaj: przydługawy

Elektrony

Ostatnio dowiedziałem się z istnienia kolejnej formy, jaką mogą przybierać ciała stałe. Mam na myśli Elektrydy. Jeśli ktoś wie (pamięta ze szkoły) coś niecoś o jonach zrozumie w czym rzecz, pozostałych odesłać niestety do lektury uzupełniającej

Elektrydy to związki z wiązaniami jonowymi, w których rolę anionu zamiast całego zjonizowanego atomu pełni pojedynczy elektron!

Dla kogoś, kto jak ja interesuje się takimi rzeczami, a jednocześnie przyzwyczajony był (a czasem ciągle jest) do klasycznej wizji świata taka rewelacja wydaje się czymś niezwykłym. Elektron to cząstka elementarna, ponad 1000 razy lżejsza od protonu czy neutronu, a więc kilka do kilkuset tysięcy razy lżejsza od atomów – a jednak może pełnić rolę atomu w związkach chemicznych.

Tutaj, aby dopełnić obrazu niezwykłości, wspomnieć bym chciał jeszcze coś niecoś o elektronach. Mianowicie tworzą one w metalach tzw. gaz elektronowy – „chmurę” swobodnych elektronów walencyjnych, poruszających się pomiędzy dodatnimi jonami metali (że powtórzę za słownikiem języka polskiego PWN). To dzięki temu „gazowi” metale zawdzięczają swoją ogromne przewodnictwo elektryczne i cieplne.

Protony

Inną rewelacją o której zapomniałem napisać są protony pełniące rolę atomów. Nie jest to już tak niezwykłe, jak poprzednia ciekawostka. Co więcej – protony to przecież jony wodoru. Ale jeśli się nad tym zastanowić – jest to niemalże równie niesamowite, co elektrydy.

Każdy atom, także ten zjonizowany, posiada powłokę elektronów, która oddziałując z powłokami innych atomów daje w rezultacie coś, co my nazywamy chemią. Każdy oprócz wodoru 11H, którego jon jest „gołym” protonem.

Chemia takich protonów jest też niezwykle ważna – związki oddające protony to kwasy (przynajmniej wg jednej z definicji), a nie muszę chyba przekonywać, jak ważna w naszym codziennym życiu jest ta klasa związków.

Kiedyś, gdy będę miał więcej czasu, chciałbym napisać o tym więcej, ale tu wspomnę tylko że życie – w sensie każda żywa komórka - „zasilane” jest przez protony właśnie! (jest to delikatnie mówiąc grube uproszczenie, przekłamanie w zasadzie, ale mimo wszystko... ).


Do poczytania

środa, 3 maja 2017

Patriotyzm II

4 lata temu pisałem trochę o patriotyzmie. Dzisiaj popieram wszystko, co wtedy napisałem, oprócz jednej rzeczy.

Napisałem wówczas, że sam nie czuję się patriotą – pomimo, że Polskę kocham. Po przeczytaniu wypowiedzi paru ludzi i po krótkim przemyśleniu sprawy postanowiłem zmienić swoje podejście do tego tematu.

Od dłuższego już czasu widzimy zawłaszczanie tego słowa, oznaczającego człowieka kochającego swój kraj, przez ludzi o poglądach skrajnie prawicowych: przez faszystów, z którymi sympatyzuje PiS i na których tak przychylnie zawsze patrzał Kościół (a z którymi ostatnio postanowił tak jakby zerwać, chociaż ja osobiście nie mam żadnych złudzeń – zrobił to dla pozorów, aby nie pójść na dno razem z PiSem i faszystami).

Co osiągnęli faszyści w przeszłości, nie muszę chyba nikomu przypominać – nasze lekcje historii jakie były, takie były, ale o faszyzmie akurat każdy musiał coś niecoś usłyszeć. Nie sądzę też, aby nowe ich pokolenie, gdyby na dobre dorwało się do władzy, osiągnęłoby cokolwiek innego. Co prawda mogę się mylić (co jest wątpliwe patrząc na ich postępowanie), ale naprawdę wolałbym nie sprawdzać tego w praktyce.

Ludzie ci swoją retoryką odmawiają cały czas „innym” posiadania jakichkolwiek uczuć wobec kraju, w którym się urodzili i wychowali. Odmawiają im nawet bycia Polakami – o pardon, PRAWDZIWYMI POLAKAMI.

Teraz, gdy u władzy jest skrajnie prawicowy PiS, który z faszyzmem ma wiele wspólnego i który obok Kościoła i organizacji faszystowskich postępuje właśnie w taki sposób myślę, że jest najlepszy czas, aby powiedzieć tego rodzaju praktykom: NIE!

Jestem patriotą, bo kocham Polskę. Tu się urodziłem, tu wychowałem, tu mam swoją rodzinę i znajomych. Jestem prawdziwym Polakiem i nie zmieni tego żadne chciejstwo i widzimisię ludzi zaślepionych ksenofobiczną nienawiścią.


Moje przemyślenia sprzed 4 lat:

Artykuły, które skłoniły mnie do przemyśleń:

sobota, 8 kwietnia 2017

Powrót PO, czyli koniec „dobrej zmiany”

Ostatnio dużo mówi się o tym, jak to PO odzyskuje poparcie a PiS je traci, jak to Tusk triumfuje na zachodzie, może niedługo nawet wróci i zrobi w końcu porządek z totalitaryzmem Kaczyńskiego (tzw. Kaczyzmem), będą może przedterminowe wybory, PiS przegra i władzę znów obejmie PO...

A mnie to wkurza!

Całkiem możliwe, że tak właśnie w końcu się stanie. Tylko co z tego? Ludzie mają bardzo krótką pamięć, jeśli chodzi o politykę. W ostatnich wyborach zapomnieli, że PiS był już u władzy i jak wtedy było. W następnych wyborach nie będą pamiętali, że PO też już było u władzy (i to dłużej niż PiS) i co wtedy robiło (a raczej nierobiło). Zapomną, że to dzięki nieudolności i braku działania ze strony PO PiS zdobyło władzę.

Wygra PO i jestem prawie pewien tego, że będzie tak, jak wcześniej.

Prawda – dramat Polaków polega na tym, że oprócz PO i PiS nie mają tak po prawdzie na kogo głosować. Ale inne partie mimo to istnieją! Tylko że prawie nikt na nie z różnych względów nie zagłosuje . Bo dla większości Polaków cała polityka sprowadza się do fałszywej dychotomii: albo PO, albo PiS .

I tak polski teatrzyk polityczny będzie się ciągnął dalej. Po PO znów przyjdzie PiS – tego też jestem prawie pewien. Chwilowa przegrana będzie mu bardzo na rękę, bo to co zdążył zepsuć, PO nie zdoła naprawić choćby i miała do dyspozycji dwie kadencje i rzetelnych polityków (a tego raczej nie będzie miała). A PiS zwali swoim zwyczajem całą winę za zastany stan Polski na opozycję i znów zdobędzie wystarczające poparcie, aby rządzić naszą ojczyzną (bo te dupki zdają się nie pamiętać, że Polska to nie ich prywatna ojczyzna, ale ojczyzna nas wszystkich).

A Polska będzie niszczała.

Zachęcam każdego, kto to czyta, aby w następnych wyborach głosował na jakąkolwiek partię, byle nie na POPiS! Nie skazujmy Polski na bycie ofiarą walki o ochłapy między tymi dwiema partiami. Bo nic dobrego nasz ich strony na pewno nie spotka.

niedziela, 19 marca 2017

Czy dinozaury były gadami, czyli parę słów o systematyce

Pytanie czy dinozaury były gadami spotykam dosyć często, dlatego postanowiłem napisać to wyjaśnienie. Jest to jednak tak po prawdzie tylko pretekst, aby napisać parę słów o sensie, sposobach i niejako filozofii klasyfikacji istot żywych. Wyszło dłużej niż myślałem (spróbowałem podzielić całość na mniejsze fragmenty), ale mam nadzieję, że mój przekaz będzie dosyć jasny.

I

Ludzie lubią dzielić różne rzeczy czy zjawiska na odrębne kategorie. Dotyczy to także świata ożywionego. Przynajmniej od tak dawna, jak długo posługujemy się mową, ludzie dzielili zwierzęta na różne rodzaje. Dlatego mamy w naszych językach słowa na określenie ptaków, gadów/płazów, ryb, robaków itp.

Niektóre takie słowa mają raczej nowożytne pochodzenie. Podejrzewam, że takim słowem jest ssak, dlatego nie wymieniłem go wyżej. Pozostałe mają jednak raczej dawne pochodzenie, więc wymienienie ich na tej liście wydaje się w miarę bezpieczne. Tak czy siak chodzi mi tylko o zilustrowanie pewnego zjawiska.

Podziałów tych dokonywano na podstawie ogólnych podobieństw. Były one jednak niezbyt rygorystyczne – niektórzy do ryb zaliczali przykładowo wieloryby (co zdaje się czasem pokutować aż do dzisiaj), a w Biblii można znaleźć fragment zaliczający nietoperze do ptaków.

Nie jest to wcale głupie, jak można by sądzić – w każdym bądź razie jeśli uznamy to, że Biblia pisana była po prostu przez ludzi. Jeśli jednak ktoś wzorem biblijnych fundamentalistów wierzy w nieomylność Biblii, to staje się to po prostu śmieszne.

piątek, 27 stycznia 2017

Energia zużyta przez jadący samochód

Dawno już nie bawiłem się matematyką, ale dzisiaj mi się udało

Od kilku dni zastanawiałem się, jakie są opory ruchu jadącego samochodu. Po dokonaniu dwóch prostych pomiarów wystarczyło skorzystać z bardzo prostego wzoru, aby otrzymać siłę oporu ruchu.

poniedziałek, 2 stycznia 2017

„Antyislamizm” i profesor Hartman

Dawno już nie pisałem, głównie z braku chęci, ale dzisiaj przeczytałem coś, co wywołało we mnie reakcję „WTF!?”. Postanowiłem więc napisać do tego swój komentarz.

Profesora Hartmana zawsze szanowałem za jego intelekt i za to, że pisał mądrze, chociaż nie ze wszystkim co pisał się zgadzałem. W szczególności zawsze drażniło mnie u niego bezkrytyczne oddanie Unii Europejskiej, ale także podobnie bezkrytyczne nawoływanie do poszanowanie prawa, jakiekolwiek(*) by ono nie było. Chwaliłem go nawet (czy może szczególnie) wtedy, gdy poruszał tematy kontrowersyjne. Zawsze były to jednak tematy dyskusyjne, na które różni ludzie rzeczywiście mogą mieć odmienne, dobrze uzasadnione poglądy.

(*) - Proszę mnie nie posądzać o jakąś anarchię czy inne wywrotowe poglądy. Prawo jest potrzebne, niezbędne wręcz do prawidłowego funkcjonowania społeczeństwa. Ale prawo może być różne – a jeśli jest niesprawiedliwe, to jest prawie bezużyteczne, czyli niemalże tak, jakby wcale go nie było. Dlatego chociaż prawa zamierzam przestrzegać zawsze (jeśli uważam je za niesprawiedliwe, to rzecz jasna z musu, ale jednak), to nie zawsze zamierzam je chwalić czy szanować.

Dzisiaj jednak „trochę” przegiął.

Żeby nie było – nadal uważam, że z tekstu, który napisał wygląda jego wielki intelekt. Po prostu jeśli ktoś jest mądry, nie sposób aby nagle zaczął pisać jak zwykły grafoman i półgłówek. Ale tym gorzej dla niego, ponieważ oprócz jego mądrości wygląda też z jego artykułu zaślepienie na pewną sprawę.

Mówię o kwestii Islamu.

W celu wyjaśnienia, żeby nikt nie wyciągał skrzywionych wniosków na moje własne poglądy. Islam jako religię uważam za niebezpieczną, o wiele bardziej niebezpieczną od innych religii. Ale zdaję sobie sprawę, że zwykli muzułmanie bardzo często są równie normalni, co wyznawcy innych religii lub ludzie nie wyznający żadnej religii (jak często jednak – tego nie wiem). Dlatego nikogo nie oceniam po jego przekonaniach – ani chrześcijan, ani muzułmanów, ani ateistów – i do każdego człowieka podchodzę indywidualnie. Co nie powstrzymuje mnie przed ocenianiem ideologii i organizacji/grup społecznych daną ideologią się kierujących.

Co takiego wzburzyło mnie w artykule prof. Hartmana? Opisuje on sytuację: chuligan rzuca petardą w stronę baru prowadzonego przez Arabów. Chłopak ginie zasztyletowany przez jednego z Arabów, wywiązuje się bójka, policja zatrzymuje paru kolejnych chuliganów. I tu najlepsze (uwaga!):

Bilans: jeden chłopak nie żyje, drugi – ten, który zabił – ma złamane życie.
(Pogrubienie moje)

Noś ku*wa mać! Może mu jeszcze odszkodowanie wypłacić i przeprosić za to, że biedaczek musiał zamordować innego człowieka?

Ile razy mi jakiś debil przy takiej czy innej okazji rzucił pod nogi petardę, już nie pamiętam. Ale pamiętam, że nikogo z tego powodu nie to już nawet, że zabiłem – zwyczajnie nie pobiłem. Do takich chuliganów wzywa się policję.

Ale może jestem niesprawiedliwy... może ów Arab znajdował się w sytuacji zagrożenia życia? Jeśli tak jednak było, to nic mi o tym nie wiadomo, bo prof. Hartman nic o tym nie wspomina(*), a wydaje mi się, że byłaby to dosyć ważna okoliczność!

(*) - Fakt, że nic o tym nie wspomina, nawet jeśli tak było i jeśli on o tym wiedział, świadczy tylko, że nie ma to dla niego żadnego znaczenia – a jako że osądzam jego, a nie owego Araba, równie dobrze możemy założyć, że tak wcale nie było.

Islam jest groźny i nie jest to pogląd wygłaszany tylko przez neofaszystów, prawicowych polityków i Kościół(*). Profesor Hartman zaś próbuje robić z mordercy ofiarę – tylko dlatego, że jest Arabem. Nie sądzę, aby tak samo pisał o dowolnym innym człowieku. A nie pisałby tak, ponieważ (jak mogę wywnioskować z jego artykułu) dla niego Islam zasługuje na specjalne traktowanie. Porównuje go nawet do Judaizmu, bo przecież te religie są nieodróżnialne, prawda?

(*) - Jeśli ktoś nie czuje się przekonany, niech spojrzy chociażby tutaj.

Panie Hartman(*) - nie ma czegoś takiego, jak Antyislamizm, czy też Islamofobia. Albo może inaczej: jest coś takiego i z kimś, kto nie wyznaje politycznej poprawności można by o tym podyskutować. Ale pan, skądinąd taki mądry, jest zaślepiony przez swoje własne poglądy na ten temat i nie jest w stanie odróżnić prawdziwego antyislamisty/islamofoba od człowieka, który chociaż dostrzega zagrożenie płynące ze strony Islamu, nie zrównuje wszystkich muzułmanów z terrorystami i dlatego jest w stanie odróżnić bandytę od ofiary.

(*) - Nie jestem aż taki naiwny, aby sądzić, że prof. Hartman będzie czytał mój tekst. To taka figura retoryczna