wtorek, 3 maja 2022

Ludzie, którzy mnie ukształtowali

Jest wiele osób, które mają wpływ na rozwój każdego człowieka - począwszy od rodziców a na zwykłych kolegach skończywszy. Ja chciałbym jednak przedstawić pokrótce 5 osób, które miało niezwykle ważny wpływ na to, jakie dzisiaj mam poglądy, w jaki sposób myślę i postrzegam świat. Jeśli będą to osoby że tak powiem niepubliczne, nie będę ich identyfikował z imienia i nazwiska, mam nadzieję że to zrozumiałe.

Najpierw chciałbym przedstawić 3 osoby z mojej młodości.

Stanisław Lem

Kiedy po raz pierwszy przeczytałem opowiadanie Lema w podstawówce (na j. polskim) z miejsca się w jego twórczości zakochałem. Najpierw zacząłem czytać jego powieści i opowiadania z czystej przyjemności czytania SF, którą w młodości się zachwycałem. Twórczość Lema ma jednak to do siebie, że przede wszystkim jest filozoficzna a dopiero długo potem rozrywkowa (a i to tylko w przypadku powieści i opowiadań). Z czasem więc coraz więcej zauważałem różnych idei i przemyśleń zawartych w jego dziełach co wzbudziło we mnie impuls do dokonywania takich przemyśleń samodzielnie. Nie zawsze się z Lemem zgadzałem, do teraz mi to zostało, ale uważam go za niedościgniony wzór jeśli chodzi o postrzeganie pewnych ogólnych właściwości dotyczących działania naszej rzeczywistości na każdym jej poziomie.

Dzięki Lemowi w dużej mierze nauczyłem się dostrzegać w naturze działanie „przypadku”. Dzięki niemu także nauczyłem się dostrzegać pewne cechy ludzkiej natury.

Stanisław Lem zmarł w 2006 roku .

mój nauczyciel fizyki/chemii z podstawówki

Na pierwszy rzut oka był to taki typowy „zwariowany profesorek” - wesoły i ekscentryczny, mówiący o poważnych rzeczach dziwne, lekko i zabawnie, z rozwichrzonymi siwymi włosami, noszący wąski wąsik popularny w dwudziestoleciu międzywojennym a dzisiaj kojarzony głównie z Hitlerem (niesprawiedliwie ). Fizykę i chemię przedstawiał w sposób ciekawy, co nie znaczy niestety, że każdego w mojej klasie to ciekawiło (smutna obserwacja której świadomość powinien mieć każdy popularyzator nauki). Robił ciekawe eksperymenty, często świecące, wybuchowe lub nawet pośmiardujące .

Chociaż wiedza jako taka interesowała mnie już w sumie wcześniej, to on zaszczepił we mnie bardzo silne zainteresowanie nauką, nie tylko tą fizyczną/chemiczną ale też biologiczną czy każdą inną, w tym także techniką. I pomimo że sam namawiał mnie do obrania jakiejś praktycznej kariery zawodowej (np. w wojsku), to dzięki niemu zacząłem marzyć o zostaniu naukowcem (z czego i tak nic nie wyszło ).

Niestety już nie żyje .

pewien ksiądz z mojej parafii

Jak wspomniałem już wcześniej, miałem duże szczęście do poznanych w młodości księży. Jeden z nich, na pozór surowy asceta, w rzeczywistości bardzo serdeczny człowiek, widząc że jestem ponadprzeciętnie zdolny (coś, co niestety w dużej mierze już utraciłem) wprowadził mnie (i paru moich kolegów) w trochę głębsze poznawanie naszej religii. Na swego rodzaju lekcjach przez niego prowadzonych poznawaliśmy prawdy wiary trochę dokładniej niż to, czego można się było dowiedzieć na zwykłej religii czy w czasie mszy, ale także trochę filozofii czy nawet trochę rzeczy związanych z ideą samodoskonalenia się.

Swego czasu próbował przeciągnąć mnie na stronę kreacjonizmu, już wtedy jednak zbyt mocno interesowałem się biologią, żeby na dłuższą metę dać wiarę głoszonym przez niego tezom (co przez moment nawet nastąpiło - po prostu z tytułu zwykłego zaszokowania rewelacjami, które mi oznajmił).

To dzięki niemu przede wszystkim (chociaż dużo później od ostatniego naszego spotkania), wskutek zaszczepionych przez niego nawykom rozmyślania o swojej wierze tę wiarę właśnie utraciłem.

Ksiądz ów również niedawno pożegnał się z tym światem .


Kolejne dwie osoby należy potraktować trochę wspólnie.

Obydwaj panowie, naukowcy popularyzujący naukę w internecie - czy to na blogu czy na Youtube, nauczyli mnie dużo nie tylko o tym, jak działa nauka, ale też o tym, jak naprawdę wygląda sceptycyzm i czym w rzeczywistości jest ateizm.

Dzięki nim wykształciłem też w sobie niezależność myślenia. Bo chociaż zawsze do pewnego stopnia nie zgadzałem się z ludźmi, którzy mnie inspirowali w taki czy inny sposób, to jednak czułem jakąś tam przynależność, a przez to małą presję aby godzić w jakiś sposób swoje poglądy z grupą, z którą się identyfikowałem. Dzięki nim zrozumiałem, że nie tylko nie ma to tak naprawdę większego sensu, ale często też jest głupie - no i ryzykowne, bo ulegając presji otoczenia łatwo wpaść w sidła ślepej ideologii, jakakolwiek by ona nie była.

prof. Laurence A. Moran

Profesor biologii z uniwersytetu Toronto. Prowadzi bloga zatytułowanego Sandwalk, weteran walki z kreacjonistami. Znalazłem go przez przypadek, gdy szukałem pewnych informacji o kreacjoniźmie Inteligentnego Projektu, o którego istnieniu notabene dowiedziałem się dzięki Stanisławowi Lemowi, który... pisał krytykę Kaczyńskich porównując ich z prezydentem Bushem, który owej odmianie kreacjonizmu był bardzo przychylny .

Z początku zresztą byłem nastawiony dosyć podejrzliwie do prezentowanych przez niego na swoim blogu idei - nie wiedziałem wtedy zbyt wiele o ewolucji, głównie to co zdołałem się dowiedzieć w szkole czy ze (skąpych) źródeł popularnonaukowych. Czyli jak można się domyśleć, były to znaczące uproszczenia zrównujące ewolucję z doborem naturalnym. Dzięki profesorowi Moranowi dowiedziałem się, że ewolucja to coś o wiele więcej (z resztą nauczyłem się od niego nie tylko o ewolucji).

dr. Philip E. Mason, znany na Youtube także jako Thunderf00t

Postać mocno kontrowersyjna, aczkolwiek dla kogoś, kto jak ja w miarę regularnie śledzi jego twórczość na Youtube, właściwie wszystkie zarzuty mu stawiane wydają się dosyć dziwne, nietrafione, żeby nie powiedzieć wyssane z palca (a co najmniej wyolbrzymione).

Na swoich filmikach porusza nie tylko kwestie związane z nauką, ale także związane z różnymi zjawiskami czy ruchami społecznymi. Dosyć duży wpływ na wczesne kształtowanie się mojego światopoglądu po utracie wiary miała jego seria „Why do people laugh at creationists”.

Nie zawsze zgadzam się z argumentami czy wnioskami przez niego przedstawionymi, szczególnie w kwestiach dotyczących właśnie krytyki wiary czy idei z niej zaczerpniętych. Ale dosyć często dzieje się tak, że sam dochodzę do pewnych wniosków, które później jakby znajdują u niego potwierdzenie. Nie wydaje mi się jednak że to dlatego go lubię .

Gościu ma olbrzymią wiedzę i każde swoje wywody potwierdza solidnymi faktami, czym mi strasznie imponuje, gdyż sam chciałbym posiadać tego typu wiedzę i umiejętności. Lubię też, gdy w sposób dosyć sarkastyczny, ale rzeczowy obnaża głupotę niektórych przedsięwzięć, idei czy ludzi - nawet tych powszechnie szanowanych, lubianych i podziwianych (co innych właśnie w dużej mierze drażni - no cóż, każdy lubi coś innego).

Obydwie te osoby poznałem w czasie, gdy dopiero co straciłem wiarę i zaczął kształtować się mój nowy światopogląd, dlatego im właśnie przypisuję tak wielki na mnie wpływ. Podobnych do nich ludzi było bowiem później znacznie więcej - no ale o wszystkich, nawet tych bardziej znaczących, nie sposób napisać.

2 komentarze:

  1. Polecam zajrzeć na kanał Youtube Jordana Peterson'a. Jest on profesorem psychologii, swoje spostrzeżenia podpiera źródłami naukowymi, jego wykłady obejmują psychologię, ale też kwestie wiary (np. popularna seria wykładów Psychological Significance of the Biblical Stories) i zawsze jak się go słucha, to dowiaduje się wielu cennych informacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pana Petersona słuchałem trochę dawno temu, bo część jego wypowiedzi wydawała mi się całkiem mądra. Problemem była całość jego poglądów, która wydawała mi się cokolwiek oderwana od rzeczywistości. Dlatego przestałem go oglądać - jak to mówią, ryb w morzu jest pełno.

      Ale z czasem zacząłem o nim słyszeć coraz dziwniejsze rzeczy, z których wynikało, że gościu całkiem odleciał. Mogło to być skutkiem choroby, na którą ponoć cierpiał. Dużo o nim nie wiem teraz, ale widziałem parę jego co "ciekawszych" wypowiedzi. Dlatego serdecznie podziękuję.

      Usuń