Niedawno byłem świadkiem pewnej rozmowy. Rozmawiały dwie kobiety - jedna młodsza, druga starsza. No i ta młodsza mówiła o końcu świata, że jakaś wróżka w internecie (!?) to przepowiedziała, a ta druga ją uspokajała, że to nie tak, że się okazało że to jeszcze nie teraz. I obydwie mówiły to wszystko takim poważnym tonem (chociaż trzeba im przyznać że nie grobowym - więc może nie brały tego znowu aż tak poważnie ). I naszła mnie myśl - ile razy jeszcze przepowiednie o rychłym końcu świata muszą się nie sprawdzić, żeby ludzie przestali brać jakiekolwiek zasłyszane na ten temat plotki na poważnie? Ile razy człowiek musi dać się nabrać, zanim przestanie ufać oszustom i szaleńcom?
Ale mniejsza już o te ludowe przesądy. Chciałbym tu konkretnie napisać o końcu świata, który ma nastąpić 21 grudnia tego roku (o którym to mówiły również owe kobiety), a który „został przepowiedziany” przez Majów (widocznie Nostradamus nie jest już taki trendy jak kiedyś ).
Najprościej rzecz ujmując - pogłoska wzięła się stąd, że kalendarz utworzony przez Majów miał kończyć się wg. pewnych obliczeń właśnie 21 grudnia 2012 r. Problem jest taki, że każdy kalendarz kiedyś się kończy. Majowie - podobnie z resztą jak my - odmierzali czas w cyklach. Mieli trochę inne cykle niż my - my mamy dni, tygodnie, miesiące, lata, wieki itp. Gdy kończy się nam kalendarz na jakiś rok, kupujemy następny.
Majowie mieli również cykle różnej długości. Ten słynny cykl, który kończy się tego roku, to tzw. b'ak'tun. Baktun ma długość 144'000 dni (ok. 394¼ lat) i podobnie jak nasze stulecia (i inne jednostki czasu) powtarza się cyklicznie. Aktualny b'ak'tun jest 13-ty(*) i gdy się skończy, to zacznie się 14-ty baktun. Ot i cała tajemnica.
(*) - Czyli ma numer 12. Jednak wg. Wikipedii praktyka wśród badaczy jest taka, żeby liczyć numer b'ak'tuna jako zgodny z jego kolejnością - tj. wg. tej praktyki dzień 9.15.10.0.0 znajduje się w 9 baktunie. Praktyka ta jest błędna, ale jej poprawianie sprawiłoby zbyt wiele kłopotu, dlatego zostawia się to w spokoju.
Dla bardziej ciekawych, zamieszczam krótki opis kalendarza Majów:
- b'ak'tun = 20 k'atun (~394¼ lat)
- k'atun = 20 tun (~19¾ lat)
- tun = 18 uinal (360 dni)
- uinal = 20 k'in (20 dni)
- k'in = 1 dzień, słowo k'in oznacza słońce w języku Majów
Cykle te stanowią część tzw. długiej rachuby, która zawiera jeszcze dłuższe cykle.
Przykładowo zapis 12.19.17.19.0 oznacza datę (napiszę od tyłu) 0-wy (pierwszy w zasadzie) dzień (k'in) 19 uinala, 17 tuna, 19 k'atuna 12 b'ak'tuna (data liczona jest od pewnego arbitralnego momentu w czasie - w tym przypadku od momentu stworzenia świata w religii Majów) i oznacza 1 grudnia 2012 roku (mam nadzieję, że się nie pomyliłem). 13.0.0.0.0 to będzie 21 grudnia 2012 roku - koniec starego i początek nowego b'ak'tuna. Gdy przeminie 20 aktualnych b'ak'tunów, skończy się obecny, pierwszy w historii piktun i zacznie nastepny. Data ta obliczana jest na 13 października 4772 roku (czyli już po końcu świata ).
Majowie znali również inne cykle. Tzolk'in, który składał się z 20 trecena, każdy po 13 dni (czyli tzolk'in miał długość 260 dni). Haab' który był zwykłym, 365 dniowym rokiem (początek tego roku przemieszczał się, ponieważ Majowie, podobnie jak Egipcjanie, nie uwzględniali w nim lat przestępnych). Majowie liczyli też cykle Wenus i fazy Księżyca.
Tak więc widać, że pogłoski na temat końca świata spowodowanego zakończeniem się kalendarza Majów są równie bezsensowne jak koniec świata mający nastąpić w 2000 roku. Majowie z pewnością hucznie obchodzili nowe baktuny. Było to dla nich wydarzenie porównywalne z naszym początkiem nowego wieku/millenium. Nie znaczy to jednak, że te wydarzenia - wyróżnione w czasie w sposób arbitralny przez ludzi, a nie wynikające z żadnych konkretnych zjawisk czy praw natury - mają jakikolwiek poważny wpływ na nasz los. Ot, nowy rok - ktoś się upije, zrobi z siebie durnia, a na drugi dzień będzie go bolała głowa. Świat się od tego z pewnością nie zawali .
Są jeszcze inne rodzaje przepowiedni końca świata. Przepowiednie opierające się na jakiś niejasnych wypowiedziach, które można interpretować w dowolny sposób lub odnieść do dowolnych wydarzeń - w stylu Nostradamusa czy odczytywania kodu Biblii. Obliczenia bazujące na przyjmowaniu pewnych wziętych z głowy założeń - jak np. obliczenia Newtona, który wyliczył, że koniec świata nie może nastąpić przed 2060 rokiem, czy obliczenia niejakiego Harolda Campinga, który przewidział „ponad wszelką wątpliwość”, że koniec świata nastąpi 2011 roku (a wcześniej w 1994 r.). Proroctwa wywodzące się bezpośrednio z wierzeń religijnych - jak np. wiara pierwszych Chrześcijan, że koniec świata nastąpi jeszcze za ich życia, czy podobne wierzenia Świadków Jehowy. Mam nadzieję, iż nie muszę tłumaczyć nikomu, że tego rodzaju przepowiednie również nie należą do zbyt wiarygodnych (delikatnie mówiąc).
Ludzie głoszący koniec świata albo są zwykłymi oszustami żerującymi na naiwności innych, albo odczuwają niejaką przyjemność z wprowadzania strachu i chaosu, albo też przyjemności dostarczać im może ów dreszczyk emocji w obliczu „nieuchronnej zagłady”. Często są to ludzie święcie przekonani o prawdzie swoich wierzeń - nie wiem, czy są oni szaleńcami (chociaż niektórzy z nich z pewnością cierpią na jakieś odchylenia), ale zdecydowanie nie są to ludzie normalni.
Myślę jednak, że większość z tych, którzy na poważnie przejmują się tego typu pogłoskami, i tak nie wierzą w nie tak do końca. Traktują je raczej jako swego rodzaju wydarzenie kulturalne, czy jak to tam nazwać - w przeciwnym wypadku zaczęliby się raczej przygotowywać do owego końca, nieprawdaż?
Ale nawet jeśli ktoś nie przejmuje się końcem świata, rozpowszechnianie tego typu pogłosek, czy udawanie że się je bierze na poważnie jest złe - istnieją ludzie, którzy są gotowi w to uwierzyć i zniszczyć sobie przez to życie.
Chciałbym jeszcze napisać dwa słowa odnośnie końca świata i Majów.
Koniec świata z pewnością kiedyś nastąpi. Wszystko się kiedyś kończy. Za kilka miliardów lat Słońce napuchnie do olbrzymich rozmiarów i prawdopodobnie pochłonie Ziemię (a wcześniej zdąży wygotować oceany). Za niezliczone eony nawet wszechświat umrze. Czy odrodzi się w jakiejś innej postaci? Na razie nie znamy odpowiedzi na to pytanie, chociaż żadne prawa fizyki nie wykluczają takiej możliwości. Sęk w tym, że te wydarzenia są tak bardzo odległe w czasie, że w żaden sposób nas nie dotyczą i nie mają żadnego wpływu na nasz los. Nie wiemy nawet, czy za milion lat nasz gatunek będzie jeszcze istniał, a co dopiero mówić o miliardach lat.
Jeśli chodzi o Majów (i nie tylko) - można zauważyć, że ludzie jakimś nabożnym wręcz szacunkiem darzą wiedzę starożytnych - niezależnie od tego, jak małą w rzeczywistości wiedzę oni posiadali. Starożytna chińska, czy ajurwedyjska medycyna, osiągnięcia astronomiczne Babilończyków, Egipcjan czy właśnie Majów, itp. Jest to dla mnie trochę dziwne - nasza cywilizacja już dawno temu wyprzedziła owych starożytnych. Potrafimy leczyć choroby o których owi starożytni nie mieli zielonego pojęcia - myśleli, że są powodowane przez złe duchy lub jakieś grzechy (jako kara boska). Potrafimy przewidywać położenia planet i gwiazd na niebie z niesamowitą dokładnością na tysiące lat do przodu - czym na głowę bijemy jakichkolwiek starożytnych astronomów. Mamy o wiele większe osiągnięcia niż jakakolwiek antyczna cywilizacja. A jednak ludzie tak chętnie powracają do owej dawnej wiedzy.
Wg. mnie spowodowane jest to jakąś nostalgią za utraconym „złotym wiekiem” - czasem dzieciństwa naszego gatunku, gdy wszystko było takie proste. Bogowie, niczym rodzice, czuwali nad nami i prowadzili nas. Wszystko dawało się wytłumaczyć w sposób prosty i ostateczny. Niestety tak jak dorośli, gdy przestają być dziećmi, muszą zmierzyć się z realnym światem i wziąć na siebie odpowiedzialność za swoje działania, tak samo my jako gatunek, jako współczesna globalna cywilizacja musimy również zacząć brać na poważnie otaczający nasz świat i wziąć na siebie odpowiedzialność za własny los.
Do poczytania
- Re-cycled Mayan calendar nonsense, w którym można dowiedzieć się m.in. o najnowszym odkryciu dotyczącym kalendarza Majów.
- Debunking doomsday, w którym można m.in. dowiedzieć się, jak groźne jest rozpowszechnianie pogłosek na temat zbliżającego się końca świata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz