poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Wychowywanie dzieci przez homoseksualistów

Niedawno pisałem o małżeństwach homoseksualnych i wspomniałem, że nie ma żadnych argumentów przeciwko zalegalizowaniu takich związków. Podtrzymuję swoje zdanie na ten temat – nie widziałem jeszcze żadnego sensownego argumentu „przeciw”.

Mogę się rzecz jasna mylić – jeśli tak jest, jeśli ktoś zna takie argumenty, z chęcią ich wysłucham. Uprzedzam jednak, że jakiekolwiek odwoływanie się do tradycji (w szczególności tej religijnej) czy wręcz do definicji słownikowych uważam za głupie. Mam nadzieję, że nie muszę tłumaczyć, dlaczego.

Dzisiaj jednak chciałbym napisać o czymś innym. Temat jest pokrewny: chodzi o adoptowanie dzieci przez homoseksualistów i o wychowywanie przez pary homoseksualne takich dzieci.

W przeciwieństwie do małżeństw/związków jednopłciowych tutaj jak najbardziej istnieją sensowne argumenty „przeciw”. Wszystkie one odwołują się do dobra dzieci (te sensowne, bo istnieją także argumenty, które są bezsensowne).

środa, 12 sierpnia 2015

Miasto zatopionych bogów

Dzisiaj dzielę się tylko linkiem do ciekawego filmu dokumentalnego.

Film nosi tytuł „Miasto zatopionych bogów”. Trwa trochę ponad 3 kwadranse i jest naprawdę ciekawy – w każdym bądź razie dla mnie był (historią interesuję się troszkę, ale bardziej zaciekawiła mnie w nim słowiańska, w tym także polska prehistoria ).

Gdyby to kogoś zainteresowało, filmik znalazłem na blogu Historia mniej znana i zapomniana, dzięki mojemu bratu (on znalazł blog, ja go potem troszkę przeszukałem ).

Jak już wspomniałem, filmik mi się podobał – był ciekawy i bez zbędnego sensacjonalizmu (chociaż oprawa wizualna towarzysząca komentującym naukowcom wzbudziła we mnie uśmieszek ). Mam jednak mały żal do tej produkcji: Chociaż w tytule wspomniani są owi zatopieni bogowie a film z początku zapowiada się jakby miał być o poszukiwaniach zatopionej, mitycznej Winecie, to cały jest poświęcony historii Wolina.

Jeszcze raz powtarzam – niczego mu to nie ujmuje, ale po co zapowiadać film o jednym, skoro cały będzie o czymś innym .

Ps. Uzupełniłem też mój poprzedni wpis - ten o wirujących słupach owadów .

środa, 5 sierpnia 2015

Czarny wir

Ten obraz, którego nie mógł zapomnieć - ludzi pod czarną lawiną nagle przeistoczył się w zdumiewający sposób. Zaatakowani przestali tarzać się po głazach, uciekać, wczołgiwać w druciasty gąszcz. Powoli stawali lub siadali, a chmura, rozdzieliwszy się na szereg lejów, uformowała nad każdym jakby lokalny wir, jednym muśnięciem okrążała jego tulów czy tylko głowę, po czym oddalała się, wzburzona, hucząc coraz wyżej miedzy ścianami wąwozu, aż zasłoniła światło zmierzchającego nieba, a potem w przeciągle niknącym poszumie wpełzła w skały, zapadła w czarną dżunglę i znikła, tak ze tylko drobne, czarne punkciki, lezące z rzadka miedzy znieruchomiałymi postaciami, świadczyły o realności tego, co stało się przed chwilą.
Stanisław Lem, „Niezwyciężony”

Ten opis jest dobrze znany każdemu fanowi Lema – wielka czarna chmura „mechanicznych” pseudoowadów, unosząca się nad ludźmi i wypuszczająca wirujące leje – którymi potrafiła zarówno badać jak i kasować umysły „agresorów”.

Piszę o tym, ponieważ wczoraj w drodze do pracy zobaczyłem niemalże dokładnie takie samo zjawisko!

Część z mojej drogi do/z pracy przebiega wzdłuż zbiornika wodnego i podmokłych łąk. Nad tymi łąkami, wcześnie rano, unosiły się chmury czarnych drobin – owadów (możliwe że komarów lub jakichś muszek). Niektóre chmury miały kształt nieregularny, względnie owalny, ale niektóre z nich formowały się w zwężające się ku dołowi słupy, które w dodatku wirowały – takie jakby mini-tornada!

Zdjęcie takiego fenomenu można zobaczyć tutaj (lub tutaj). Jeśli uda mi się kiedyś zrobić zdjęcie, zamieszczę je tutaj.

Zawsze myślałem, że obraz ten został w całości wymyślony przez wyobraźnię Stanisława Lema. Okazuje się jednak, że mistrz najprawdopodobniej czerpał natchnienie z natury (co rzecz jasna w niczym nie umniejsza orginalności jego twórczości).

Po prostu niesamowite!


Uzupełnienie

Zgodnie z obietnicą, wstawiam zrobione przeze mnie zdjęcia. Robione niestety komórką, więc kiepska jakość, ale widać w miarę dobrze to, o czym mówiłem.
(kliknij, aby powiększyć)

PS. Okazało się też, iż rzeczywiście są to komary.