niedziela, 30 czerwca 2024

Każdy ma prawo do własnej opinii

Jakiś czas temu byłem na pewnej rodzinnej uroczystości. Niestety tak się składa, że mam w rodzinie paru zagorzałych zwolenników PiS (i jeden ex-zwolennik, który gdy się okazało, że jednak nie będzie żył w dobrobycie jaki mu obiecał PiS, zmienił front i stał się zagorzały zwolennikiem Konfederacji).

I żeby było jasne: doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że każda partia ma takich zwolenników. Ja osobiście jeszcze nie spotkałem co prawda fanatyka przykładowo PO, ale zbyt dobrze znam ludzką naturę, żeby wątpić w istnienie takich osobników.

Do czego jednak zmierzam. W trakcie rodzinnych spotkań rozmawia się na różne tematy. Czasem zejdzie też na politykę, ale sporadycznie i ogólnie nikt się z nikim nie kłóci i temat zasadniczo szybko znika, bo jest mało ciekawy.

Nie, gdy w gronie znajduje się osoba popierająca PiS!

Raz, że temat polityczny staje się wtedy jednym z pierwszych poruszonych. Dwa, że temat ciągnie się bardzo długo, bo taka osoba nie może po prostu przestać o tym rozmawiać. Gdy zmęczeni próbujemy zmienić temat, taka osoba szybko do niego wraca, dosłownie jakby ciążył na niej jakiś przymus. A gdy ktoś już nie może wytrzymać i próbuje ją korygować odnośnie „faktów”, które przedstawia, to reakcja wygląda najczęściej: „a dobra, nie gadajmy już o tym” (sic!) oraz właśnie tytułowe „każdy ma prawo do własnej opinii”.

Po ostatnim takim spotkaniu chciałem właśnie coś napisać na ten temat, ale ostatecznie zrezygnowałem. Jednak pod ostatnimi artykułami komentator na końcu również próbował się usprawiedliwiać w ten sposób: że on tylko przedstawiał swoją opinię i że każdy ma prawo do posiadania własnej opinii. (komentarz usunąłem - miałem tego dosyć)

Stwierdzenie tak oczywiste, że trywialne - a jednak kryje się za nim parę problemów.

1. Tak, oczywiście że każdy ma prawo do własnej opinii. Ale nie każda opinia jest tak samo wartościowa.

Daniel Patrick Moynihan napisał kiedyś:

“You are entitled to your opinion. But you are not entitled to your own facts.”
(Masz prawo do posiadania własnej opinii. Ale nie masz prawa do posiadania własnych faktów.)

Opinię można sobie wyrobić w różny sposób. Większość ludzi robi niestety to pod wpływem emocji i na podstawie usłyszenia paru plotek, które w obecnych czasach często są rozsiewane celowo. Nawet później, kiedy prawda wyjdzie na jaw, ciężko im zmienić swoje zdanie. Wielu z nich nigdy tego nie robi mówiąc, że ogólnie dostępne fakty to kłamstwa - lub trochę delikatniej: że pochodzą z niepewnych źródeł, więc nie można im wierzyć i lepiej poczekać. Oczywiście to zawsze inni mają z tą opinią poczekać, bo oni są już na 100% pewni swego.

Opinie oparte na faktach mają o wiele większą wartość niż te, które ktoś sobie wyrobił w chwili uniesienia. Przede wszystkim bardziej odpowiadają one rzeczywistości. Ale też np. taką opinię można łatwiej zmienić (jeśli zajdzie taka potrzeba, gdy światło dzienne ujrzą nowe fakty).

2. Problem z takimi ludźmi, którzy na końcu wołają o tym, że mają prawo do własnego zdania jest często taki, że oni nie poprzestają po prostu na przedstawieniu swojej opinii.

W trakcie wspomnianego spotkania tamta osoba oskarżyła wszystkich, że się nie znają, że nie pamiętają jak było za Tuska, a nawet posunęła się do stwierdzenia, gdy ktoś próbował przedstawić kontrargumenty do tego co mówiła, że inflacja za Tuska była wyższa niż za Kaczyńskiego (chyba nie muszę pisać, jak było naprawdę?).

Mówiąc inaczej: próbowała ona odmalować innych jako ignorantów, którzy się nie znają i nic nie wiedzą, podczas gdy ta osoba ma 100% pewną wiedzę na ten temat.

Podobnie niestety postąpił wspomniany komentator. Podczas gdy ja przedstawiłem pewne fakty (jakie by one nie były), on już w pierwszym komentarzu próbował odmalować mnie jako osobę, która niesprawiedliwie i bezpodstawnie tak surowo oceniła owych żołnierzy. W rzeczywistości ja podałem podstawy, na jakich oparłem swoją ocenę podczas gdy to on te podstawy świadomie odrzucił i oparł swoją opinię na niczym więcej, niż na „uważam, że”.

Ludzie tacy używają prawa do posiadania własnej opinii jako swego rodzaju broni przeciwko swoim rozmówcom. Jako „argumentu” który ma udowodnić, że to oni mają rację a inni się mylą. Sam fakt posiadania takiej opinii ma być wystarczającym dowodem na jej słuszność.

Jeśli się przeciwstawisz takiej opinii (nawet jeśli powołujesz się na jakiekolwiek fakty), to jesteś odmalowany jako fanatyk, tudzież naiwniak który uwierzy we wszystko, ew. ignorant. Często jesteś oskarżany o to, co robi taka właśnie osoba (to się chyba nazywa projekcja).

3. Może najmniej ważne, ale nie pozbawione znaczenia dla kogoś, kto ceni sobie rzeczową dyskusję.

Ludzie, którzy odwołują się do prawa posiadania własnej opinii robią to, bo tak naprawdę nie mają żadnych innych argumentów. Już samo to sprawia, że ich wypowiedzi nie mogą być traktowane poważnie. Ale ważniejsze jest w tym przypadku, że nie można z kimś takim dyskutować.

Dyskusja (taka konkretna, rzeczowa) polega na pewnej wymianie faktów, argumentów, logicznych wywodach itp. Jeśli ktoś mówi: „mam prawo do własnego zdania”, to jak z czymś takim dyskutować? Oczywiście, że ma prawo do własnego zdania. Ale to nijak ma się do rzeczywistego stanu rzeczy, o którym się dyskutuje.


Dla mnie najbardziej przykre jest, że często osoby takie są całkiem inteligentne. Tak, statystycznie pewnie można by pokazać jakąś negatywną zależność między inteligencją/wykształceniem a tego typu zachowaniem. Statystyka to jednak tylko narzędzie do masowej analizy danych. A ludzie to jednostki.

Nasza cywilizacja cierpi niestety na umysłowy analfabetyzm. Tak jak już kiedyś pisałem, nie uczy się ludzi myślenia. Wykłada się fakty nie informując nikogo, w jaki sposób te fakty odkryliśmy i dlaczego są one prawdziwe.

Efekt jest taki, że dla wielu taka wiedza to po prostu autorytatywne stwierdzenia - takie jakie może każdy wypowiedzieć z ambony, w telewizji, w mediach społecznościowych... A ludzie wolą wierzyć tym autorytetom, które im pasują, tym wypowiedziom które są bardziej chwytliwe, proste do zrozumienia, które bardziej przemawiają do emocji.

Nie lubią dociekać prawdy, analizować faktów, myśleć. Mają własną opinię i to im wystarcza. I wtedy dyskurs społeczny umiera zastąpiony słownymi przepychankami a społeczeństwo ulega głębokim podziałom. Ze szkodą dla wszystkich, co niestety mało kto dostrzega, gdyż mało kto potrafi łączyć ze sobą te rzeczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz