Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Historia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Historia. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 8 listopada 2015

Czy Jezus istniał?

Można by pomyśleć, że dla niewierzącego to pytanie nie powinno mieć tak naprawdę żadnego znaczenia. Na pewno nie będzie miało wpływu na moje przekonania religijne, gdyż nawet jeśli jakiś tam historyczny Jezus istniał, nie znaczy to automatycznie, że rzeczywiście był synem Boga/Bogiem. Dla ludzi wierzących to pytanie niby jest ważne, ale oni już znają „prawidłową” odpowiedź, więc zadawanie go i tak nie ma sensu.

Niektórzy z nas jednak – jak ja na przykład – interesują się religią. Dlatego to pytanie jest dla nas bardzo ciekawe. Inni z kolei – ja również – starają się przeciwstawiać religii i odpowiedź negatywna na to pytanie pokazałaby jeszcze wyraźniej, jak bardzo oderwane od rzeczywistości są wierzenia religijne.

Jakiś czas temu na niektórych blogach, które czytuję rozpoczęła się dyskusja na temat tego, czy istniała jakaś postać historyczna, którą można by utożsamiać z biblijnym Jezusem. Linki do odpowiednich artykułów znajdziecie poniżej, ja chcę się tylko ograniczyć do krótkiego streszczenia całej argumentacji.

Cała argumentacja na rzecz nieistnienia jakiejkolwiek historycznej postaci, którą można by utożsamić z biblijnym Jezusem (nawet po odarciu jego historii ze wszystkich baśniowych elementów) opiera się na następującej obserwacji: wszystkie dostępne dowody na historyczność Jezusa są wątłe, a nawet wątpliwe. Z oczywistych powodów możemy odrzucić źródła chrześcijańskie. Nawet fragment wspominający o Jezusie napisany przez Józefa Flawiusza uważa się za nieautentyczny. Pozostałe „dowody” to pisma rzymian, które są naprawdę wątłe – pochodzą z czasów grubo po domniemanej śmierci Jezusa i wydaje się, że niejako tylko „relacjonują” wierzenia chrześcijan.

A przecież o tak sławnej postaci jak Jezus musiało być swego czasu głośno – nawet gdyby był tylko jakimś przywódcą sekty czy powstania.

Istnieją za to powody aby podejrzewać, że Jezus był postacią z mitologii, którą – podobnie jak to miało miejsce w przypadku innych mitologicznych postaci – utożsamiono później z domniemaną rzeczywistą osobą (patrz niżej – wykłady dra Richarda Carriersa).

Oczywiście – mógł istnieć „ktoś”, na podstawie kogo powstała legenda Jezusa. Pytanie tylko, jakie miałoby to mieć znaczenie? Taka osoba:

  • nie nazywała by się Jezus
  • nie żyła w Galilei ok. 30 r.n.e.
  • nie nauczała tego, co biblijny Jezus
  • nie miała 12 uczniów
  • nie dokonywałaby cudów ani nawet niczego, co mogłoby być wzięte za cuda

i tak dalej. Utożsamianie takiej osoby z biblijnym Jezusem miałoby taki sam sens, jak udowadnianie historyczności Gwiazdora porównując go ze świętym Mikołajem z Miry, jak udowadnianie historyczności Piasta Kołodzieja, ponieważ jakiś tam przodek Mieszka I musiał przecież istnieć, jak udowadnianie historyczności króla Artura, bo jakiśtam władca w starożytnej Anglii musiał pewnie mieć własnych „rycerzy” i nadwornego „maga”. Taka osoba nie miałaby właściwie nic wspólnego z biblijnym Jezusem, więc utożsamianie jej z tym Jezusem i nazywanie jej historycznym Jezusem jest bezsensowne.

Przyznaję, że ja sam miałem do tego tematu takie podejście – że istniał ktoś, kogo można by utożsamić z biblijnym Jezusem i nazwać go Jezusem historycznym. Teraz nie jestem już tego taki pewien. Właściwie to skłaniam się teraz raczej w stronę tych, którzy twierdzą, że istnienie historycznego Jezusa jest mocno wątpliwe. Jak było jednak naprawdę? Tego pewnie nigdy się nie dowiemy na 100%. Ale to nie znaczy, że nie możemy poszukiwać odpowiedzi na to i inne pytania.

Odpowiednie linki:

oraz dodatkowo:

środa, 12 sierpnia 2015

Miasto zatopionych bogów

Dzisiaj dzielę się tylko linkiem do ciekawego filmu dokumentalnego.

Film nosi tytuł „Miasto zatopionych bogów”. Trwa trochę ponad 3 kwadranse i jest naprawdę ciekawy – w każdym bądź razie dla mnie był (historią interesuję się troszkę, ale bardziej zaciekawiła mnie w nim słowiańska, w tym także polska prehistoria ).

Gdyby to kogoś zainteresowało, filmik znalazłem na blogu Historia mniej znana i zapomniana, dzięki mojemu bratu (on znalazł blog, ja go potem troszkę przeszukałem ).

Jak już wspomniałem, filmik mi się podobał – był ciekawy i bez zbędnego sensacjonalizmu (chociaż oprawa wizualna towarzysząca komentującym naukowcom wzbudziła we mnie uśmieszek ). Mam jednak mały żal do tej produkcji: Chociaż w tytule wspomniani są owi zatopieni bogowie a film z początku zapowiada się jakby miał być o poszukiwaniach zatopionej, mitycznej Winecie, to cały jest poświęcony historii Wolina.

Jeszcze raz powtarzam – niczego mu to nie ujmuje, ale po co zapowiadać film o jednym, skoro cały będzie o czymś innym .

Ps. Uzupełniłem też mój poprzedni wpis - ten o wirujących słupach owadów .

niedziela, 7 grudnia 2014

Czy Tytanik zatonął

Kilka dni temu obejrzałem filmik na youtube, w którym autor przekonywał, że to wcale nie Tytanik zatonął w nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 roku na Atlantyku.

W skrócie: 20 września 1911 roku siostrzany statek Tytanika Olimpik miał zderzenie z okrętem wojennym HMS Hawke. Został on uszkodzony tak poważnie, że nie był już zdolny do pływania. Winny miał być kapitan Olimpika, więc jego właściciele nie dostali żadnego odszkodowania. Ułożyli więc oni sprytny plan, który miał im to odszkodowanie zagwarantować - podmienili Olimpika z Tytanikiem, po czym specjalnie spowodowali wypadek zatapiając go.

Jako dowód służyć miał fakt, że na śrubach wraku spoczywającego na dnie oceanu widnieje numer 400 - a to był numer Olimpika.

I tu się zaczynają pierwsze niezgodności. Szukając więcej informacji na ten temat natknąłem się na wzmianki o tym, że na śrubach wraku widnieje w rzeczywistości numer 401 - czyli były to śruby z Tytanika! Znalezione w necie obrazki potwierdzają to. Czyli autor filmiku się mylił.

Ale to nie koniec całej sprawy. Zalinkowany obrazek znalazłem na pewnej stronie, której autor również twierdził, że nastąpiła zamiana statku w celu wyłudzenia odszkodowania. Tutaj jednak autor jako dowód podawał właśnie fakt, że na śrubach wraku widnieje numer 401, ponieważ śruba owa pochodziła z Tytanika i została użyta jako część zamienna przy naprawie Olimpika (co akurat jest prawdą).

Na tej i innych stronach poświęconych tej teorii spiskowej przedstawione są też inne dowody przemawiające za tym, że statki zostały ze sobą zamienione. Do tego ta historia wcale nie jest taka niedorzeczna, jak inne tego typu hipotezy.

Dowody owe są jednak naprawdę mało przekonujące (kilka mało wyraźnych zdjęć i trochę spekulacji). Dodatkowo Olimpik przeszedł w końcu gruntowny remont i mógł pływać i zarabiać na siebie. Odszkodowanie musiałoby być naprawdę wysokie, żeby pokryć wszystkie koszty związane z jego naprawą oraz zorganizowaniem oszustwa oraz zadośćuczynić za niezarobione pieniądze. A przecież przy tak wielkim przedsięwzięciu pracować musiała cała masa ludzi. Jednak nikt nigdy nie napomknął nawet o żadnym przerabianiu Tytanika na Olimpika i na odwrót.

Tak więc czy jestem na 100%, bez cienia wątpliwości przekonany o tym, że ta teoria spiskowa jest fałszywa? Nie. Nie zgłębiałem tego tematu aż tak bardzo, żeby rozwiać wszystkie wątpliwości, poza tym, jak już wspomniałem, wyjątkowo ma ona sens.

Obowiązek dostarczenia dowodów leży jednak zawsze po stronie tych, którzy wysuwają jakąś tezę - a nie na tych, którzy mają zostać przekonani. A te dowody są zbyt słabe aby mnie przekonać. Jakby to ujął Carl Sagan - nadzwyczajne twierdzenia wymagają nadzwyczajnych dowodów. Dlatego póki co pozostanę przy klasycznej wersji wydarzeń.

piątek, 15 sierpnia 2014

Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny

Czyli coś niecoś o religijnych „prawdach”

Dzisiaj przypada święto wymienione przeze mnie w tytule. Chciałbym więc skorzystać z okazji, aby przedstawić pewną krytykę religii, w szczególności religii katolickiej.

Teolodzy, kapłani czy ogólnie mówiąc religia objawia nam pewne rzeczy, o których twierdzi, że są „najprawdziwszą prawdą” (często absolutną i niezmienną). Takie niepodważalne prawdy są nazywane dogmatami.

Przyjrzyjmy się więc paru takim niepodważalnym „prawdom”.

Na pierwszy ogień weźmy tytułowe wniebowzięcie. Jest to dogmat - czyli prawda. Ciekawostką jest jednak, w jaki sposób została ona ustalona. Otóż... pewien człowiek (papież Pius XII) stwierdził po prostu, że tak jest i koniec. Nie wynika to z tekstów ewangelii, nie wynika logicznie z żadnych teologicznych założeń - po prostu tak jest i basta! „Prawda” owa została „ustalona” dopiero w roku 1950. Wcześniej „prawdą” było, że... Maryja zasnęła (ta „prawda” z kolei została „ustalona” w VII wieku).

Kolejną „prawdą” jest niepokalane poczęcie. „Ustalono” ją w roku 1854 dopiero, czyli też całkiem niedawno, i też zrobił to papież (Pius IX) stwierdzając po prostu, że tak jest i koniec dyskusji. Wielu chrześcijan (choć nie wszyscy) wierzyło niby w tę „prawdę” już od dawna, ale prawdą jest (tym razem bez cudzysłowów) że wielu teologów i doktorów kościoła odrzucało tę „prawdę”.

Inna „prawdą”, o której chciałbym powiedzieć, dotyczy tym razem Jezusa (syna Maryi). Jak „powszechnie”(*) „wiadomo” Jezus jest bogiem. Tę z kolei „prawdę” uchwalono ustalono w... IV wieku(!) na soborze nicejskim.

(*) - Powszechnie wiadomo tylko, że „wiadomo” jest to tylko chrześcijanom, a i to nie wszystkim.

Takie są właśnie prawdy głoszone przez religie (a w tym przypadku przez katolicyzm). Niesprawdzalne, autorytarne wypowiedzi ludzi.

Zakrawa na zdumienie, że ktoś może w to wierzyć (nie biorę tu pod uwagę absurdalności owych prawd). Cechą prawdy jest przede wszystkim jej uniwersalność oraz sprawdzalność. Prawdy głoszone przez religie nie są uniwersalne ani historycznie, ani geograficznie, ani nawet demograficznie(*), nie są też one sprawdzalne(**).

(*) - Mam nadzieję, że użyłem odpowiednich słów. Chodzi rzecz jasna o to, że kiedyś nie uznawano tych „prawd” (lub uznawano inne „prawdy”); w zależności od miejsca na Ziemi dominują różne religie/wyznania/odłamy, które mogą nie uznawać tych „prawd”; no i poza tym nie wszyscy wierzący te „prawdy” uznają.

(**) - No bo jak sprawdzić, że dany papież rzeczywiście został natchniony Duchem Świętym (jeśli już się w to wierzy), a nie zwariował lub zwyczajnie skłamał lub zmyślił?

Gdyby ktoś wśród nas ogłaszał ex cathedra jakieś swoje „prawdy”, każdy wierzący z miejsca by je odrzucił argumentując, że to tylko zwykłe roszczenia, chciejstwo czy widzimisię (czyli po prostu kłamstwo) tego człowieka. Jedyny powód, dla którego ludzie jednak wierzą własnym pasterzom jest indoktrynacja oraz (co się z tym wiąże) brak dokładnej znajomości „prawd” własnej wiary oraz sposobu, w jaki zostały one ustalone.

Osobiście uważam, że ludzie mogą sobie wierzyć w co chcą (tak długo, jak długo ich przekonania - religijne lub nie - nie stanową zagrożenia dla innych). Ale nikt nie powinien mieć za złe sceptykom takim jak ja, że odrzucają ich „prawdę” i uznają ją za co najmniej niepoważną.

środa, 23 kwietnia 2014

Krzysztof Kolumb

Krzysztof Kolumb (1451-1506),
pośmiertna rekonstrukcja.
Autor: Sebastiano del Piombo (public domain),
źródło: Wikipedia.

Każdy z pewnością słyszał o Krzysztofie Kolumbie (1451-1506), nie każdy jednak mógł słyszeć o pewnych sprawach z nim związanych. Pamięta się go jako wielkiego wizjonera i zasłużonego odkrywcę. Obchodzi się nawet dzień nazwany jego imieniem(*). Człowiek ten jednak daleki był od świętości - i na pokazaniu tego chcę się w tym artykule skupić.

(*) - Święto uznawane przez niektórych za kontrowersyjne. Dlaczego? Niżej staram się to wyjaśnić.

Najpierw jednak chcę się rozprawić z pewnym mitem dotyczącym Kolumba, który powtarzany jest często uparcie nawet przez ludzi skądinąd inteligentnych. Kolumb nie odkrył tego, że Ziemia jest kulista. Nie miał żadnego przeczucia ani wizji. Kolumb wiedział o tym, ponieważ był człowiekiem wykształconym. A ludzie wykształceni wiedzieli o kulistości Ziemi już od prawie dwóch tysięcy lat - dzięki odkryciom greckich uczonych (posiadano także całkiem niezłe wyobrażenie o wielkości naszego globu).

Celem wyprawy Kolumba nie było więc żadne udowodnienie, że Ziemia jest kulista. Jego prawdziwy cel był znacznie bardziej pragmatyczny oraz - jeśli pomyśleć o wszystkich konsekwencjach, jakie się z tym wiązały - znacznie bardziej odrażający.

Kolumb chciał znaleźć krótszą trasę do Indii, dzięki czemu Hiszpania miałaby się wzbogacić i zyskać przewagę nad pozostałymi imperiami. Przy okazji wzbogacić miał się sam Kolumb, który zapewnił sobie w umowie z władcami całkiem niezłe profity (król i królowa Hiszpanii zgodzili się na tę umowę po części dlatego, że sami byli spłukani a po części dlatego, że tak naprawdę nie spodziewali się, że Kolumb wróci żywy z tej wyprawy).

Zyski te, jak można się domyślać, byłyby zdobywane kosztem miejscowej ludności.

Zaraz po wylądowaniu na pierwszych wyspach Ameryki Kolumb zaczął też planować handel niewolnikami oraz nawracanie (przymusowe, rzecz jasna) miejscowej ludności na Chrześcijaństwo (którą to działalność uznał potem za swoje największe osiągnięcie).

Gdy Kolumb został gubernatorem kolonii na wyspie Hispanioli (dzisiaj Haiti) zasłynął jako strasznie okrutny władca. Sprzedawał w niewolę, okaleczał, torturował i mordował w okrutny sposób ludzi - nie tylko tubylców. Krwawo tłumił też wszelkie powstania. Co ciekawe, z podobnego okrucieństwa zasłynął jego brat, Bartolomeo. W końcu zostali oni aresztowani i wywiezieni z powrotem do Hiszpanii, gdzie czekali w więzieniu aż 6 tygodni(!) zanim ich uwolniono, ułaskawiono i zwrócono wszelkie honory i bogactwa.

Kolumb nie był wielkim odkrywcą - był „zwykłym” handlarzem, który po prostu przetarł szlaki do nowych, „nieodkrytych”(*) ziem. Nie był on też wielkim człowiekiem - był okrutnym tyranem bez cienia empatii. Nie był on też wielkim wizjonerem - jak wielu ludzi jego pokroju tak naprawdę wykorzystał tylko wizjonerstwo innych(**).

(*) - Zdecydowanie nie był od pierwszym europejczykiem, który dotarł do Ameryki.

(**) - Mowa oczywiście o uczonych, którzy odkryli kulistość Ziemi. Kolumb był na tyle mało wizjonerski, że pomylił się nawet używając nie tych mil, co trzeba, przez co droga do Indii wyszła mu krótsza, niż w rzeczywistości.

Ale warto tu jeszcze wspomnieć o jednej rzeczy - 20 lat przed wyprawami Kolumba pewien florencki astronom, Paolo dal Pozzo Toscanelliego, zasugerował płynięcie po przyprawy właśnie na zachód królowi portuglaskiemu. Ten pomysł z pewnością nie należał więc do Kolumba - sądzę, że ta idea krążyła wśród ludzi już wcześniej, a Kolumb po prostu ją zasłyszał.

Kolumb nie był wielki. Jasne - był człowiekiem ponadprzeciętnym, inaczej nie dokonałby tego, czego dokonał. Dlatego trzeba o nim pamiętać - a także, a może przede wszystkim dlatego, że stanowi to ważną część naszej historii i kultury. Ale trzeba pamiętać nie tylko o jego osiągnięciach, ale również o wszystkich jego nikczemnościach.

niedziela, 4 sierpnia 2013

Jean-Baptiste Lamarck

Jean-Baptiste Lamarck (1744 -1829).
Autor: Charles Thévenin (public domain).
Źródło: Wikipedia.

1 Sierpnia 1744 narodził się Jean-Baptiste Pierre Antoine de Monet, Chevalier de Lamarck (take that, Albus Percival Wulfryk Brian Dumbledore ), znany bardziej jako po prostu Lamarck.

Dzisiaj prawie nikt o nim nie pamięta - a jeśli już, to jako twórcę zdyskredytowanej teorii ewolucji, nazwanej od jego nazwiska Lamarkizmem. A to niedobrze, gdyż był on wielkim człowiekiem i wybitnym naukowcem.

Lamarck zaczynał jako żołnierz (dostał nawet awans na oficera za wykazanie się odwagą na polu bitwy), później przez krótki czas pracował jako bankier, a następnie zaczął interesować się medycyną, chemią, botaniką a nawet meteorologią.

Został znamienitą postacią ówczesnej nauki. Napisał liczne dzieła naukowe (m.in. wielotomowe Florę Francji czy podręcznik zoologii bezkręgowców). Opiekował się królewskim ogrodem botanicznym, a następnie - po przekształceniu go w Muzeum Historii Naturalnej, w czym udział miał również sam Lamarck - katedrą „zwierząt niższych”.

Stworzył lub przyczynił się do współczesnego rozumienia takich pojęć jak biologia czy bezkręgowce.

wtorek, 19 lutego 2013

Mikołaj Kopernik

Mikołaj Kopernik (1473 - 1543)
Autor: nieznany (public domain).
Źródło: Wikipedia.

19 lutego 1473r. w Toruniu urodził się jeden z najsławniejszych naukowców i ogólnie ludzi, Mikołaj Kopernik. Dzisiaj obchodzimy 540-tą rocznicę tego wydarzenia.

Nie zamierzam się dużo o nim rozpisywać - w internecie można znaleźć dosyć wyczerpujących materiałów. Chciałbym tylko wspomnieć z okazji jego urodzin o jego najbardziej znanych osiągnięciach i o tym, co mi się z nim najbardziej kojarzy.

Przede wszystkim Kopernik jest znany ze swojego dzieła pod tytułem „De revolutionibus orbium coelestium” czyli o obrotach sfer niebieskich. W książce tej zawarł wykład na temat heliocentryzmu.

Jak na tamte czasy był to wielki przewrót światopoglądowy i książka ta z miejsca uznana została za herezję . Najpierw próbowano zmieniać jej wymowę(*) i pomniejszać jej znaczenie, aby wpisać ją później (1616r.) do Indeksu ksiąg zakazanych. „O obrotach...” zostało usunięte z Indeksu dopiero w 1835r.

(*) - Że to „tylko teoria” służąca do wygodnego opisu matematycznego ruchu planet (oprócz Ziemi). Gdzieś już coś takiego słyszałem...

czwartek, 14 lutego 2013

Mit płaskiej ziemi

Niedawno obejrzałem sobie film pt. „Ancient Aliens Debunked”(*), z którego dowiedziałem się, tak jakby mimochodem, bardzo ciekawej rzeczy.

(*) - Film ów krytykuje pewien dokument wyemitowany na History Channel (!) w którym zwolennicy tzw. paleoastronautyki za pomocą przekłamań, totalnych kłamstw oraz argumentów z ignorancji starali się przekonać widzów, że starożytne cywilizacje miały kontakty z kosmitami. Film przydługawy (3 godziny), ale podzielony wygodnie na krótkie części (w postaci linków w opisie). Gorąco polecam każdemu (pod sam koniec autor traci jakby swoje racjonalne podejście do omawianego tematu, ale absolutnie nie psuje to całości).

Flammarion, rycina z 1888 roku
przedstawiająca podróżnika wystawiającego głowę
poza sklepienie niebieskie.
Autor: anonimowy (public domain).
Źródło: Wikipedia.

Powszechnie sądzimy, że ludzie w średniowieczu uważali, iż Ziemia jest płaska. Otóż nic bardziej mylnego! Oczywiście - wśród zwykłych ludzi taki pogląd mógł być nawet bardzo rozpowszechniony, ale wśród ludzi wyedukowanych dominował pogląd, że Ziemia ma kształt kuli. Wiedza ta pochodziła, jak można się domyślać, z badań greckich uczonych (np. Eratostenesa, który jako pierwszy obliczył obwód Ziemi). Co ciekawe, zdawano sobie w pełni sprawę z konsekwencji kulistości naszej planety (np. z istnienia różnych stref czasowych).