sobota, 1 listopada 2014

Śmierć

Modlący się szkielet
Autor: William Cheselden „Osteographia, or The anatomy of the bones”,
źródło: NLM (public domain, zmodyfikowano)

Dzisiaj dzień wszystkich świętych. Jest to dzień, który wielu ludzi uznaje za szczególnie dogodny do refleksji nad przemijalnością naszego ludzkiego życia. W mediach i na blogach pojawiają się różne artykuły nawiązujące do tego tematu. Ja również postanowiłem w tym roku napisać coś o moim spojrzeniu na tę sprawę (głównie z pozycji człowieka niewierzącego, ale nie tylko).

Jako wierzący(*) miałem prawie że pewność tego, że gdy umrę, to będę żył dalej (**). Dziwiło mnie wtedy, gdy ludzie płakali po utracie swoich bliskich, chociaż rzecz jasna potrafiłem ich zrozumieć.

(*) - Mówię tu o okresie mojej świadomej wiary - mniej więcej od lat nastu, kiedy zostałem ministrantem, do lat prawie trzydziestu, gdy zacząłem wiarę powoli tracić.

(**) - Inna sprawa, że dzięki temu, iż naprawdę wierzyłem w to wszystko, co mówili księża, nie miałem pewności co do tego, czy skończę w niebie. Większość ludzi ma to gdzieś, ale są tacy (jak ja właśnie byłem), którzy strasznie to przeżywają. W wielu wypadkach są to dzieci, które uczy się o piekle i wiecznej karze (za co? ot - choćby za to, że ktoś jest innego wyznania) itp.

Jest to jeden z powodów, dlaczego ja i inni jesteśmy przeciwni indoktrynacji religijnej małych dzieci (organizowanych w dodatku na koszt państwa w publicznych placówkach oświaty!).

Gdy utraciłem wiarę doznałem szoku, gdyż uświadomiłem sobie, że wraz ze śmiercią kończy się moje i innych osobowe istnienie. Wiara dawała mi nadzieję na kontynuację życia po śmierci i gdy zacząłem postrzegać świat taki, jakim jest, powstała we mnie wielka pustka i smutek związane ze śmiercią tego, co żywe. Stan ten trwa we mnie cały czas. Nie mówię, że niestety, gdyż wzmacnia on we mnie szacunek uzyskany drogą rozumową, jaki darzę życie i żywe istoty, ale z chęcią zaznałbym już jakiegoś ukojenia.

Dlatego do dzisiaj mam to za złe religii - nie to, że dała mi fałszywą nadzieję, bo każdy takiej nadziei pragnie, a religie jedynie to wykorzystują do swoich niskich celów. Mam za złe ludziom, którzy mnie wychowywali i kształcili to, że nie nauczyli mnie naprawdę radzić sobie z tym tematem. Że nie przedstawili różnych podejść, jakie różni ludzie do tej sprawy mają. Ponieważ religia nie rozwiązuje tak naprawdę tego problemu - jedynie go obchodzi, udając, że jest pozorny.

Musiałem więc sam odnaleźć odpowiedzi na to, w jaki sposób odnieść się do śmierci i umierania. Niestety - do tej pory nie udało mi się tego. Żadna znana mi postawa, życiowa filozofia, ideologia (ani tym bardziej religia) nie daje zadowalających mnie w tej kwestii odpowiedzi. Póki co zmuszony jestem więc tkwić w tym poznawczym zawieszeniu. Nie znaczy to jednak, że do niczego nie doszedłem.

Wielu ateistów uważa, że śmierć jest wartościowa, gdyż dzięki niej jesteśmy w stanie w pełni docenić nasze życie (nie jest to jedyny argument). Przyznaję bez wstydu, że ja też z początku przyjąłem taką postawę, gdyż... no cóż, sądziłem że ateiście tak wypada (bo jest to postawa odwrotna do religijnego pragnienia życia wiecznego).

Szybko jednak dzięki niektórym racjonalistom odzyskałem zdolność do trzeźwego osądu w tych sprawach(*).

(*) - Jest to coś, o czym pisałem w artykule o tym, czym ateizm nie jest i o czym na pewno będę wspominał jeszcze nie raz - gdyż wielu ludzi najzwyczajniej nie widzi tej różnicy. Racjonalizmu, myślenia, trzeba się uczyć. Nie jest to zdolność nabywana wraz z utratą wiary. Szczególnie, że - pomijając rezultaty indoktrynacji w kwestii pewnych tematów - wierzący też doskonale potrafią sobie z tym radzić.

To prawda, że świadomość nieuchronnej śmierci (np. gdy ktoś umiera na raka) sprawia, że bardziej cenimy swoje życie, ale na co dzień nasza śmiertelność to coś, co tak naprawdę nas nie obchodzi i nie zaprząta naszych myśli. Nie może więc ona skutecznie sprawiać, że bardziej będziemy doceniać własne życie.

Poza tym - stosując ten argument konsekwentnie - im krócej by ktoś żył, tym bardziej powinien doceniać swoje życie. Jest to jednak, jak każdy zapewne przyzna, absurd - człowiek który umarłby zaraz po narodzeniu musiałby cenić swoje życie dziesiątki czy nawet setki tysięcy razy bardziej, niż starzec, który dożył swojego czasu. Dodatkowo - nie ma żadnego mechanizmu, który miałby skutkować zwiększeniem doceniania własnego życia w zależności od jego długości - nie znamy przecież dnia ani godziny.

Śmierć jest zła i dlatego nie zgadzam się na nią nie uznając jej usprawiedliwiania graniczącego niemalże z pochwałą. I dlatego jestem z tymi, którzy pragną „praktycznej” nieśmiertelności(*) - pomimo argumentów jej przeciwników(**).

(*) - W odróżnieniu od absolutnej nieśmiertelności, promowanej przez religie, która to ma charakter matematycznej, abstrakcyjnej wartości i podobnie jak inne religijne roszczenia nosi piętno sprzeczności.

Praktyczna nieśmiertelność polega na tym, żeby żyć tak długo, jak to tylko możliwe i jak długo się da. To sporo, ale nie ma wiele wspólnego z abstrakcyjną nieskończonością istnienia.

(**) - Argumenty te są najczęściej chybione, gdyż odnoszą się właśnie do tej religijnej, absolutnej nieśmiertelności, a nie do tej praktycznej.

Jednak póki co, przemijamy. Nie pogodziłem się z tym i pogodzić się z tym nie zamierzam! Nie zamierzam jednak się niczym łudzić. Śmierci się boję i póki co nic nie wskazuje na to, aby miało się to zmienić.

Doceniam to, że istnieję i że mam szansę żyć i poznawać ten świat, cieszyć się z różnych rzeczy oraz nie bać się odczuwać przyjemności. Doceniam również to, że jest to jedyne życie nam dane i nie warto go marnować na rzeczy złe i głupie - na spory z ludźmi(*), na narzucaniu innym swojej wizji świata(*), na krzywdzeniu innych, na przygotowywaniu się „do przyszłego, lepszego życia”, na zamartwianiu się, że robimy coś niezgodnie z wolą jakichś „wyższych” bytów itp.

(*) - Wszystko w granicach rozsądku. Mam nadzieję, że to jasne. Z resztą - nie wszystkiego da się uniknąć. Trudno.

Uważam za to, że warto to życie poświęcać dla rzeczy dobrych - dla innych ludzi, dla przyszłych pokoleń, pracując nad tym, a jeśli trzeba to nawet walczyć o to, aby ten świat był lepszy itd.

A o zmarłych zamierzam pamiętać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz