poniedziałek, 25 maja 2015

Wybory prezydenckie 2015

Wybory prezydenckie za nami. Nie głosowałem – nie zamierzałem głosować na żadnego z dostępnych kandydatów, ponieważ uznałem, że żaden z nich mi nie odpowiada i nie chcę, aby którykolwiek z nich mnie reprezentował.

Zgodnie z oczekiwaniami spotkałem się z tekstami w stylu „to twój obowiązek” oraz „skoro nie zamierzasz głosować, to żebyś później nie narzekał”. Szczytem wszystkiego były odwiedziny dwóch osób z rodziny, których pierwszą rzeczą jakie zrobiły po przywitaniu się było nakłanianie do głosowania na ich kandydata!

Na szczęście mamy to za sobą, przynajmniej na razie. I dobrze – bo w końcu skończyła się nachalna propaganda nienawiści skierowana do ludzi, którzy ośmielili się wybrać nie tak, jak to sobie uwidzieli co niektórzy głosiciele Jedynie Słusznej Drogi.

I nie – nie mówię tu o obelgach rzucanych przez zwolenników jednego kandydata na zwolenników innego kandydata. Mówię tu o tych, którzy ośmielili się zanegować godność ludzi, którzy nie chcieli oddać swojego głosu na żadnego z przedstawionych im kandydatów.

Obrzucanie się obelgami przez zwolenników różnych stron politycznych to rzecz już tak powszednia, że niemalże normalna (co nie zmienia faktu, że niekulturalna).

Ale to, co zrobiono wobec nas – ludzi, którzy wybrali niegłosowanie, przechodzi już wszelkie standardy! Ośmielono się zmieszać nas z błotem w publicznych mediach!(*) I to podobno zrobiły organizacje nagrodzone przez WHO, niosące pomoc ludziom! Coś takiego powinno publicznie napiętnowane i zgłoszone do prokuratury. Niestety nie sądzę, aby coś takiego się stało – my, którzy ośmieliliśmy się nie „iść za marchewką” raczej nie będziemy się sądzić z idiotami. Poza tym wątpię, że taka sprawa miałaby w Polsce szansę na wygraną.

(*) - Dowiedziałem się o tym mimochodem, więc nie wiem, czy ktoś jeszcze gdzieś jeszcze popełnił coś podobnego, ale nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że tak. Ten zaś przypadek chcę wykorzystać dla przykładu.

No więc dla waszej informacji – a mówię to do każdego, który uważa mnie za kogoś gorszego z powodu niezagłosowania. Moje niepójscie na wybory to moje niezbywalne prawo jako wolnego obywatela Rzeczypospolitej Polskiej. To był mój wybór, miałem do niego prawo i z tego prawa skorzystałem. A wy, którzy mi tego prawa odmawiacie pokazujecie jedynie wasz prymitywizm i zachłanną rządzę władzy i kontroli działań i życia innych ludzi.

A – i na koniec jeszcze jedno. Nowy prezydent wcale nie będzie miał 52% poparcia, tylko 29%. To naprawdę prosta matematyka, ale niestety w Polsce postępuje matematyczny analfabetyzm i łatwo jest rządzącym manipulować prostaczkami.

niedziela, 17 maja 2015

Dzielnica obiecana

Niedawno skończyłem czytać książkę „Dzielnica obiecana” Pawła Majki i zgodnie z obietnicą przedstawiam tu swoje wrażenia.

Jest to książka dziejąca się w uniwersum „Metro 2033”. Zaczyna się nijak. Informacje przedstawione w prologu okazują się przydatne dopiero dużo później. Pierwsza część, stanowiąca niejako właściwe preludium do późniejszych zdarzeń, opisuje realia w krakowskich schronach po atomowej apokalipsie oraz początkowe wydarzenia całej historii. Nie będę ukrywał – po tunelach Moskiewskiego Metra, nasza polska rzeczywistość wypada dosyć słabo . Także akcja w pierwszej części nie jest zbyt ciekawa. Prawdę mówiąc rozpoczynając czytanie odniosłem wrażenie, że kupiłem dosyć słabą książkę.

Wszystko to zmienia się diametralnie po rozpoczęciu właściwej akcji – począwszy od drugiej części. Książka pozostaje wciągająca aż do samego końca i naprawdę trudno oderwać się od czytania. Gdyby nie brak czasu, skończyłbym ją już dawno temu (zakupiłem ją w lutym). Także świat w którym dzieją się wydarzenia z książki staje się odrobinę ciekawszy (chociaż jak już powiedziałem, nie jest on w stanie przebić tunelów metra ).

W pewnym momencie następuje mały zgrzyt, gdy bohaterowie docierają do miejsca, które swoją strukturą społeczną do złudzenia przypomina pewną stację z Moskwy. Ale złe wrażenie szybko mija, gdyż autor bardzo twórczo potraktował tę kalkę i to, co tam się dzieje (oraz szczegóły wyglądu owego miejsca) już w żaden sposób nie przypominają swojego moskiewskiego odpowiednika.

Zauważyłem też pewną niekonsekwencję - chodzi mianowicie o kanibalizm(*). Z jednej strony mieszkańcy schronów nie mają najmniejszych oporów przed jedzeniem mięsa zmarłych lub zabitych osób (najczęściej kryminalistów), z drugiej strony, gdy mowa o kanibalach, przewodnik naszych bohaterów ostrzega przed przekraczaniem pewnego tabu. Różnica zaś między tymi dwoma przypadkami jest w zasadzie tylko ideologiczna – w schronach jest to pragmatyzm, u kanibali religia.

(*) - Co bardziej wrażliwych czytelników uspokajam: kanibalizm jest tylko wspomniany. Żadnych krwawych opisów .

Samo zakończenie jest, co przyznaję z miłym zaskoczeniem, o wiele lepsze niż te z Metra 2033 i 2034. Ale chcę zaznaczyć, że chodzi mi tutaj o samą jakość historii, o warsztat pisarski autora, gdyż w polskiej książce zakończenie jest bardziej pesymistyczne niż w jej rosyjskich poprzedniczkach – tam ludzkość, chociaż umiera, jednak pozostaje sobą, a nawet istnieje nadzieja na lepszą przyszłość w sojuszu z nową rasą. Tutaj przekaz autora jest zdecydowanie bardziej deprymujący – ludzkość czeka niezbyt wesoła przyszłość zgotowana przez ostatnich jej przedstawicieli i być może zmiana, która całkiem nas odczłowieczy.

Podsumowując: książka, chociaż zaczyna się dosyć nieciekawie, jest naprawdę dobra – ciekawa i wciągająca aż do samego końca. Mówię o tym, żeby ktoś, kto zacznie ją czytać, nie zniechęcał się z początku. Jeśli komuś podobały się dwie części Metra i zastanawia się nad kupnem jakiejś książki, gorąco namawiam go do kupna „Dzielnicy obiecanej”.