Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Religia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Religia. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 5 października 2023

Ile jest w Posce wiernych katolików

Niedawno pokazały się wyniki spisu powszechnego dotyczącego m.in. wyznania religijnego.

Dlaczego to trwało tak długo nie wiem - i jeśli ktoś wie, to bym się z chęcią dowiedział. Ja sam wyobrażam sobie pracę z tymi wynikami jako polegającą w 99% na wprowadzeniu ich do systemu (przy czym znacząca część osób spisywała się przez internet, co powinno znacząco przyspieszyć ten proces). Gdy wszystkie dane są już w systemie, wszelkie opracowania powinniśmy właściwie mieć za „friko”, nawet używając najprostszych narzędzi. No ale jak mówiłem, nie wiem jak to rzeczywiście wygląda i z chęcią bym się dowiedział, bo temat interesuje mnie sam w sobie.


Bardzo mnie interesowały wyniki w tym temacie, ponieważ uważam wiarę, a zorganizowaną religię w szczególności za bardzo szkodliwe w niemalże każdym aspekcie życia(*). Dlatego cały czas żyję nadzieją na zmianę ku lepszemu - czyli na sekularyzację społeczeństwa, a docelowo nawet na laicyzację.

(*) - Istnieją pewne pozytywne skutki bycia wierzącym i należenia do wspólnoty wyznaniowej. Jednak nie powinny one przesłaniać ogromu szkód, jakie przynosi zarówno istnienie zorganizowanych kultów, jak i w mniejszym stopniu wiara w niesprawdzalne opowieści.


A wyniki były takie, że tylko 71,3% ludzi powiedziało, że należy do Kościoła Katolickiego. I oczywiście wszyscy się rozpisali, że religia w Polsce zanika (czy coś w tym stylu). Tylko że...

...20,5% odmówiło odpowiedzi na to pytanie. Nie powiedzieli, czy należą, czy nie należą - tym bardziej nie wspominali nic o wierze. A to znaczy, że odsetek z pewnością jest wyższy. Dokonując podstawowego ograniczenia można powiedzieć, że wiernych KRK jest w Polsce pomiędzy 71,3 a 91,8 procent.

Można by się pokusić o troszkę bardziej dokładne oszacowanie, przy założeniu że odsetek wiernych jest w grupie, która odpowiedziała taki sam, jak w grupie która nie odpowiedziała.

W pierwszej grupie jest to 89,8%. Jeśli wymnożymy to przez ilość osób, które nie odpowiedziały (20,5% - i tak, matematycznie jest to poprawne, gdyż procenty to po prostu ułamki), to otrzymamy 18,4%. Sumując z ilością osób w całej populacji, które odpowiedziały dostaniemy 71,3 + 18,4 = 89,7%. To nie jest liczba znacząco różniąca się od poprzednich spisów. Myślę, że jest ona raczej zawyżona, ale ile, tego nie wiem. W każdym bądź razie niepewność jest duża.

Tylko czy ma to znaczenie?


Są inne wskaźniki które mogą lepiej pokazywać religijność naszego społeczeństwa. Należeć to sobie można - ja sam nominalnie ciągle jestem katolikiem (w czasie spisu odpowiedziałem, że nie należę).

Jednymi z takich wskaźników są tzw. Dominicantes i Communicantes badane przez sam Kościół. Kiedyś nawet, jeszcze jako ministrant, brałem w nich udział. Zbieranie tych statystyk polegało po prostu na tym, że wysyłało się ministrantów do wyjść, aby zliczali ilość wiernych opuszczających kościół (podobnie przy przyjmowaniu komunii). Może teraz jest to sprawdzane inaczej, ale taka metoda nie jest zbyt dokładna, jak można sobie łatwo wyobrazić. Daje jednak ogólny pogląd na sytuację.

Communicantes nie zmieniało się znacząco w ostatnich latach, dlatego zostawimy go sobie w spokoju. Jednak jeśli zajrzymy do artykułu na Wikipedii, to zobaczymy że ilość Dominicantes (czyli praktykujących wiernych) zmalała z około połowy w latach 80-tych, do około jednej trzeciej w ostatniej dekadzie.

Dodatkowo dużo się słyszy o wypisywaniu się młodzieży z lekcji religii (jeśli dobrze pamiętam, bywają nawet klasy, gdzie nikt nie chodzi na religię). Nie przeszkadza to oczywiście naszemu kochanemu rządowi przeznaczać rekordowych sum pieniędzy na wsparcie tej upadłej instytucji.

Edit: Zapomniałem też wspomnieć oczywiście o lecącej w dół na łeb, na szyję liczbie powołań kapłańskich.

Edit 2: Jak usłyszałem niedawno, także coraz więcej par decyduje się tylko na śluby cywilne, przez co spada ilość sakramentów małżeństwa, a co za tym idzie - dochody księży.

Łącząc ze sobą wszystkie te przesłanki wniosek wyciągnąć można w miarę jednoznaczny: społeczeństwo polskie ulega sekularyzacji i ten trend będzie raczej trwał.

Trzeba mieć jednak na uwadze jedną rzecz: to, że ludzie zrywają swoje więzi z Kościołem nie oznacza że tracą wiarę. Taka sekularyzacja jest oczywiście krokiem w dobrą stronę, ale nadal pozostają oni w większości wierzący. Z resztą, czy to zrywanie więzów jest aż takie znów prawdziwe?

Znam osobiście takich ludzi, więc jestem w stanie sobie wyobrazić, że wielu z tych „nienależących”, niechodzących na msze i mających w głębokim poważaniu Kościół Katolicki dalej będzie chrzciło swoje dzieci i wysyłało je na religię, do kościoła, do sakramentów...

czwartek, 5 maja 2022

Znów o papieżu Franciszku

I znów pisze o papieżu Franciszku. Kiedyś już o nim pisałem z okazji jego podłej wypowiedzi, obarczającej winą za bycie zamordowanym ofiary ataku terrorystycznego. (Patrz tutaj, tutaj i tutaj)

W trakcie trwania wojny na Ukrainie papież dwa razy już w tym samym tonie wypowiedział się o tym, co się tam dzieje: raz, że wszyscy jesteśmy winni (nie Putin ani rosyjscy żołnierze, którzy w brutalny sposób napadli na sąsiednie państwo i posuwali się do straszliwych zbrodni wojennych, tylko my wszyscy - uważacie?) a drugi raz, że Rosja zaatakowała Ukrainę, ponieważ sprowokowało ją NATO (tak jak zamordowani satyrycy prowokowali terrorystów, albo dzieci prowokowały księży-pedofilów czy gwałcone kobiety - gwałcicieli).

Każdego, kto zna mentalność Kościoła, jego upadek moralny, obłudę i odrazę ta wypowiedź głowy Kościoła nie powinna dziwić. Kościół zawsze trzymał z wielkimi mocarstwami. Tam, gdzie się dało próbował grać na dwa fronty. Fakt, że istnieli księża wyłamujący się z tego schematu nic nie zmienia - mówimy o postępowaniu całej instytucji, nie o jakichś jednostkowych wyjątkach (które Kościół bardzo chętnie, w sposób cyniczny wykorzystuje do odmalowywania siebie w jak najlepszych barwach).

Świetny artykuł na ten temat napisał prof. Hartman. Chociaż w jednym się z nim nie zgodzę - uważam właśnie, że o tym, co powiedział papież powinno się mówić jak najgłośniej i jak najdłużej. Dlaczego? Powód jest prosty. Do ludzi musi to w końcu dotrzeć. Żeby nie było tak, jak z pedofilią - gdy ludzie się o tym dowiedzieli, oburzali się, krytykowali Kościół i biskupów i... nie zmienili absolutnie swojego dotychczasowego postępowania. Dalej chodzą do kościoła, dają na tacę, posyłają swoje dzieci na lekcje religii i do sakramentów.

Wypowiedzi papieża to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Jeszcze gorsze są wypowiedzi i postępowanie hierarchów oraz wielu księży niższego szczebla. Trzeba mówić o odrażających poczynaniach Kościoła tak długo, aż w końcu większość przejrzy na oczy i zobaczy, czym naprawdę jest ta instytucja.

sobota, 31 października 2020

Krótka notka o Apostazji

Przeczytałem dzisiaj, że w związku z obecnymi protestami i roli Kościoła w tej sprawie wielu ludzi postanawia dokonać aktu apostazji - tj. formalnego „wystąpienia” z Kościoła.

Zapewne niewiele osób o tym wie, ale:

DOKONUJĄC APOSTAZJI NIE WYSTĘPUJEMY TAK NAPRAWDĘ Z KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO! Zostajemy tylko apostatami. Apostazja na warunkach episkopatu polskiego to de facto swego rodzaju sakrament kościelny - na apostatę zostaje nałożona ekskomunika (która może później zostać cofnięta), jakieś ewentualne kary kanoniczne, a sama osoba nadal pozostaje wiernym Kościoła Katolickiego (zgodnie z dekretem papieskim).

Problem w tym, że niestety tylko formalna apostazja ma jakiekolwiek prawne konsekwencje (a i tak chodzi głównie o prawo kanoniczne). W Polsce NIEMOŻLIWE jest jakiekolwiek FAKTYCZNE wystąpienie Kościoła Katolickiego - zagwarantowali nam to nasi politycy wraz z KRK.

A żeby było mało tego upodlenia, sam proces apostazji jest niepotrzebnie skomplikowany, a ze strony księży spotykają przyszłych apostatów liczne utrudnienia (wynikające zarówno z procedur towarzyszącym temu procesowi jak i ze złej woli samych księży).

To tyle, jeśli chodzi o konstytucyjne prawo do wolności sumienia i religii...

Zgniłą wisienką na torcie jest to, że Kościół dalej może sobie przechowywać i przetwarzać dane osobowe apostaty - gdyż GIODO uznał, że wewnętrzne sprawy Kościoła są tylko i wyłącznie jego sprawą i właścicielowi owych danych nie przysługują do nich żadne prawa w tym przypadku.

Dlatego sam nigdy tego nie zrobiłem i szczerze odradzam to każdemu, kto się nad tym zastanawia - nie tańczmy pod dyktando KRK! Nie wiem kiedy, ale mam nadzieję, że prędzej niż później przyjdzie taki klimat polityczny, który umożliwi rozliczenie Kościoła ze wszystkich jego podłości. Być może wtedy politycy zagwarantują nam faktyczną możliwość formalnego opuszczenia szeregów tej obmierzłej instytucji bez żadnych zbędnych trudności ani tym bardziej upokarzania.

Bo nieformalnie oczywiście już dawno do Kościoła nie należę.

niedziela, 7 lipca 2019

Trochę spóźnionych przemyśleń

Jakiś czas temu ukazał się film „Kler” ukazujący „trochę inny” obraz Kościoła niż ten reklamowany przez księży i biskupów. Potem „Tylko nie mówi nikomu” opowiadający o zatrważającej skali pedofilii w organizacji mieniącej się (m.in.) źródłem moralności. I o pedofilii w Kościele zrobiło się głośno.

Na pytanie pewnej osoby, czy też oglądałem ten film odpowiedziałem, że nie - raz, że nie lubię oglądać takich przykrych filmów, dwa - nie musiałem go oglądać, bo wiem jak wygląda ta kwestia już od dawna. Na co owa osoba spytała mnie niemalże z przekąsem - a co, ciebie też molestowali?

O pedofilii w Kościele i o jej skali wiadomo było już od dawna. Nawet tu w Polsce, chociaż ja dowiadywałem się o tym siłą rzeczy głównie z zagranicznych źródeł. Tylko że ludzie nie chcieli tego słuchać albo może nawet nie docierały do nich tego rodzaju wiadomości. Teraz po prostu nie mieli wyboru, bo zrobiło się o tym głośno.

Za to tego typu reakcje - wyśmiewanie poglądów ateistów, że niby stracili wiarę bo byli molestowani istnieją bodajże od tak dawna, jak długo istnieje ten temat. I jest to w dwójnasób obrzydliwe. Raz - wyśmiewanie się z ofiar. Jak bardzo trzeba mieć skrzywiony kręgosłup moralny, żeby robić coś takiego? Dwa - jest to dodatkowo próba zdyskredytowania krytycznych wobec wiary/religii poglądów przy pomocy poniżania osób takie poglądy posiadających.

W moim otoczeniu mówili o tym przede wszystkim ludzie wierzący i praktykujący - bo dla nich bodajże było to największym szokiem. Z początku zresztą próbowali się bronić: no bo czemu oni opowiadają o tym dopiero teraz?!

Ależ o tym mówiono od dawna! Ale gdy na ten przykład takie dziecko przyszło z płaczem do domu, bo ksiądz je „dotykał”, to często jeszcze dostało pasem za to, że opowiada takie rzeczy. Mówienie źle o księżach to był temat tabu a osoby takie i ich rodziny dodatkowo jeszcze były „przekonywane” przez przedstawicieli Kościoła do tego, aby siedzieli cicho.

Po pierwszym szoku i próbie wyparcia/zaprzeczenia tym faktom przychodziło pogodzenie - „No tak, rzeczywiście, obrzydliwe że tak robili. No i czemu biskupi ich chronili?” itp. Ale nie następowało żadne dalsze wyciąganie wniosków - a może ta organizacja jest zła? Może nie warto do niej należeć? Może lepiej się odciąć? Wierzyć po swojemu?

A potem przyszły wybory do europarlamentu i temat dosłownie się skończył jak ucięty nożem! I cisza.

Prawda - w mediach od czasu do czasu można coś na ten temat przeczytać czy usłyszeć, ale na mój gust nie zachodzi to z częstością większą, niż kiedyś. A ludzie przyzwyczajeni do wszelkich podłości jakie dokonują ci „na górze” po prostu odbierają to jako kolejny przykry fakt z otaczającej nas rzeczywistości.


A sam Kościół i środowiska katolickie? Kościół oficjalnie oczywiście potępił tego rodzaju praktyki (które sam przecież stosował ) i zapewnił, że z tym już koniec, teraz będzie już tylko pomagał ofiarom, współpracował z organami ścigania itp. Po czym roześmiał się ludziom w twarz z godną siebie pychą odmawiając wydania dokumentów w sprawie molestowania dziecka (słyszałem o jednym konkretnym takim przypadku, nie wątpię jednak, że było ich więcej).

Oprócz oficjalnego stanowiska, przeznaczonego dla opinii publicznej i żeby zamknąć gęby ujadającym prześladowcom zaserwowano też, wcale nie pokątnie, propagandę oszczerstw, kłamstw i nienawiści.

Najpierw oberwało się bodajże wszystkim grupom zawodowym - od nauczycieli po murarzy, gdzie istnieć ma równie zatrważająca ilość pedofilów! Standardowo odgrzebano też stare brednie o homoseksualistach, tym razem dodając jednak „plot twist”: otóż okazuje się, że pedofilii w Kościele ma być winna tzw. „lawendowa mafia” - gejowskie lobby, które winne jest wszelkiej demoralizacji istniejącej w tej świętej instytucji.


Tymczasem na moim osobistym podwórku wydarzyła się pewna smutna rzecz. Zmarł pierwszy ksiądz proboszcz parafii, gdzie mieszkam (nie chcę pisać "mojej parafii" z oczywistych jak sądzę powodów). Człowiek o gołębim sercu, który tą parafię stworzył, z nią się zżył, który autentycznie pomagał ludziom.

Jeśli chodzi o mnie, do księży miałem niebywałe szczęście (szczególnie jeszcze biorąc pod uwagę to, co o stanie kapłańskim wiedzą już dzisiaj chyba wszyscy).

Nigdy nie chciałem tego pisać, bo uważałem że brzmi to pretensjonalnie - ja, antyklerykał piszący, że znał fajnych księży. To tak, jakby jakiś bigot pisał o swoich przyjaciołach-gejach . Ale tak właśnie było, a teraz akurat jest dobra okazja, abym mógł o tym wspomnieć.

Ci księża (a było ich trzech) byli, na ile zdołałem ich poznać, ludźmi dobrymi, bez żadnych większych przywar - i na ile mi wiadomo nie popełnili w życiu żadnej większej podłości. Do nas ministrantów (Sic! Byłem ministrantem ) mieli zawsze życzliwy stosunek i dużo cierpliwości, nawet gdy coś zbroiliśmy. Nawet najstarszy z nich, mający wśród parafian opinię bardzo surowego ascety, przy bliższym poznaniu okazywał się bardzo miłym i serdecznym człowiekiem.

To on zaszczepił we mnie zainteresowanie wiarą chrześcijańską, chęć samodoskonalenia oraz chęć myślenia, przyczyniając się poniekąd do mojego odejścia od wiary, co pewnie - gdyby się dowiedział - bardzo by go zasmuciło.

I nie chcę, żeby mnie ktoś źle zrozumiał - uważam, że Kościół Katolicki jest najzwyczajniej rzecz biorąc organizacją złą i najlepiej by było, gdyby został rozwiązany, albo przynajmniej traktowany na równi z wszystkimi innymi organizacjami (co w rezultacie i tak pewnie doprowadziłoby do jego rozwiązania, ale niekoniecznie). Ale tak sobie czasem myślę, gdy dopadnie mnie nostalgia - gdyby ludzie wierzący, albo chociaż przynajmniej sami księża byli po prostu lepszymi ludźmi, w o ile lepszym byśmy żyli świecie.

A tymczasem pewien pracownik Ikei został zwolniony z pracy za to, że cytował fragmenty Biblii mówiące o tym, że geje powinni umrzeć. I nagle dowiedzieliśmy się ze strony środowisk prawicowych i katolickich, że jest to niezbywalna część jego chrześcijańskiej wiary (a Ikea nie miała prawa go zwalniać)!

Gdyby ludzie którzy tak uważają byli w znaczącej mniejszości, można by się z tego pośmiać i podrwić. Ale takich ludzi jest dużo i mają oni (szczególne w obecnych czasach) olbrzymi, decydujący wręcz wpływ na to, w jakim świecie żyjemy. Więc jedyne co mogę zrobić to czuć smutek.

wtorek, 29 maja 2018

Zgodność religii i nauki – komentarz

Robiąc małe porządki w RSSach (usuwając stare subskrypcje komentarzów) zobaczyłem przez przypadek jeden ze swoich starych komentarzy. Miałem chyba wtedy niezłe natchnienie albo teraz jest aż tak kiepsko ze mną, bo ciężko by mi było teraz lepiej to napisać .

A jako że strona artykułu pod którym był on umieszczony zniknęła, a na moim blogu panuje posucha (mimo iż mam parę tematów o których chciałbym napisać ), to postanowiłem umieścić tekst tego komentarza (który jakimś cudem zachował się w czytniku RSS) na moim blogu - w całości i bez żadnych zmian, i ze wszystkimi błędami .

Wg. adresu url komentarz pisany był mniej więcej w lipcu 2016.
https://www.totylkoteoria.pl/2016/07/edukacyjny-skandal-na-sdm.html?showComment=1469811791961

Enjoy

niedziela, 20 marca 2016

„Święta” Matka Teresa z Kalkuty

Matka Teresa z Kalkuty
Autor: Dennis Jarvis from Halifax, Canada
Praca pochodna: TharonXX
Źródło: Wikipedia

Kiedyś, z okazji Haloween, wspomniałem o tym, jacy to fajni potrafią być święci – pod warunkiem, że nie będzie się im zbyt dokładnie przyglądać (w religii to reguła i dotyczy właściwie wszystkiego). Słyszałem o kilku takich, kiedyś pewnie też wyszukam o nich coś niecoś. Dzisiaj jednak chciałbym podzielić się informacjami na temat pewnej sławnej postaci, powszechnie szanowanej i podziwianej, która chociaż świętą jeszcze nie jest, to jednak za taką jest przez wielu uważana i świętą najprawdopodobniej niedługo zostanie.

Mowa o tytułowej Matce Teresie z Kalkuty.

Kiedy wyszukać w Googlach jej imię, pojawia się mnóstwo obrazków życzliwej, uśmiechniętej staruszki. Przesympatyczna postać, ale czy na pewno?

Kiedy czyta się opisy tego, co w rzeczywistości działo się w podległych jej placówkach, włos na głowie jeży się bardziej nawet, niż gdy przypomni się o praktykach stosowanych w polskich sierocińcach prowadzonych przez siostry boromeuszki (chociaż może nie – nie wiem).

W skrócie – zakonnica owa miała dosyć specyficzne poglądy na temat cierpienia. Uważała, że cierpienia zbliżają chorych do Boga, więc odmawiała im nawet podstawowej opieki medycznej. Także zasady higieny nie były zbytnio przestrzegane w jej hospicjach. Skutkiem tego tysiące ludzi umierało (co często byłoby do uniknięcia dzięki diagnozie lekarskiej) w jej domach w cierpieniach i strasznych warunkach sanitarnych.

Co ciekawe, sama Teresa, gdy zachorowała, szukała pomocy u fachowych lekarzy w dobrze wyposażonych zachodnich szpitalach.

Kolejny zarzut dotyczy sposobu wydawania przez nią finansów. Wyobraźcie sobie, że dajecie pieniądze jakiemuś wolontariuszowi na chore dziecko, a później dowiadujecie się, że ów wolontariusz sprzeniewierzył zebraną kasę na remont mieszkania. Nie wkurzyłoby was to? Matka Teresa wydawała pieniądze dane jej na walkę z ubóstwem i na jej hospicja na... budowę nowych klasztorów i na dzieła misyjne .

Dodatkowo – często jej pieniądze pochodziły z nieciekawych źródeł. Matka Teresa lubiła bowiem bratać się z podejrzanymi typkami.

Nie jest to bynajmniej wyjątek w Kościele Katolickim. I wiem – byłem katolikiem więc znam tłumaczenie mające to usprawiedliwiać: chodzi o to, żeby nie zamykać się na grzeszników. Jednak w praktyce zawsze chodzi tu o grzeszników, którzy mają albo pieniądze, albo władzę a których grzechy są lub ocierają się o zbrodnię! Gdy zgrzeszy zwykły człowiek, w zwykły sposób, Kościół potrafi być wobec niego nieubłagany i – przykładowo – odmawia takim ludziom sakramentów czy grozi im nawet ekskomuniką.

Jest jeszcze trochę innych zarzutów pod jej adresem. Nie chcę się jednak tutaj rozpisywać – niżej podałem parę linków do artykułów, z których czerpałem informację. Myślę zresztą, że to co napisałem wystarczy każdemu człowiekowi ze zdrowym sumieniem nie odczuwać sympatii do tej „dobrotliwej” staruszki. Wiadomo jednak, że Kościół zdrowego sumienia nie ma, więc spodziewam się, że zostanie ona jednak świętą. Mi osobiście rzecz jasna to wisi – przecież i tak nie wyznaję żadnych świętych(*). Chciałem jedynie pokazać stan moralny jednej z największych religii świata.

(*) - Jest takie fajne powiedzenie, które chciałem tu użyć. Niestety i bez niego mój artykuł (podobnie jak pozostałe poruszające temat religii) w obecnym klimacie politycznym zagrożony jest uznaniem go za obrazę czyichś uczuć, więc wolę się powstrzymać. Co prawda jak ktoś będzie chciał się przyczepić, pewnie i tak to w niczym nie pomoże, ale mimo wszystko...


Do poczytania:

niedziela, 8 listopada 2015

Czy Jezus istniał?

Można by pomyśleć, że dla niewierzącego to pytanie nie powinno mieć tak naprawdę żadnego znaczenia. Na pewno nie będzie miało wpływu na moje przekonania religijne, gdyż nawet jeśli jakiś tam historyczny Jezus istniał, nie znaczy to automatycznie, że rzeczywiście był synem Boga/Bogiem. Dla ludzi wierzących to pytanie niby jest ważne, ale oni już znają „prawidłową” odpowiedź, więc zadawanie go i tak nie ma sensu.

Niektórzy z nas jednak – jak ja na przykład – interesują się religią. Dlatego to pytanie jest dla nas bardzo ciekawe. Inni z kolei – ja również – starają się przeciwstawiać religii i odpowiedź negatywna na to pytanie pokazałaby jeszcze wyraźniej, jak bardzo oderwane od rzeczywistości są wierzenia religijne.

Jakiś czas temu na niektórych blogach, które czytuję rozpoczęła się dyskusja na temat tego, czy istniała jakaś postać historyczna, którą można by utożsamiać z biblijnym Jezusem. Linki do odpowiednich artykułów znajdziecie poniżej, ja chcę się tylko ograniczyć do krótkiego streszczenia całej argumentacji.

Cała argumentacja na rzecz nieistnienia jakiejkolwiek historycznej postaci, którą można by utożsamić z biblijnym Jezusem (nawet po odarciu jego historii ze wszystkich baśniowych elementów) opiera się na następującej obserwacji: wszystkie dostępne dowody na historyczność Jezusa są wątłe, a nawet wątpliwe. Z oczywistych powodów możemy odrzucić źródła chrześcijańskie. Nawet fragment wspominający o Jezusie napisany przez Józefa Flawiusza uważa się za nieautentyczny. Pozostałe „dowody” to pisma rzymian, które są naprawdę wątłe – pochodzą z czasów grubo po domniemanej śmierci Jezusa i wydaje się, że niejako tylko „relacjonują” wierzenia chrześcijan.

A przecież o tak sławnej postaci jak Jezus musiało być swego czasu głośno – nawet gdyby był tylko jakimś przywódcą sekty czy powstania.

Istnieją za to powody aby podejrzewać, że Jezus był postacią z mitologii, którą – podobnie jak to miało miejsce w przypadku innych mitologicznych postaci – utożsamiono później z domniemaną rzeczywistą osobą (patrz niżej – wykłady dra Richarda Carriersa).

Oczywiście – mógł istnieć „ktoś”, na podstawie kogo powstała legenda Jezusa. Pytanie tylko, jakie miałoby to mieć znaczenie? Taka osoba:

  • nie nazywała by się Jezus
  • nie żyła w Galilei ok. 30 r.n.e.
  • nie nauczała tego, co biblijny Jezus
  • nie miała 12 uczniów
  • nie dokonywałaby cudów ani nawet niczego, co mogłoby być wzięte za cuda

i tak dalej. Utożsamianie takiej osoby z biblijnym Jezusem miałoby taki sam sens, jak udowadnianie historyczności Gwiazdora porównując go ze świętym Mikołajem z Miry, jak udowadnianie historyczności Piasta Kołodzieja, ponieważ jakiś tam przodek Mieszka I musiał przecież istnieć, jak udowadnianie historyczności króla Artura, bo jakiśtam władca w starożytnej Anglii musiał pewnie mieć własnych „rycerzy” i nadwornego „maga”. Taka osoba nie miałaby właściwie nic wspólnego z biblijnym Jezusem, więc utożsamianie jej z tym Jezusem i nazywanie jej historycznym Jezusem jest bezsensowne.

Przyznaję, że ja sam miałem do tego tematu takie podejście – że istniał ktoś, kogo można by utożsamić z biblijnym Jezusem i nazwać go Jezusem historycznym. Teraz nie jestem już tego taki pewien. Właściwie to skłaniam się teraz raczej w stronę tych, którzy twierdzą, że istnienie historycznego Jezusa jest mocno wątpliwe. Jak było jednak naprawdę? Tego pewnie nigdy się nie dowiemy na 100%. Ale to nie znaczy, że nie możemy poszukiwać odpowiedzi na to i inne pytania.

Odpowiednie linki:

oraz dodatkowo:

sobota, 31 października 2015

Halloween

Dzisiaj obchodzimy święto Halloween. Jest to bardzo złe święto – jest pogańskie! Nie tak jak pozostałe święta obchodzone przez chrześcijan (takie jak Boże Narodzenie, czy Wielkanoc), które wcale to a wcale nie mają z pogaństwem nic wspólnego. Co prawda jest to wigilia naszego swojskiego Dnia Wszystkich Świętych, stąd usilne działania Kościoła, aby całkowicie przejąć to święto (namawiając dzieci, żeby zamiast za pomioty szatana przebierały się za ulubionego świętego – naprawdę przednia zabawa, pod warunkiem, że nie zna się ich biografii). Dziwić jednak może, że w ogóle chcą obchodzić to święto, nawet zmienione na modłę katolicką – przecież to w ogóle nie ma nic wspólnego z naszą rodzimą, narodową tradycją!

Wkurzają mnie takie bzdurne i obłudne wypowiedzi i zachowania różnych katolików (nie tylko w kontekście tego święta). Dobrze, że jest ich mało, bo pewnie bym sobie narobił trochę wrogów – a tak, na szczęście mogę to jakoś znieść, co najwyżej rzucając jedną czy dwie (ignorowane) uwagi.

Święto Halloween jest tak samo chrześcijańskie i pogańskie jednocześnie jak Boże Narodzenie, Wielkanoc i inne chrześcijańskie święta. Są one pogańskie, gdyż przejęły wiele ze swych pogańskich odpowiedników (i mówię tu nie tylko o zwyczajach), ale są też chrześcijańskie, gdyż obchodzi się je z powodów związanych ściśle z wierzeniami chrześcijańskimi. Nie ma tu żadnej sprzeczności, co niestety niektórym trudno zrozumieć.

Ale jeśli ktoś nie chce obchodzić Haloween (jak ja, na przykład) – to niech nie obchodzi. Żyjemy póki co w wolnym państwie i nie trzeba swoich wyborów uzasadniać w żaden idiotyczny sposób.

niedziela, 18 stycznia 2015

Dlaczego to, co powiedział papież Franciszek jest głupie

Poprzednio zezłościłem się na to, co powiedział papież. Napisałem też, że być może wyjaśnię trochę bardziej szczegółowo, dlaczego uważam, że jego wypowiedzi są wg. mnie głupie. Po przemyśleniu sprawy uznałem, że w zasadzie jestem to winien tym, którzy mnie czytają.

Nie mogłem znaleźć niestety całego wywiadu. Nie sądzę jednak, aby te fragmenty komentowane w artykułach dostępnych w sieci były wyrwane z kontekstu - gdyby było inaczej, Watykan nie musiałby się z nich tłumaczyć.

Zacznę od przytoczonego poprzednio cytatu:

If my good friend Dr Gasparri says a curse word against my mother, he can expect a punch. It’s normal. It’s normal.

Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Owszem - może się tak zdarzyć, gdy ktoś nie panuje nad sobą (co niestety często nam się zdarza). Ale nawet wtedy nie jest to aż tak przesadzona reakcja, że morduje się za głupi obrazek. Tak czy siak - krzywda fizyczna w odpowiedzi na słowa czy obrazki nie jest pożądaną reakcją i nie powinna być usprawiedliwiana w żaden sposób!

Dodatkowo papież, jako przedstawiciel Jezusa, powinien chyba pamiętać o jego naukach, czyż nie? (nadstawianie drugiego policzka itp)

You cannot provoke. You cannot insult the faith of others. You cannot make fun of the faith of others.

Dlaczego nie? Dlaczego religie mają być traktowane w specjalny sposób? Dlaczego mają być nietykalne? Wolno się wyśmiewać i krytykować praktycznie wszystko - od czyichś poglądów politycznych, przekonań, działania, postępowania, z partii politycznych, z filmów, wypowiedzi itd, itp. Dlaczego nie wolno tego robić w odniesieniu do religii?

There is a limit. Every religion has its dignity … in freedom of expression there are limits.

Nie chcę się tutaj wypowiadać na temat limitów wolności słowa - to obszerny temat i dyskusja o tym byłaby zbyt długa. Generalnie rzecz biorąc we wszystkim, co robię oraz we wszystkich swoich przekonaniach staram się być pragmatykiem. Dlatego mogę się z tym zgodzić z pewnymi zastrzeżeniami - nie ma czegoś takiego jak absolutna wolność słowa.

Ale nie mogę się zgodzić na jej ograniczanie z tak trywialnego powodu, że komuś może się nie spodobać, co ktoś inny ma do powiedzenia.

A co z tą godnością?

Śmiem twierdzić, że w żadnej religii nie ma ani krztyny godności. Nie może być - bo one same nie traktują człowieka z godnością. Owszem - twierdzą, że to robią. Ale nie można się tej godności doszukać ani w jej dogmatach, ani w postępowaniu. O dogmatach tak czy siak będę chciał kiedyś napisać. Tu wymienię tylko parę rzeczy z naprawdę niedalekiej przeszłości a często i z teraźniejszości, dotyczących dwóch największych religii świata.

A więc nie ma absolutnie nic godnego w ukrywaniu księży-pedofili przed wymiarem sprawiedliwości. Nie ma nic godnego w przenoszeniu ich do coraz to nowych parafii i dostarczaniu im tym samym świeżych ofiar. Nie ma nic godnego w traktowaniu kobiet jako gorszego gatunku człowieka, a homoseksualistów jak nie-ludzi. Nie ma nic godnego w ograniczaniu ich praw. Nie ma nic godnego w zagarnianiu coraz większego bogactwa przy jednoczesnym pochwalaniu biedy. Nie ma nic godnego w rozsiewaniu przepełnionych nienawiścią kłamstw na temat ateistów, homoseksualistów, żydów, innowierców i każdego, kto nie pasuje do wizji świata danej religii (czy raczej danego przywódcy religijnego - kapłana, polityka czy jeszcze kogoś innego). Nie ma nic godnego w brataniu się z ludobójczymi reżimami. Nie ma nic godnego we wspieraniu rasizmu i niewolnictwa. Nie ma nic godnego w mordowaniu z powodu namalowania głupiego obrazka. Nie ma nic godnego w zmuszaniu małych dziewczynek do małżeństwa z dorosłymi mężczyznami (często starcami). Nie ma nic godnego w okaleczaniu genitaliów małych dzieci obojga płci. Nie ma nic godnego w sprawianiu niepotrzebnego cierpienia zwierzętom.

They are provocateurs. And what happens to them is what would happen to Dr. Gasparri if he says a curse word against my mother. There is a limit.

Taki sposób myślenia, zrzucający winę na ofiary, jest wg. mnie jednym z najbardziej odrażających (chyba zaraz po traktowaniu pewnych grup społecznych jako ludzi gorszej kategorii - ale naprawdę, nie robiłem żadnych zestawień w tym stylu). Różni głupi ludzie zrzucają winę przykładowo za gwałt na kobiety, które zostały zgwałcone. Podobnie są tacy, którzy jak papież, zrzucają winę za bycie zamordowanym na satyryków - bo sami się o to prosili.

Problem w tym, że papież głupi nie jest - i nie jest to tylko kurtuazja z mojej strony. Do cholery - nie tylko, że nie zostałby tym, kim jest, gdyby był kompletnym idiotą. Papież Franciszek jest wykształconym człowiekiem - to jednak coś znaczy. A jeśli weźmie się pod uwagę jego pozycję - tym bardziej powinno go to zobowiązywać do głębszego zastanowienia się nad tym, co mówi.

One cannot offend, make war, kill in the name of one’s own religion — that is, in the name of God,”
“To kill in the name of God is an aberration.”

W odróżnieniu od poprzedniego cytatu ta wypowiedź brzmi rozsądnie. Papież jednak zdaje się zapominać o historii organizacji, którą reprezentuje. Zapomniał też, że nawet tu, w naszej kochanej, cywilizowanej Europie jeszcze wcale nie tak dawno różne rodzaje chrześcijan mordowały się wzajemnie (i nie mówię o setkach, ale o dziesiątkach lat w przeszłości). O tym, co robią muzułmanie nawet nie muszę chyba wspominać? To ta wypowiedź stała się powodem mojej wzmianki o ironii, która jest najwyraźniej niedostrzegalna dla papieża.

* * *

Papież Franciszek jest wielkim rozczarowaniem dla każdego człowieka sceptycznie nastawionego do religii, a do Kościoła Katolickiego w szczególności. Jak już wspomniałem, nabrał on wielu ludzi, którzy liczyli na zmiany w tej skostniałej, wrogiej ludzkości instytucji. Wydawało się, że jest on taki postępowy i że coś z tym zrobi - żeby Kościół był bardziej ludzki i przyjazny każdemu. Ja też na to liczyłem. Srodze się jednak na jego działaniach (czy raczej ich braku) zawiodłem. Ten wywiad był kroplą goryczy, która przepełniła czarę - bo chociaż złudzeń wyzbyłem się już jakiś czas temu, to jednak takiej wypowiedzi, która wzbudziłaby we mnie gniew niezależnie od tego, kto by ją powiedział, po nim się nie spodziewałem.

Nie zrozumcie mnie źle - los Kościoła wogóle mnie nie obchodzi. Ale ta instytucja ma wpływ na życie nie tylko swoich wiernych - co i tak jest dla mnie ważne, gdyż właściwie wszyscy moi krewni i znajomi są katolikami. Ma ona także wpływ na życie każdego innego człowieka, który musi żyć w kraju zdominowanym przez jej wpływy. Dlatego wolałbym, aby była ona bardziej ludzka (chociaż jeszcze bardziej bym chciał, aby zniknęła).

* * *

Na koniec mała bomba - czy papież wie, że z powodu jego wizyty na Filipinach zamykane są w więzieniach bezdomne dzieci (żeby nie przeszkadzały swoim wyglądem/obecnością w tak doniosłym wydarzeniu)? Czy zamierza coś z tym zrobić? Znaczy się poza wygłoszeniem wzruszającej przemowy? Może mógłby zagrozić natychmiastowym powrotem do Watykanu i/lub zażądać ich natychmiastowego uwolnienia? Zobaczymy.

I jeszcze jedno słowo na koniec. Swego czasu (ponad dwa lata temu), po kilku krótkich krytykach Kościoła powiedziałem sobie dość! Póki co koniec z tym. Teraz chcę też tak zrobić. Mam już dosyć tego tematu. Zamierzam zatem, niezależnie od tego, co znowu zrobi Kościół czy muzułmanie, nie zajmować się tym. Czy coś z tego wyjdzie? Zobaczymy.

piątek, 16 stycznia 2015

Obrażanie religii, cd

Poprzednim razem pisałem o absurdzie ograniczania swobody wypowiedzi w temacie religii oraz o absurdalnych oraz często barbarzyńskich i odrażających praktykach, które się wtedy stosuje.

Dzisiaj chciałem napisać, że chociaż krytykuję religię i uważam, że trzeba ją wyśmiewać, to nie chodzę po domach czy po ulicy, zaczepiając ludzi i wyzywając wierzących od idiotów (bo wcale ich za takich z resztą nie uważam). Nie narzucam się też nikomu z moimi poglądami - chociaż uważam, że ci, co chcą, powinni mieć swobodę w publicznym wyrażaniu takich (czy ogólnie każdych) przekonań.

Chciałem też napisać, że religie zasługują sobie na naszą (antyklerykałów) nienawiść oraz na wyśmiewanie - za to, co zrobiły i za to jakie są.

Chciałem napisać coś w tym stylu, ale konkrety wyleciały mi z pamięci. A to z powodu wypowiedzi Papieża Franciszka, który dał wyraźnie do zrozumienia, że autorzy Charlie Chebdo sami zgotowali sobie swój los (żeby nie powiedzieć, że sobie na niego zasłużyli)!

If my good friend Dr Gasparri says a curse word against my mother, he can expect a punch. It’s normal. It’s normal. You cannot provoke. You cannot insult the faith of others. You cannot make fun of the faith of others.
Źródło: The Guardian

Normalne?! Naprawdę?!

Szkoda, że prawie wszystkie polskie serwisy informacyjne, które przeszukałem w poszukiwaniu tego cytatu, wogóle o tym nie wspominają! Skupiają się bardziej na tym, jak to papież „potępił” zabijanie w imię religii itp. Tia...

Papież mówi jeszcze wiele absurdów na ten temat (często wzajemnie się wykluczających, często przesączonych ironią, zapewne dla niego niedostrzegalną), ale nie zamierzam się tutaj nad nimi rozwodzić - może następnym razem (albo i nie - nie wiem). Najbardziej mnie wkurzył właśnie sens całej wypowiedzi, który zrzuca całą winę na ofiary .

Najlepiej ujął to wg. mnie Mr. Deity(*).

(*) - Filmik ten miałem wcześniej umieszczony bezpośrednio na stronie. Z powodu jego treści włączyłem w moim blogu opcję "tylko dla dorosłych" - tak na wszelki wypadek (nie, żeby miało to coś pomóc, gdyby ktoś naprawdę się uparł, ale zawsze). Zmieniłem to jednak teraz na zwykły link, więc nie sądzę, aby to ostrzeżenie było jeszcze potrzebne.

Szkoda, że w Polsce nie mogę powtórzyć tych samych słów. Pewnie bylibyście wstrząśnięci, ale terapia szokowa czasem bywa zbawienna.

Papież Franciszek nabrał już nie jednego na swoją „dobroć” i „liberalizm”. Wielu do dzisiaj wierzy, że jest on inny niż cała reszta katolickich hierarchów. Mówił o tym jak to źle nienawidzić homoseksualistów. Ale nic z tym nie zrobił - nawet nie udawał, że zamierza. Mówił o tym, że pedofilia wśród kleru jest zła. Próżno szukać jakichś konkretnych działań w tym zakresie. Krytykował hierarchów za pychę i bogactwo. Nawet jeździł autobusem (wooow!). I na tym właściwie się skończyło. A - no tak. Wyszło parę nowych skandali i teraz bank watykański ma mieć „przejrzyste” finanse. Mówił pewnie jeszcze wiele innych rzeczy, których nawet nie słyszałem - bo o jego wypowiedziach dowiaduję się z popularnych mediów. Wszystko to na pokaz - bo ten „postępowy” papież jest w gruncie rzeczy taki sam, jak jego poprzednicy. I nie - nie powiem jaki, bo za to w Polsce czeka mnie kara.

Jak to ujął prawdziwie skądinąd papież Franciszek - jeśli obrażę Kościół, to mogę oczekiwać ciosu z jego strony .

* * *

To powiedziawszy chciałbym zaznaczyć, że nie powiedziałbym żadnych z tych rzeczy, co Mr. Deity o papieżu. Po prostu nie mój styl. I chociaż uważam, że to, co powiedział Franciszek jest odrażające i głupie, to jest to - co tu dużo mówić, najzwyczajniej głupie. Nie sądzę, aby powiedział to z pełną świadomością tego, co mówi. Po prostu nie przemyślał tego. Z resztą - nie miał większego wyboru zważywszy na to, że reprezentuje religię i ją próbował tak na prawdę chronić.

I jeszcze jedno. Naprawdę - dosyć mam już pisania o religii (w takim kontekście). Chciałbym napisać o czymś naprawdę ciekawym. Ale religia sama niejako prosi się o to, aby ją wciąż krytykować. Robię to też trochę po to, aby dać upust swoim nerwom - gdy widzę absurdy rodem z Monty Pythona dziejące się w realnym świecie, zamiast śmiechu ogarnia mnie po prostu czarna rozpacz.


Uznałem, że z powodu umieszczenia we wpisie tego filmiku, warto by na wszelki wypadek ustawić ostrzeżenie, że blog zawiera treści tylko dla dorosłych. Szkoda, że nie można ustawić tego tylko dla jednej strony, ale może kiedyś zmienię zawartość tego artykułu i przywrócę dawny charakter tego bloga.

czwartek, 8 stycznia 2015

Obrażanie religii

Świat obiegła wstrząsająca wiadomość o ataku islamskich fanatyków na redakcję francuskiego tygodnika satyrycznego Charlie Hebdo. W każdym bądź razie tę cywilizowaną, myśląca i wrażliwą część, bo co poniektórzy nie okazali się zbytnio wstrząśnięci.

Po prawej zamieściłem obrazek. Nie ma na nim proroka Mahometa, gdyż samo jego namalowanie stanowi śmiertelną (jak się nie raz już okazało) obrazę uczuć muzułmanów. Musimy jednak to szanować, gdyż Islam jest religią.

Jednak nie tylko muzułmanie zabraniają obrażania swojej religii. W Polsce za tzw. „obrazę uczuć religijnych” (Art. 196 KK) może grozić nawet do dwóch lat więzienia (dwa razy więcej niż za znieważenie symboli naszej ojczyzny) oraz wysoka grzywna (są to kwoty idące nawet w dziesiątki tysięcy, jeśli się nie mylę). Nawet kara za gwałt czy zabójstwo może być mniejsza.

Jak widać obraza czyichś uczuć to straszliwa zbrodnia. Tak straszliwa, że sam fakt MOŻLIWOŚCI jej popełnienia równoznaczny jest jej popełnieniu (sic)! Mówię o kuriozalnym wyroku sądu w sprawie Nergala, który to sąd uznał, że sama świadomość tego, że coś może kogoś obrazić oznacza, że jest się winnym tego czynu .

Dodatkowo owe uczucia nie są nigdzie zdefiniowane, więc każdy może sobie pozwać kogoś, jeśli to co mówi czy robi mu się najzwyczajniej w świecie nie spodoba, a sąd może sobie sam zinterpretować, czy ten ktoś obraził, czy nie obraził czyichś uczuć.

Nie zrozumcie mnie źle - nie zamierzam jęczeć, jak to w Polsce prześladowani są antyklerykałowie. Nie morduje się nas w okrutny sposób jak w państwach muzułmańskich, czy jak kiedyś, gdy Kościół miał większą władzę. A chociaż wspomniane prawo nie jest martwe, to rzadko słyszy się o jego stosowaniu. Generalnie rzecz biorąc mamy dosyć sporą swobodę krytycznego wypowiadania się na temat Kościoła i religii(*)

(*) - Bynajmniej nie dzięki łaskawości Kościoła czy władzy. Po prostu większość wiernych rozumie bzdurność tego przepisu, nie mówiąc już o tym, że oni także widzą wady instytucji, do której należą a nawet absurdalność niektórych „prawd wiary”, które zobowiązani są wyznawać.

Chcę tylko zwrócić uwagę, że ta sama zasada, która każe islamskim fanatykom mordować niewinnych ludzi za coś tak trywialnego, jak narysowanie obrazka stoi u podstaw ograniczania swobody wypowiedzi w krajach (nie tylko) chrześcijańskich - mam tu na myśli całkowity zakaz krytyki wobec dominującej władzy.

Jest to cecha charakterystyczna każdej tyranii, systemu totalitarnego czy autorytarnego (i diabli niech wezmą różnicę między nimi). I tak jak żadnemu takiemu systemowi cenzura nie pomogła w utrzymaniu swojej władzy, tak samo nie pomoże ona żadnej religii.

* * *

Na całym świecie rysownicy oddają cześć zamordowanym satyrykom. Ja rysownikiem nie jestem, ale też chciałbym im oddać jakąś cześć (mimo, że w ogóle ich nie znałem). Napisałem ten artykuł, bo chciałbym, aby stał się on chociaż drobniutkim przyczynkiem do uwolnienia się od szaleństwa religii, która była przyczyną ich śmierci

niedziela, 16 listopada 2014

Szczepionki służące do sterylizacji kobiet

Parę dni temu natknąłem się na informację o tym, jakoby Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) wraz ze szczepionkami przeciwko tężcowi podawała kobietom w Kenii substancje mające je wysterylizować.

Informacja ta z miejsca wzbudziła moje wątpliwości z kilku powodów.

Po pierwsze - antyszczepionkowcy wymyślili i rozpowszechnili już mnóstwo bzdur o szczepionkach, doprowadzając często do wzrostu zachorowań, a nawet ilości śmierci wśród ludzi (szczególnie wśród małych dzieci).

Druga rzecz, która wydała mi się podejrzana, to że przed tymi szczepionkami ostrzegali katoliccy biskupi(*).

(*) - Później przyłączyła się do nich organizacja lekarzy katolickich, ale to biskupi byli pierwsi.

Wiem co możecie sobie pomyśleć - jestem ateistą i antyklerykałem, więc kieruję się tutaj tylko nienawiścią do hierarchów Kościoła. Nie zaprzeczam, że nie lubię tych butnych, aroganckich, kłamliwych i chciwych panów w czarnych, a czasem purpurowych sukienkach. Sęk w tym, że moja niechęć wzięła się właśnie z poznania, jak bardzo niemoralni potrafią być owi „duchowi przewodnicy” i „obrońcy moralności”.

Biskupi znani są z tego, że potrafią rozpowszechniać nawet najbardziej bezczelne kłamstwa. Robią to dlatego że, chociaż mienią się być strażnikami moralności, sami są jej pozbawieni, więc dla zdobycia władzy (kontroli nad ludźmi) zdolni są do wszelkich chwytów.

Tak czy siak - jako że wiadomość ta wydała mi się podejrzana, postanowiłem sprawdzić, o co biega.

Znajdowałem głównie różnego rodzaju potwierdzenia czy relacje na stronach poświęconych „wykrywaniu” światowych spisków, obroną „życia” i innych, mało wiarygodnych źródłach. Niezbyt zachęcająco.

Dopiero gdy zobaczyłem w wynikach snopes.com, przypomniałem sobie, że istnieją przecież specjalne strony, na których ludzie mający w tym wprawę zajmują się dogłębnym sprawdzaniem różnego rodzaju miejskich legend i spiskowych teorii (ja sam jestem raczej w stanie zbadać tego typu sprawy pobieżnie).

Nie byłem zbyt zaskoczony, gdy okazało się, że informacja, jakoby szczepionki przeciw tężcowi zawierały też substancje sterylizujące była fałszywa.

Ale co właściwie kazało sądzić owym biskupom, że te szczepionki mogą być złe?

wtorek, 30 września 2014

Zbyt wiele dobrego na raz

Zbliża się koniec września, a tu ani jednego posta w tym miesiącu. Nie, żeby miało to jakieś znaczenie, ale ku mojemu ciągłemu zadziwieniu, jakoś ten blog mi tam idzie. Chciałbym więc nie schodzić poniżej pewnego poziomu .

Ostatnio nie miałem zbyt wiele czasu ani chęci aby pisać, dlatego ten post będzie taki troszkę na odwal - po prostu rzucę pewną myśl. Od pewnego czasu jednak przygotowuję się do napisania całej serii artykułów dotyczących mojego światopoglądu - i tam też chciałbym poruszyć przedstawione tu kwestie.

A więc do rzeczy - czego dotyczy tytuł tego postu?

Ostatnio czytam sobie „Bóg nie jest wielki” Christophera Hitchensa(*). Książka ta zawiera wiele różnych tez, ale tu chciałbym się skupić na pewnej myśli, która jak dotąd (książki jeszcze nie skończyłem) pojawia się w niej co jakiś czas. Chodzi o to (i stąd tytuł), że twórcy i obrońcy religii (apologeci, teologowie) chcieli zbyt dużo na raz pokazać, czy też udowodnić, przez co osiągnęli skutek odwrotny od zamierzonego. O co chodzi konkretnie, spróbuję pokazać na dwóch przykładach, które akurat pamiętam.

(*) - Czytam w polskim przekładzie. I nadziwić się nie mogę, jak kiepskim językiem napisana jest ta książka. A przecież Hitchens to doświadczony i ceniony pisarz. Wina musi więc leżeć po stronie polskiego tłumacza, jak sądzę.

piątek, 15 sierpnia 2014

Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny

Czyli coś niecoś o religijnych „prawdach”

Dzisiaj przypada święto wymienione przeze mnie w tytule. Chciałbym więc skorzystać z okazji, aby przedstawić pewną krytykę religii, w szczególności religii katolickiej.

Teolodzy, kapłani czy ogólnie mówiąc religia objawia nam pewne rzeczy, o których twierdzi, że są „najprawdziwszą prawdą” (często absolutną i niezmienną). Takie niepodważalne prawdy są nazywane dogmatami.

Przyjrzyjmy się więc paru takim niepodważalnym „prawdom”.

Na pierwszy ogień weźmy tytułowe wniebowzięcie. Jest to dogmat - czyli prawda. Ciekawostką jest jednak, w jaki sposób została ona ustalona. Otóż... pewien człowiek (papież Pius XII) stwierdził po prostu, że tak jest i koniec. Nie wynika to z tekstów ewangelii, nie wynika logicznie z żadnych teologicznych założeń - po prostu tak jest i basta! „Prawda” owa została „ustalona” dopiero w roku 1950. Wcześniej „prawdą” było, że... Maryja zasnęła (ta „prawda” z kolei została „ustalona” w VII wieku).

Kolejną „prawdą” jest niepokalane poczęcie. „Ustalono” ją w roku 1854 dopiero, czyli też całkiem niedawno, i też zrobił to papież (Pius IX) stwierdzając po prostu, że tak jest i koniec dyskusji. Wielu chrześcijan (choć nie wszyscy) wierzyło niby w tę „prawdę” już od dawna, ale prawdą jest (tym razem bez cudzysłowów) że wielu teologów i doktorów kościoła odrzucało tę „prawdę”.

Inna „prawdą”, o której chciałbym powiedzieć, dotyczy tym razem Jezusa (syna Maryi). Jak „powszechnie”(*) „wiadomo” Jezus jest bogiem. Tę z kolei „prawdę” uchwalono ustalono w... IV wieku(!) na soborze nicejskim.

(*) - Powszechnie wiadomo tylko, że „wiadomo” jest to tylko chrześcijanom, a i to nie wszystkim.

Takie są właśnie prawdy głoszone przez religie (a w tym przypadku przez katolicyzm). Niesprawdzalne, autorytarne wypowiedzi ludzi.

Zakrawa na zdumienie, że ktoś może w to wierzyć (nie biorę tu pod uwagę absurdalności owych prawd). Cechą prawdy jest przede wszystkim jej uniwersalność oraz sprawdzalność. Prawdy głoszone przez religie nie są uniwersalne ani historycznie, ani geograficznie, ani nawet demograficznie(*), nie są też one sprawdzalne(**).

(*) - Mam nadzieję, że użyłem odpowiednich słów. Chodzi rzecz jasna o to, że kiedyś nie uznawano tych „prawd” (lub uznawano inne „prawdy”); w zależności od miejsca na Ziemi dominują różne religie/wyznania/odłamy, które mogą nie uznawać tych „prawd”; no i poza tym nie wszyscy wierzący te „prawdy” uznają.

(**) - No bo jak sprawdzić, że dany papież rzeczywiście został natchniony Duchem Świętym (jeśli już się w to wierzy), a nie zwariował lub zwyczajnie skłamał lub zmyślił?

Gdyby ktoś wśród nas ogłaszał ex cathedra jakieś swoje „prawdy”, każdy wierzący z miejsca by je odrzucił argumentując, że to tylko zwykłe roszczenia, chciejstwo czy widzimisię (czyli po prostu kłamstwo) tego człowieka. Jedyny powód, dla którego ludzie jednak wierzą własnym pasterzom jest indoktrynacja oraz (co się z tym wiąże) brak dokładnej znajomości „prawd” własnej wiary oraz sposobu, w jaki zostały one ustalone.

Osobiście uważam, że ludzie mogą sobie wierzyć w co chcą (tak długo, jak długo ich przekonania - religijne lub nie - nie stanową zagrożenia dla innych). Ale nikt nie powinien mieć za złe sceptykom takim jak ja, że odrzucają ich „prawdę” i uznają ją za co najmniej niepoważną.

sobota, 21 czerwca 2014

Pedofilia w Kościele

Wczoraj wieczorem obejrzałem kawałek wiadomości, w których mówiono o tym, jak jakiś biskup przekonywał, że pedofilia w Kościele wcale nie jest poważniejszym problemem niż w reszcie społeczeństwa(*).

(*) - Po sprawdzeniu - chodzi o kardynała Dziwisza. A przy okazji - mowa była też o nabożeństwie „pokutnym”. Na to jak widać biskupów stać. Na to jednak, żeby oddać chociaż drobny procent swoich majątków poszkodowanym już nie za bardzo .

Od dawna słyszałem o tym, że (nie tylko w Polsce) pedofilów wśród księży jest proporcjonalnie więcej, niż w reszcie społeczeństwa. Nie udało mi się niestety dotrzeć do żadnych konkretnych statystyk umożliwiających sensowne wyliczenia - oprócz wypowiedzi księdza Oko oraz (dzisiaj) profesora Hartmana, który przytacza te same liczby, powołując się na MSWiA.

Wg. tych danych w Polsce w ciągu ostatnich 10 lat skazanych za pedofilię zostało około 6 tyś ludzi. Wśród nich tylko 27 księży. Mało bo mało - ale jeśli policzyć, jaki to procent, okazuje się, że tak małą ilość księży-pedofilów zawdzięczamy tylko temu, że księży w społeczeństwie ogólnie jest mało.

Trochę matematyki na poziomie szkoły podstawowej:

Liczba pedofilów wśród księży:
27 / 28,5 tyś. księży = 0,95 pedofilów na 1000 księży

Wśród dorosłych mężczyzn(*) w Polsce pedofilów jest natomiast:
6tyś / 13mln = 0,46 pedofila na 1000 mężczyzn

Wg. tych wyliczeń wśród księży jest ponad 2 razy więcej pedofilów, niż wśród innych dorosłych mężczyzn!

(*) - W wieku produkcyjnym. Gdyby uwzględnić całe dorosłe społeczeństwo, liczby te stałyby się jeszcze bardziej niekorzystne dla KRK.

czwartek, 15 maja 2014

Święta Księga

Zanim przejdę do rzeczy, chciałbym zaznaczyć, iż nie chcę tutaj dyskutować o istnieniu bądź nieistnieniu jakiegokolwiek boga. Nie krytykuję tu też wierzących za to, że nie stosują się do nakazów swoich świętych ksiąg ani za to, że uznają ją za „prawdziwą” wybiórczo jedynie. Wręcz przeciwnie - chwała im za to!

W artykule tym chciałbym skrytykować niekonsekwencję w stosunku wiernych do swoich świętych ksiąg i wyjaśnić, dlaczego nie powinny one być uznawane za święte przez kogokolwiek.

Jest wiele „świętych ksiąg” różnych religii, ja jednak chciałbym powiedzieć coś niecoś od siebie o Biblii - ponieważ ją akurat znam. Nie bez znaczenia jest też fakt, że żyję w kraju, gdzie 9/10 ludzi jest nominalnymi katolikami(*), a z pozostałych co drugi jest chrześcijaninem.

(*) - Wg. spisów przeprowadzanych co jakiś czas przez Kościół, tylko ok. co trzeci jest praktykującym katolikiem. A z własnego życia i z tego, co opowiadają inni wiem, że wielu katolików ostro sprzeciwia się niektórym działaniom Kościoła i nie wszyscy z nich wierzą we wszystkie tzw. „prawdy” wiary.

Chrześcijanie nazywają Biblię świętą, a wielu z nich również za taką ją uważa. Jest tak bardzo często dlatego, że nie znają oni całej jej zawartości - tylko wybrane troskliwie przez ich pasterzy, zatwierdzone odgórnie fragmenty(*).

(*) - Niektórzy z nich znają Biblię w całości. I dalej uznają ją za świętą. Akcje biblijnego boga uznają za sprawiedliwe i uważają je za przejaw miłości. Trochę żal mi tych ludzi, których religijna indoktrynacja pozbawiła możliwości rozróżniania pomiędzy dobrem a złem.

W obronie świętości owej książki(!) są oni gotowi utrudniać, a często i niszczyć ludzkie życie! Nie wolno jej drzeć (broń Boże „publicznie” jeszcze(*)) ani źle się o niej wyrażać. Tymczasem jakakolwiek inna książka o podobnej zawartości byłaby przez tych samych ludzi ostro skrytykowana, pogardzana, a nawet zakazana!

(*) - Mowa o Nergalu, rzecz jasna. Sęk w tym, że zrobił on to na zamkniętej imprezie i dodatkowo zabronił rozpowszechniania nagrań. Ale mniejsza już o to.

Żeby nie być gołosłownym, nakreślę pokrótce ponurą zawartość owej świętej księgi.

niedziela, 9 lutego 2014

Powrót do średniowiecza

W 1486 roku powstał indeks ksiąg zakazanych. Znalazły się tam dzieła niewygodne dla Kościoła(*) - między innymi „O obrotach ciał niebieskich” Mikołaja Kopernika. Ostatnie uaktualnienie indeksu zostało wydane już po II Wojnie Światowej - w 1948 roku, a w 1966 r. uznano, że Indeks jest pozbawiony znaczenia dyscyplinarno-karnego, dzięki czemu praktycznie rzecz biorąc przestał on istnieć. Wątpię jednak, że stało się to z dobrej woli Kościoła - po prostu wraz z utratą wpływów nie miał już większego wyboru, jeśli chciał utrzymać resztki swojej niegdysiejszej władzy.

(*) - Mało kto wie, że na tym indeksie znalazły się także narodowe tłumaczenia Biblii. To daje do myślenia, prawda?

Parę dni temu przeczytałem, że niejaki abp Wacław Depo chce utworzyć listę złych i dobrych mediów. Jeśli jakiś katolik przeczytałby coś z tej listy, musiałby się z tego spowiadać. W podobny sposób myśli ponoć wielu biskupów.

Jako że nie jestem katolikiem, nie powinno mnie to właściwie w ogóle ruszać (nie licząc rzecz jasna radości na wieść, że ta obmierzła organizacja znowu strzeliła sobie samobója ). Jednakże na całą sprawę należy spojrzeć w szerszym kontekście.

sobota, 28 grudnia 2013

Ideologia gender, uzupełnienie

W poprzednim wpisie wspomniałem o liście biskupów do wiernych, w którym przeciwstawiają się oni tzw. ideologii gender. Rzeczywiście taki list istnieje - nie mogłem go znaleźć ponieważ po prostu szukałem po niewłaściwych hasłach (tak to jest, jak się nie chodzi do kościoła ).

Jako, że poświęciłem trochę swojego czasu i zapoznałem się z jego treścią, chciałbym podzielić się paroma komentarzami na jego temat.

środa, 25 grudnia 2013

Ideologia gender

Choć mamy święta, postanowiłem napisać trochę tak mało świątecznie o tzw. ideologii gender. Chociaż niezupełnie - podobno biskupi napisali list, w którym z okazji świąt częstują swoich wiernych kolejną porcją bzdur na ten temat. Listu jeszcze nie czytałem (nie ma go chyba jeszcze w necie i nie wiem, czy w ogóle będzie). Usłyszałem o tym w radiu, gdzie jakiś gościu nawoływał proboszczów do nieczytania tego listu, słusznie zapewne argumentując, że wierni mają już dosyć ujadania biskupów na tematy polityczne.

Jeśli to jednak nieprawda i taki list nie został napisany, i dowiem się o tym, nie omieszkam o tym wspomnieć, chociaż dla moich wywodów nie ma to większego znaczenia.

Uzupełnienie - list ów znalazłem.

W czym rzecz?

sobota, 2 listopada 2013

Mojżesz i jego Bóg, przykazania

Czytając księgę wyjścia nie mogłem się nadziwić, jak bardzo szczegółowe są boskie nakazy odnośnie wyglądu świątyni, szat kapłanów, składania ofiar, przy jednoczesnym ogólnikowym potraktowaniu rzeczy tak ważnych, jak traktowanie innych ludzi, zadośćuczynienie ofiarom, karanie przestępców itp.

Oczywiście sam fakt, że takie moralne nakazy istnieją nie oznacza, że są one jakieś super (jak ktoś chce, to niech sprawdzi przykładowo, co można zrobić z niewolnikiem (sic!) lub kimś, kto złorzeczył rodzicom). Postanowiłem jednak zignorować ów niski standard moralnych nakazów danych Izraelitom przez najwyższe źródło moralności jakim podobno jest Judeo-Chrześcijański Bóg i zamiast tego zliczyć wersy odnoszące się do każdej z tych dwóch kategorii boskich nakazów.

Chciałem rzecz jasna w przybliżeniu ocenić, co dla owego Boga jest ważniejsze. Rezultaty nie zaskoczyły mnie zbytnio. Ze wszystkich wersów, które można by zaliczyć jako nakazy dane Mojżeszowi przez Boga na górze Synaj tylko ok. 1/4 dotyczy moralności, sprawiedliwości itp. Reszta to nakazy dotyczące kultu (no wiecie - jakie ofiary, wygląd szat kapłańskich, tego typu niezmiernie ważne rzeczy).

Dla ilustracji owego odkrycia zamieszczam prosty graf:

Proporcja wersów zawierających różne nakazy dane Mojżeszowi na górze Synaj przez Boga.
Wykonane przeze mnie za pomocą GIMPa.