Wiem, że mało kto tu zagląda i wiem, że już późno, ale w dotychczasowych dyskusjach na temat tego, na kogo i dlaczego głosować - zarówno tych internetowych jak i w rzeczywistym życiu - nie padły argumenty, które chcę przedstawić.
Są to dwa kontrargumenty i dotyczą one następującego rozumowania: „Nie popieram co prawda Nawrockiego, ale z takich czy innych powodów nie chcę głosować na Trzaskowskiego, dlatego będę głosował za Nawrockim”.
Po pierwsze: jeśli ktoś nie chce być hipokrytą i chce być uczciwy intelektualnie, powinien dokładnie takie samo rozumowanie zastosować w drugą stronę: Jeśli nie popierasz Trzaskowskiego, to czy dopuszczasz możliwość, że z takich czy innych powodów możesz nie chcieć głosować za Nawrockim?
Jeśli odpowiedź brzmi negatywnie, to jest to zwykła ściema, pseudo-usprawiedliwienie mające na celu raczej przekonanie innych do własnej opcji.
Jeśli odpowiedź brzmi pozytywnie - to dlaczego wybierasz jednak tą pierwszą opcję? Trzaskowski nie jest kandydatem idealnym. Ludzie doskonale sobie zdają z tego sprawę - w I turze oddało na niego głos „tylko” 31.5% biorących udział w głosowaniu. Ale alternatywą jest Nawrocki, którego określić jako człowieka podejrzanego byłoby nadużyciem stosowania eufemizmów. To nie jest wybór między dżumą a cholerą - to jest wybór między katarem a ebolą.
Druga rzecz odnosi się do twierdzenia, że monopol władzy jest zły i że gdy Trzaskowski zostanie prezydentem, to KO będzie miało za dużo władzy. Technicznie jest to prawda, ale jeśli się nad tym chociaż trochę zastanowić, pojawia się parę problemów:
1. KO nie ma teraz władzy. W Parlamencie „rządzi” koalicja, którą KO jest tylko częścią. Znaczącą częścią - to prawda, ale taką, która musi jednak liczyć się ze zdaniem pozostałych koalicjantów. To jest zupełnie odmienna sytuacja niż gdy w parlamencie rządził samodzielnie PiS.
2. Za dwa lata są kolejne wybory do parlamentu i PiS niestety może wygrać. Wtedy, gdy prezydentem zostanie Nawrocki, znowu będziemy mieli monopol władzy, ale tym razem (znowu) będzie to partia, która z demokracją nie ma nic wspólnego (o prawie czy sprawiedliwości nawet nie wspominając).
Co wtedy będą mówić ludzie, którym się nie podoba to, że partia „rządząca” ma „swojego” prezydenta? Nic. Jest tak jakoś dziwnie, że niektórzy wobec PiSu mają o wiele mniejsze wymagania, niż wobec pozostałych partii. PiS może bezczelnie kraść, kłamać, psuć państwo itd - i jakoś im to uchodzi na sucho. Mało tego - jeszcze im się elektorat bardziej betonuje. Gdy KO (lub inna partia) zrobi coś niewłaściwego, ale co w porównaniu z PiSowskimi przekrętami jest po prostu śmiechu warte, nagle spada im drastycznie poparcie (słusznie skądinąd, ale nie o to teraz chodzi).
Nie lubię KO, chciałbym żeby zniknęło ze sceny politycznej, tak samo jak PiS. Ale nie jestem symetrystą. Nie ma między nimi żadnego porównania. PiS i KO to nie jest jedno zło. To pierwsze reprezentuje autorytarny model władzy, to drugie mimo wszystko demokrację. A jeśli chcemy, żeby inne partie miały chociaż szansę wybić się i wyprzeć z polityki te dwa betonowe bloki, to musimy wybrać demokrację, ktokolwiek by ją nie reprezentował.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz