Jakiś czas temu zauważyłem w krótkim odstępie czasu dwie wypowiedzi, podobne w swojej wymowie, które otworzyły mi oczy na pewne niepokojące zjawisko (istniejące raczej „od zawsze” - po prostu wcześniej nie przywiązywałem do niego jakiejkolwiek wagi).
Pierwsza taka wypowiedź na blogu Kwantowo dotyczyła argumentu używanego często przez kreacjonistów, nazywanego „argumentem zegarmistrza”. Tak mi się przynajmniej wydaje, ponieważ różnice pomiędzy różnymi rodzajami argumentów bywają naprawdę subtelne.
Jeden z komentatorów przytoczył analogie do liści, które losowo spadając tworzą jakiś skomplikowany wzór. Nie będę tutaj tłumaczył, dlaczego to jest głupi argument - to nie ma znaczenia dla tego, co chcę tu napisać. Zamiast tego zachęcam do przeczytania artykułu o argumencie zegarmistrza.
Na moją krytykę (może trochę szorstką, ale jakiś czas temu przestałem się przejmować urażaniem uczuć ludzi mówiących głupoty) tamta osoba odpowiedziała, że „tylko powtórzyła wypowiedź pewnego naukowca” i osobiście wcale się do prawdziwości tej wypowiedzi nie ustosunkowuje. Prawie na pewno nie był to żaden naukowiec, mniejsza jednak o to.
Ostatnio gdy rozmawiałem z pewnym znajomym, ten zaczął niesprowokowany (rozmowa była o powodzi) powtarzać rosyjską propagandę wojenną (sic!). Gdy zacząłem kontrować, to co mówi, zaczął się bronić, że on nie wie, jak jest naprawdę i tylko powtarza to, co widział na Tik-Toku (jeszcze raz: SIC!!!).
Ciężko mi stwierdzić, czy takie osoby rzeczywiście tylko powtarzają to co słyszały, czy naprawdę tak uważają i próbują przekonać do tego innych. Obydwie opcje wydają mi się równie prawdopodobne, ale nie o tym chciałem pisać.
Takie bezmyślne powtarzanie, niby bez zajmowania jakiejkolwiek strony, bez żadnego zastanowienia się nad tym, co się mówi może prowadzić do akceptacji i następnie pełnego poparcia takich poglądów i przyjęcia ich jako własnych. O rozsiewaniu dezinformacji nawet nie wspomnę.
Wiedzą o tym różnego rodzaju manipulatorzy rozsiewający w internecie swoją (często płatną) propagandę. Często też mówi się tak, żeby wysondować dane towarzystwo (czy to w realu, czy w necie). Jeśli ktoś rzuci jakąś głupią albo odrażającą myśl a inni się oburzą - „Hej! To był tylko taki żart / ja tylko powtarzam, co słyszałem!”. Jeśli natomiast spotka się to z reakcją neutralną (lub jeszcze lepiej: przychylną), to temat drążony jest dalej.
Niedawno słyszałem fajne określenie na takie wypowiedzi: żart Schroedingera. Jeśli reakcja jest nieprzychylna: to był żart. Jeśli przychylna: to nie był żart.
Jest to znakomite narzędzie służące do radykalizacji ludzi. Pod pozorem niby to tylko powtarzania plotek albo mówienia żartów przyzwyczaja się powoli ludzi do różnych głupich lub niebezpiecznych poglądów. Najgorsze, że działa to w dwie strony: osoba, która mówi takie rzeczy nie mając żadnych złych zamiarów - jeśli spotka się z neutralna lub przychylną reakcją innych - może nabrać przekonania, że coś w tym jest, może nawet że ci, którzy tak mówią mają rację itp.
W naszej cywilizacji toczy się kilka różnych „wojen” - kulturowa (np. między chrześcijaństwem a świeckością), polityczna (między zwolennikami różnych poglądów politycznych) czy nawet klasowa (między miliarderami i ludźmi posiadającymi władzę a zwykłymi obywatelami). Takie taktyki niestety sprzyjają tym gorszym stronom, bo to one żerują na ludzkim strachu i niedoli, bo to jest niezbędne do ich funkcjonowania. Dodatkowo ludzie nie lubią myśleć, wolą proste, czarno-białe rozwiązania.
Dlatego powinno się takim wypowiedziom przeciwstawiać. Tak, wiem: mówi się, żeby nie karmić trolli ani żeby nie wdawać się w dyskusje z głupcami. Zgadzam się z tym - nie ma to sensu, żadne argumenty do takich ludzi nie trafiają, będą tylko ignorować twoje argumenty i powtarzać w kółko to samo, okraszone obelgami.
Ale można po prostu skomentować ich wypowiedzi, bez wdawania się w czczą polemikę. Żeby nie zostawić wrażenia, że ich wypowiedzi są powszechnie akceptowalne.